[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wymoczka i postanowiła zrezygnować z kariery. Są jednak rzeczy, których nie da się wybaczyć. Mam nadzieję, \e \ycie, jakie wybrała, jest warte mojego nie narodzonego wnuka. - Po tych słowach, zaskoczony, \e pozwolił im się wymknąć, Jim z trzaskiem odło\ył słuchawkę. Ponad cztery tysiące kilometrów dalej Taj stał oniemiały, patrząc przed siebie niewidzącym spojrzeniem. Powoli odło\ył słuchawkę. W głowie miał zamęt. Pytania i domy- sły nie dawały mu spokoju. Musiał się zastanowić. Najciszej jak mógł, wrócił do sypialni i się ubrał. Miał ochotę wyrwać ją ze snu i za\ądać wyjaśnień, jednak postanowił poczekać z tym, póki nie ochłonie. Osunął się na fotel pod oknem i patrzył na kształt pod pościelą. Asher spała zdrowym, głębokim snem. Oddech miała lekki i bezgłośny. Dziecko Asher? Przecie\ nie było \adnego dziecka. Gdyby państwo Wickerton spłodzili potomstwo, byłaby na ten temat jakaś wzmianka w prasie. Narodzin dziedzica nie da się przemilczeć. Taj poruszył się niespokojnie, przeczesując dłonią włosy. Nawet jeśli tak, rozmyślał gorączkowo, to gdzie jest teraz? Raz po raz odtwarzał w pamięci rozmowę z Jimem. Próbował stłumić zazdrość, jaka go dręczyła na myśl, \e Asher mogła nosić w sobie dziecko innego mę\czyzny. Asher wymazała swoje dziecko... Taj zacisnął pięści. Aborcja? Emocje sięgnęły zenitu. Z wysiłkiem się uspokoił. Nie mógł znieść tego słowa. Nie umiał być tolerancyjny. Nie wtedy, kiedy chodziło o Asher, o cząstkę niej samej. Czy kobieta, którą znał, zdobyłaby się na ten krok? Z jakiej przyczyny? Czy \ycie towarzyskie, jakie wtedy prowadziła, było dla niej a\ tak wa\ne? Rozgoryczony pokręcił głową. Nie spodziewałby się tego po niej. Owszem, była opanowana, ale nigdy wyrachowana. Nie, stary Jim gadał od rzeczy, zadecydował w końcu. Nie było \adnego dziecka. Nie mogło być. Zauwa\ył, \e Asher się poruszyła. Mamrocząc coś przez sen, przewróciła się na drugi bok i nie znajdując Taja, obudziła się. Księ\yc oświetlił jej ramię, gdy podniosła rękę, aby odgarnąć włosy. Poło\yła dłoń na ciepłej jeszcze poduszce. - Taj? Nie uspokoił się jeszcze, więc milczał. Oby zasnęła i dała mu czas na dojście do siebie. Gorycz przenikała go od stóp do głów. Asher jednak wyczuła napięcie. Nie zamierzała zasypiać. Emocje Taja zawsze były na tyle wyraziste, \e materializowały się wokół niego. Coś jest nie tak, coś jest nie tak - komunikat alarmowy raz po raz rozbrzmiewał jej w głowie. - Taj? - zawołała z cieniem obawy w głosie. Usiadła na łó\ku. W pokoju było wystarczająco jasno, by mogła dostrzec jego pociemniałe oczy. Serce waliło jej jak młotem. - Nie mo\esz spać? - spytała z nadzieją, \e złe przeczucia są mylne. - Nie. - Trzeba było mnie obudzić. - Po co? - Mogliśmy porozmawiać. - Naprawdę? - Zezłościł się. - Przecie\ nie wolno mi zadawać pytań, na które nie chcesz odpowiedzieć - dokończył chłodno. Oczekiwała wstrząsu, ale nie takiego. Momentalnie udzielił się jej nastrój Taja Miał rację. Zbyt długo ukrywała prawdę. - Jeśli potrzebujesz odpowiedzi, to ci ich udzielę. - Tak po prostu? - syknął, podnosząc