[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- No, trochę. - A. A. wyraznie się rozmarzyła. - Albo może jest raczej jak Dex? Nie uważacie, że bardziej przypomina Dexa? - Zabrzmiało to trochę dziwnie, bowiem gwiazdor przyszłego sezonu był ciemnowłosy, ciemnooki i w ogóle pod żadnym względem niepodobny do Dexa. Lauren jednak wcale nie była zaskoczona, bo potrafiła wyczuć dexoholiczkę na kilometr. Ta dziewczyna wpadła po uszy. Ale nic z tego; Dex przecież ma już dziewczynę, a poza tym nie będzie się zadawał z taką małolatą. - A. A., jak zwykle coś sobie ubzdurałaś - ucięła Ashley. - Wiecie co? Zadzwońmy do Billy'ego - zaproponowała. - Niech wie, co traci. Lauren, skoro tak się przyjaznicie z Billym, to dlaczego go nie zaprosiłaś? Szkoda, że nie ma go tu z nami. Lauren zamarła. - W samolocie nie wolno używać komórek - odpowie- działa pospiesznie - a tata nie pozwala mi dzwonić z telefonu pokładowego. Oberwałoby mi się. A poza tym, Billy nie lubi chodzić na zakupy - Lauren nie miała pojęcia, czy to prawda, ale z tego, co wiedziała o chłopakach, większość z nich nie przepada za łażeniem po sklepach, tak że niewiele ryzykowała takim stwierdzeniem. Ashley naburmuszyła się trochę, ale nie nalegała - ku uldze Lauren. Przez jakiś czas, kiedy wraz z A. A. zachwycały się, jak to uwielbiają ciemną czekoladę, a Lili wychwalała jej buty i nawet Ashley zasiadała łaskawie obok niej, Lauren wydawało się, że może naprawdę ją polubiły. Jednak pytanie Ashley rozbiło te rojenia w puch. Dopuściły ją do zamkniętego kręgu, bo Ashley liczyła, że Lauren poznaje z Billym Reddym. Tymczasem Lauren zamierzała jak najdłużej trzymać tę przynętę tuż przed ich nosami, lecz poza zasięgiem. Lauren doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że gdy tylko Ashley pozna Billy'ego, ona nie będzie już jej do niczego potrzebna i potężnym kopniakiem zrzuci ją z powrotem ze szczytów na niziny społecznej hierarchii. A poza tym co będzie, jeżeli zabierze je na mecz lacrosse'a, a Billy nawet jej nie pozna? Jasne, zaprosił ją, żeby przyszła na te rozgrywki. Ale może zapraszał każdego, kogo spotykał? Pewnie po prostu chciał być miły i zrobił to przez czystą uprzejmość. Tak więc spotkanie trzeba będzie odwlekać tak długo, jak tylko się da. -Jaki jest ulubiony film Billy'ego? - zaciekawiła się Lili. Dziewczyny wyraznie straciły zainteresowanie dla przygód filmowych bohaterów, skoro wypłynął ich ulubiony temat rozmów. - Zaraz... chyba Miasteczko Halloween - powiedziała Lauren, ponieważ był to ulubiony film Dexa. - O, super - westchnęła Ashley. - Szybkie pytanko: jak myślisz, woli truskawki czy mango? Lauren wzruszyła ramionami. Uznała, że tego naprawdę ma prawo nie wiedzieć. - Uważajcie, teraz jest najlepszy kawałek - powiedziała, próbując zmienić temat. Dziewczyny odwróciły się na sekundę w stronę ekranu - przystojny bohater wyznawał właśnie dozgonną miłość oniemiałej z zachwytu bohaterce - i czym prędzej powróciły do przerwanej konwersacji. - A po co ci ta informacja? - spytała A. A. - Zamierzasz wysłać Billy'emu kosz owoców? - No, żeby wiedzieć, jakiego błyszczyka użyć, kiedy będzie mnie całował, no nie? - zachichotała Ashley. A. A. także się roześmiała, ale Lili zrobiła minę, po której widać było, że uważa takie teksty za absolutnie niestosowne. Lauren z zadowoleniem stwierdziła, że nie tylko ona ma problemy w kwestii całowania się z chłopakami. Jakiś czas temu Ashley stwierdziła, że nie wyobraża sobie, jak można przed ukończeniem trzynastego roku życia nie mieć tego za sobą, jednak Lauren zamierzała jeszcze zaczekać - przynajmniej do swych trzynastych urodzin. - Lauren, mówiłaś, że on nie ma dziewczyny, tak? Mówiłaś, no nie? - odezwała się Lili niemal oskarżycielskim tonem. Owszem, tak właśnie im powiedziała, nie wiedząc zresztą, jak w rzeczywistości przedstawia się sytuacja. O ile wiedziała, choć nie była pewna, nie było to zgodne z prawdą. Słyszała bowiem plotki o pewnej lasce z Reed Prep - doszła jednak do wniosku, że lepiej będzie utrzymywać je w mniemaniu, że mają u niego jakieś szanse, czyli że jest do wzięcia, bowiem dzięki temu dłużej będą tolerować obecność Lauren w swoim gronie. - Nie, nie ma dziewczyny. Przecież mówiłam, że z nią zerwał - zapewniła Lauren, krzyżując za plecami palce obu dłoni. - Jak tam, wszystko w porządku? Wszyscy dobrze się bawią? - Jej mama zajrzała do salonu po raz setny, jednak tym razem miała już na głowie nieskazitelną fryzurę. Lauren drażniło, że mama tak się stara przypodobać jej koleżankom. Tak jak wtedy, kiedy zwróciła się do Dexa jego pełnym imieniem, co normalnie nigdy jej się nie zdarzało. Widać było gołym okiem, że obecność Kliki jest dla niej takim samym stresem jak dla Lauren. Mogłaby jednak trochę wyluzować. Na tym właśnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plbialaorchidea.pev.pl
|