WÄ…tki
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- KÅ‚amiesz.
- Wszyscy kłamią, Matty.
Czekał, aż zaprzeczy, nazwie go cynikiem, ale ona nie
odezwała się ani słowem. Nie była aż tak naiwna.
- Ja przynajmniej przyznaję się do tego - stwierdził. -
Alfabet uczuć
81
MogÅ‚aÅ› siÄ™ nie zgodzić na ten lunch, ale przyjęłaÅ› zapro­
szenie, więc uznaję, że odpowiadało ci moje towarzystwo.
Niestety jesteÅ› upartÄ… kobietÄ… i nie przestaniesz...
- O co ci chodzi? - przerwała mu.
- Tylko o to, że wolaÅ‚bym nie psuć tej chwili rozmowÄ… o in­
teresach Jak przystało na miłego faceta, dogadzam ci...
- Twój wybór! Sugerujesz, że ja też powinnam ci doga­
dzać?
- Tak byłoby sprawiedliwie.
- Och... - Rzuciła resztą swojego loda w kierunku stawu,
majÄ…c nadziejÄ™, że to odciÄ…gnie uwagÄ™ Sebastiana od rumieÅ„­
ca, jaki rozlał się na jej policzkach. - Rzuć coś kaczkom.
- Teraz lepiej - powiedziaÅ‚ z uÅ›miechem, odÅ‚amujÄ…c ka­
wałek wafla i wrzucając go do wody. - Znacznie lepiej. -
Nie mógł sobie odmówić i dodał: - Wiesz? Wydaje mi się,
że trochę się opaliłaś.
- Matty z tobą nie przyszła? - zapytała Blanche, idąc za
Sebastianem do jego biura.
Sebastian wziął stos papierów i zaczął je przeglądać.
Dziennikarze się nie poddają, zauważył. To dobrze. Ich za-
interescwanie firmÄ… przyda siÄ™ w odpowiednim czasie.
- Nie.WymyÅ›liÅ‚em, jak możemy wykorzystać jej ilustra­
cje - powiedział i wyjaśnił w skrócie Blanche swój pomysł.
- To oznacza pewne zmiany w wizji artystycznej, a ponie­
waż nie mamy zbyt wiele czasu, wiÄ™c Matty wróciÅ‚a do do­
mu, żęby od razu się za to zabrać.
SpodziewaÅ‚ siÄ™, że Blanche nie oszczÄ™dzi mu swoich ka­
tastroficznych wizji, tymczasem ona powiedziała:
- Matty to przemiła osoba.
82 Liz Fielding
- To prawda.
- Ale bardzo wrażliwa.
- Co masz na myśli?
- Widziałam, jak na ciebie spojrzała. Wiem, że nie masz
wpÅ‚ywu na to, co ona czuje, jednak nie powinieneÅ› jej za­
chęcać. To nie byłoby w porządku.
- Matty to nie ty, a ja nie jestem Georgeem.
- Pewnie masz racjÄ™ - szepnęła Blanche, lekko siÄ™ czer­
wieniąc, ale nie zakończyła tematu. - Byłoby jednak lepiej
skończyć z piknikami w parku i ograniczyć się wyłącznie
do spraw zawodowych.
Mniej więcej to samo powiedziała Matty.
- Mam nadzieję, że i mnie okażesz trochę współczucia,
Blanche - odrzekÅ‚, a ponieważ Blanche nic nie odpowiedzia­
ła, kontynuował: - Gdybyś spojrzała także w drugą stronę,
zobaczyÅ‚abyÅ›, w jaki sposób ja patrzÄ™ na niÄ…. Uwierz mi, nie­
zależnie od wszystkiego, Matty Å›wietnie wychodzi utrzymy­
wanie odpowiedniego dystansu między nami.
Blanche spojrzała na niego i powiedziała:
- Tylko jej nie skrzywdz.
Nie oczekiwała, że Sebastian jej odpowie.
Kiedy wyszÅ‚a, Sebastian postanowiÅ‚ dowiedzieć siÄ™ cze­
goś więcej na temat Matty.
Jak to ujęła Matty? Siostry czasem siÄ™ przydajÄ…. No wÅ‚aÅ›­
nie. Wykręcił numer do szpitala, w którym pracowała jego
najstarsza i najzdolniejsza siostra.
ROZDZIAA SIÓDMY
Matty nie spaÅ‚a zbyt dobrze. Do póznej nocy pracowa­
Å‚a przy komputerze, korygujÄ…c ilustracje tak, by na kartce
zmieÅ›ciÅ‚o siÄ™ imiÄ™ dziecka i różne drobne rysuneczki na­
dające całości bardziej pocztówkowy charakter. Wszystko
szÅ‚o dobrze do litery R. Wtedy przypomniaÅ‚o siÄ™ jej, jak Se­
bastian mówił o prześwietlaniu myśli rentgenem. Wróciło
wspomnienie pocałunku w parku. Pózniej ani razu o tym
nie napomknęli. Ani kiedy karmili kaczki, ani w drodze
powrotnej do biura. Rozmawiali o muzyce i sztuce, jakby
Sebastian próbowaÅ‚ wybadać, czy majÄ… wspólne zaintereso­
wania i gusty. TrochÄ™ siÄ™ spierali - on uważaÅ‚, że Czajkow­
ski jest za bardzo romantyczny, ona, że Wagner za głośny.
Za to oboje lubili Mozarta, nowoczesny jazz i Franka Sina­
trę. Te trzy fakty ostatecznie ucięły dalsze sprzeczki.
Matty zapytaÅ‚a, dlaczego przeniósÅ‚ siÄ™ do Nowego Jor­
ku. Co za gÅ‚upie pytanie. Gdyby tylko miaÅ‚a okazjÄ™, pole­
ciaÅ‚aby tam w jednej chwili. Nie doczekaÅ‚a siÄ™ jednak od­
powiedz , bo właśnie doszli do jej samochodu i Sebastian
zapytał:
- Czy mogę ci jakoś pomóc?
- Nie dzięki, poradzę sobie - odparła.
Zazwyczaj świetnie dawała sobie radę sama. Jej auto by-
84 Liz Fielding
Å‚o przystosowane dla osób niepeÅ‚nosprawnych. MiaÅ‚o spe­
cjalny podnośnik. Matty zwykle wykonywała wszystkie
czynnoÅ›ci automatycznie, nie zastanawiajÄ…c siÄ™ szczegól­
nie nad tym, co robi. Jednak w obecności Sebastiana czuła
siÄ™ niepewnie. Niezdarnie. Jak kaleka.
Zdała sobie sprawę, że niezależnie od tego, ile mają ze
sobÄ… wspólnego, jedno ich różni. I na nic zda siÄ™ przeÅ›wiet­
lanie myśli rentgenem. Cóż, tak jest nawet lepiej. Im więcej
Sebastian wiedziaÅ‚ o tym, jak wyglÄ…da jej życie, tym mniej­
szą będzie miał ochotę, by się z nią zabawić. Najwyrazniej [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bialaorchidea.pev.pl
  •  
    Copyright © 2006 MySite. Designed by Web Page Templates