się z miejsca. - Nie masz nic do ukrycia? Gramy w szczerość? Zaskoczona jego zachowaniem, przyjrzała się mu uwa\niej. - To nie kwestia ukrywania, Taj. Ja... My... Potrzebowaliśmy czasu. - Do czego? - spytał oschle. Po plecach Asher przebiegł dreszcz. - Do czego był ci potrzebny czas? - nalegał. - Nie byłam pewna, czy mnie zrozumiesz. - Masz na myśli dziecko? Gdyby wymierzył jej policzek, byłaby mniej zaskoczona. Zbladła, a jej wielkie oczy wyra\ały strach i desperację. - Skąd... - Nie mogła wydusić słowa. Myśli szalały jej w głowie, jednak nie potrafiła sformułować \adnej z nich. Jak się dowiedział? Od kogo? Kiedy? - Eric... - wydukała, prawie się dławiąc. - Eric ci powiedział. Ogarnęło go rozczarowanie. Miał nadzieję, \e wszystko oka\e się kłamstwem. Jak to mo\liwe, \e nosiła w sobie dziecko innego mę\czyzny i odrzuciła je? - Więc to prawda - powiedział głucho. Odwrócił się do niej plecami i patrzył w okno. Nie potrafił myśleć logicznie ani zdobyć się na obiektywizm. Co innego akceptować ideę wolnego wyboru, a co innego stosować ją w \yciu. Zwłaszcza w przypadku Asher. - Taj, ja... - próbowała się odezwać. Wszystkie obawy nagle o\yły. Przepaść między nimi była ju\ ogromna i z ka\dą chwilą rosła. Gdyby tylko mogła mu to wyznać po swojemu, w dogodnej dla siebie chwili... - Chciałam ci o wszystkim powiedzieć - zaczęła. - Miałam powody, dla których to ukrywałam. - Zamknęła oczy. - Zaczęłam odwlekać tę chwilę. - Pewnie tłumaczyłaś sobie, \e to nie moja sprawa Otworzyła oczy. - Jak mo\esz tak mówić? - To, co robiłaś, będąc \oną innego mę\czyzny, nie powinno obchodzić drugiego. Nawet jeśli cię kocha. Asher jednocześnie rozpromieniła się i spochmurniała. - Nie kochałeś mnie - szepnęła. Taj zaśmiał się. - Oczywiście, \e nie. Dlatego nie mogłem bez ciebie wytrzymać. Wcią\ o tobie myślałem. Asher schowała twarz w dłonie. Dlaczego właśnie teraz? - pomyślała zrozpaczona. Czemu to wszystko musi dziać się akurat teraz? - Nigdy mi tego nie mówiłeś. - Owszem, mówiłem. Energicznie pokręciła głową. - Ani razu, a wystarczyłby jeden, jedyny raz. Taj zmarszczył brwi, a\ zbiegły się w jedną linię nad nosem. Miała rację, przyznał. Dawał jej to do zrozumienia, ale nigdy nie zdobył się na słowa. - Ty te\ nic mi nie powiedziałaś - zauwa\ył. Jęknęła, jakby miała się za chwilę rozpłakać. - Bałam się. - Cholera, Asher, ja te\. Przez długi czas patrzyli na siebie w milczeniu. Jak mogła być tak ślepa? Czekała na słowa, nie zwa\ając na to, co jej ofiaruje? Wyznanie nie było dla niego łatwe, poniewa\ oznaczało wszystko. Te słowa były deklaracją na całe \ycie. Asher odchrząknęła, by jej głos zabrzmiał stanowczo. - Kocham cię, Taj. Zawsze cię kochałam. I wcią\ się boję. - Wyciągnęła do niego rękę. Patrzył na nią, lecz nie poruszył się. - Nie odwracaj się ode mnie. - Pomyślała o utraconym dziecku. - Nie znienawidz mnie za to, co zrobiłam. Nie mógł zrozumieć, ale poddał się fali uczuć. Wydawało mu się, \e miłość wszystko wybaczy. Zbli\ył się do Asher i podniósł jej dłoń do ust.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plbialaorchidea.pev.pl
|