[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Vivi, czy ty naprawdę... naprawdę chcesz, \ebym spotykał się z twoją przyjaciółką? Pomyślała o łzach Isabelle, gdy Shawn ją zdradził. O tym, ile pewności siebie odzyskała, gdy poznała w Internecie Brandona. O jej radości, gdy Brandon zaprosił ją na bal. O umowie, \e da mu szansę. Vivi stała przed jedyną osobą, która mogła zapobiec powrotowi Isabelle do Shawna. Izzy była jej przyjaciółką, odkąd obie nosiły warkoczyki i ró\owe śpioszki. Jonathan pojawił się w jej \yciu raptem trzy dni temu. - Tak. Chcę - odpowiedziała stanowczo. - Dlaczego nie? - Bez powodu. - Rysy jego twarzy stały się twarde jak kamień. - Chyba powinniśmy cofnąć o kilka scen. Złapał pilota i usiadł na drugim krańcu kanapki, przyciskając się do oparcia z boku. Zostawił Vivi tyle miejsca, ile się dało. Poczuła, \e łzy napłynęły jej do oczu. - Właściwie, to muszę ju\ iść - rzuciła i złapała torbę. - Co? Nawet nie obejrzeliśmy jeszcze pierwszego filmu. - Wiem. Właśnie sobie przypomniałam, \e mam coś do zrobienia. Nie zamierzała popłakać się przy nim. W \yciu. Za nic w świecie. - Ale Vivi... - Do zobaczenia! - Ju\ była w połowie kuchni. - Obejrzyj jak najwięcej! Zatrzasnęła za sobą frontowe drzwi i popędziła do samochodu. Dla własnego dobra i dla dobra Isabelle. Dla dobra wszystkich. 15 Piątek był cudowny i słoneczny. Na dziedzińcu przed szkołą pełno było rozmawiających uczniów, bawiących się deskami, cieszących się ka\dą chwilą, nim trzeba będzie wrócić do klas. Lane oparła się o ścianę, czekając, a\ zjawi się Vivi. Chciała dowiedzieć się, jak idą przygotowania. Zerkała jednym okiem na parking, drugim na Curtisa i jego kumpli od deski, którzy popisywali się, próbując zaimponować dziewczynom z pierw- szej klasy. Curtis nie odzywał się do niej cały ranek, co oznaczało, \e ju\ miała ściśnięty \ołądek, a robiło się coraz gorzej, gdy dziewczyny zaśmiały się lub zachichotały. Czy Curtis spotykał się z jedną z nich? Kiedy w końcu podjechał kabriolet Vivi, Lane pobiegła, \eby przywitać się z nią na parkingu. Z ulgą uciekła od tych drugorzędnych zawodów w sportach ekstremalnych. - No dobra. Co zaszło między tobą a Jonathanem zeszłego wieczoru? - zapytała ostro, nim Vivi zdą\yła wysiąść z samochodu. - Bo\e! Od razu fundujesz człowiekowi atak serca, co? Vivi miała na sobie nisko wiszące spodnie od dresu i T - shirt. Włosy zaczesała w koński ogon i darowała sobie makija\. To był standardowy wygląd ostrzegający: nie podskakuj mi . Lane wiedziała. Wiedziała, \e coś poszło nie tak z Jonathanem. - Coś się wydarzyło między wami. To dlatego tak dziwnie się zachowywał, kiedy dzwonił wczoraj wieczór? - Lane odsunęła się, \eby Vivi mogła wysiąść z samochodu. - Rozmawiałaś z nim? Co powiedział? - O mój Bo\e, mam rację! Pocałowałaś go, tak? - dopytywała się Lane. - Nie, w porządku? Nic się nie stało! - Vivi zatrzasnęła drzwi samochodu. - Dlaczego rozmawialiście przez telefon? - Zadzwonił do mnie, \eby wspólnie przejrzeć rozmowy Isabelle i Marshalla przez komunikator. - Lane przyjrzała się uwa\nie przyjaciółce, oceniając reakcję na ka\de słowo. - Chciał mieć pewność, \e jest gotowy. - Dobra. Więc skąd ta panika? - Bo dziwnie się zachowywał. Był bardzo konkretny. śadnych \artów, nic. I zapytał, czy rozmawiałam z tobą po tym. jak od niego wyszłaś - tłumaczyła dalej Lane, gdy szły w stronę szkoły. - Dlaczego mnie o to pytał? - Nie mam pojęcia. Nie potrafię czytać w myślach, jasne? - Vivi wzruszyła ramionami. - Tylko oglądaliśmy film. Nic wielkiego. - Skoro tak mówisz. - Tak właśnie mówię. Jak wam poszło z rozmowami? - zapytała Vivi, wyciągając z torby okulary przeciwsłoneczne i zakładając je. - Wszystko ustalone? - Nie całkiem. Przegadali naprawdę masę czasu. Marshall nie miał ostatnio kłopotów w nauce? Bo szczerze mówiąc, nie sądzę, \eby robił coś poza gadaniem z Izzy. Vivi parsknęła. - Pomyśl, to pierwszy raz w jego \yciu, kiedy dziewczyna powiedziała mu coś więcej ni\ cześć - za\artowała.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plbialaorchidea.pev.pl
|