WÄ…tki
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ulotniła się z pokoju. Przeszła przez ogród i opuściła teren
hotelowy.
Dopiero na drodze prowadzącej na plażę poczuła się
dosyć bezpieczna i odetchnęła z ulgą. Przyspieszyła kroku,
idąc zdecydowanie w kierunku wsi leżącej na końcu zatoki.
Sama nie wiedziała, po co tam idzie, ale chwilowo nie
było to ważne. W tym momencie liczył się tylko odurzający
zapach kwiatów na skraju drogi i cichy plusk fal na plaży.
Pół godziny pózniej dotarła do pierwszych domostw na
skraju wsi. Kilku tubylców wyszło jej naprzeciw z przyja-
cielskim pozdrowieniem. Zobaczyła grupkę kobiet prowa-
dzących ożywioną dyskusję. Gdy ją ujrzały, pomachały
przyjaznie w jej kierunku.
Janet też im pomachała i zapytała o Toma Saundersa,
Anglika. Dowiedziała się, że może go zastać w jego domu,
na końcu wioski.
 Dzień dobry  powitał ją uprzejmie Tom Saun-
ders. Czekał w drzwiach na idącą w stronę domu przez
dobrze utrzymany ogród Janet.
Janet była zaskoczona i trochę zażenowana.Cały czas
(
zastanawiała się, jak najlepiej wytłumaczyć mu to nie-
95
RS
spodziewane najście.  Spacerowałam sobie i... przecho-
dząc koło pańskiego domu pomyślałam... ale...
 Nie chce pani przez to powiedzieć, że wcale nie
miała pani zamiaru mnie odwiedzić. To byłoby wręcz
obrazą!  złajał ją, dobrze usposobiony.  Właśnie parzę
herbatę. Sprawi mi przyjemność, jeśli się pani ze mną
napije.
Janet przez moment patrzyła badawczo w ciemne oczy
Anglika, które błyszczały szelmowsko, i nie mogła się nie
uśmiechnąć. Po przebywaniu w nienaturalnej atmosferze
Les Roches oczyszczający wydał się jej wygląd jego wygar-
bowanej przez słońce i wiatr twarzy, wypchanych nogawek
spodni i pogniecionej roboczej koszuli.
 Chętnie wypiję z panem filiżankę, mister Saunders...
 Dajmy spokój z tym  mister Saunders"  za-
proponował biorąc Janet pod rękę  bo poczuję się jak
starzec, który nie ma już żadnych szans. Sprawi pani
przyjemność mężczyznie, który nie chce jeszcze uchodzić za
stare próchno, jeżeli będzie pani mówić do mnie po prostu
Tom.
 Według mnie ma pan jeszcze całe mnóstwo szans 
zachichotała Janet.
Tymczasem weszli na werandÄ™.
 O ile wiem, miał pan w ostatnich dniach często
odwiedziny pewnej damy.
Słysząc te słowa odwrócił się nagle i popatrzył na nią
pytajÄ…co.
Chociaż przy jego silnej opaleniznie trudno to było
stwierdzić, Janet była pewna, że Tom Saunders zaczerwienił
się. Podał Janet wyplatane krzesło stojące na werandzie przy
stole zrobionym z drzewa spławowego i udał się do wnętrza
mieszkania. W drzwiach zatrzymał się i powiedział: 
Byłbym pani wdzięczny, gdyby nie wyśmiewała się pani z
mojej znajomości z miss Carohne. To
96
RS
wspaniała kobieta, a ja nie jestem jeszcze całkiem stary,
jeszcze trochÄ™ ognia siÄ™ we mnie tli...
Gdy Tom Saunders wrócił na werandę niosąc dzbanu-
szek z herbatą i dwoma dużymi filiżankami, Janet zapewniła
go, że nie miała zamiaru wyśmiewać się z niego i ciotki
Caroline. Przeciwnie, pogratulowała mu dobrego gustu, jeśli
chodzi o kobiety.
Tom Saunders uśmiechnął się i rozlał herbatę. Przez
około pół godziny żywo rozmawiali. W końcu rozmowa
zeszła na temat powodu ulotnienia się Janet z Les Roches w
poszukiwaniu spokoju. Po tym wyznaniu Tom Saunders
zaproponował jej małą żaglówkę stojącą na dole na plaży.
Janet postanowiła skorzystać z propozycji.
 Na pewno da sobie pani sama radę?  upewnił się
raz jeszcze Tom Saunders, gdy zepchnęli łódkę na wodę. 
Może powiem któremuś z chłopców, żeby z- panią po-
płynął?
 Nie, nie trzeba  odpowiedziała Janet. Weszła do
łodzi i zabrała się do wiosłowania, by odpłynąć na głębszą
wodę.  Mniej więcej o zachodzie słońca będę z powrotem.
Opłynę skały i rozglądnę się za jakąś ładną plażą.
 Będzie w czym wybierać!  zawołał do niej Anglik.
Janet pomachała mu jeszcze, gdy znalazła się za mieliz-
ną. Następnie postawiła rdzawoczerwony żagiel i usadowiła
siÄ™ wygodnie na rufie.
To było wspaniałe uczucie, płynąć pod żaglem powoli
wzdłuż zatoki w kierunku zalesionego cypla naprzeciw Les
Roches. Od czasu do czasu widziała błysk światła słonecz-
nego odbitego w którymś z okien ośrodka wypoczyn-
kowego. Przez cały czas podziwiała piękno natury.
Wypłynąwszy poza główną zatokę, Janet przebiegła
myślami wszystko, czego nauczyła się od Conrada. Z jed-
nym żaglem szło o wiele łatwiej i wkrótce mała łódz sunęła
wzdłuż plaży, kilkaset metrów od brzegu.
97
RS [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bialaorchidea.pev.pl
  •  
    Copyright © 2006 MySite. Designed by Web Page Templates