[ Pobierz całość w formacie PDF ]
miasto, nowa grupa przyjaciół. Mo\e czas na nowy wygląd? A mo\e powinnam jednak pokazać się w kucyku i w bluzie? Zerknęła na Evana, który parkował samochód za kilkunastoma innymi przed wielkim kamiennym domem Christiana Todda. Nic czulą się sobą, co jej jeszcze bardziej utrudniało radzenie sobie z nagłym chłodem Evana. Kiedy zeszła mu na spotkanie, słowem nie skomentował jej fryzury ani stroju. Odkąd wyjechali z domu, prawie się do niej nie odzywał - nawet na nią nie spojrzał. Gdyby mogła potrzeć obdarty schowek na rękawiczki i wywołać stamtąd jakiegoś d\ina, jej jedynym \yczeniem byłoby poznać myśli Evana. Zgasił światła i na moment zapadła cisza. Potem kilka osób przeszło obok samochodu, gadając i się śmiejąc. Evan odpiął pas i zwrócił się w stronę Megan. -Wiem, \e to głupio zabrzmi, ale moim zdaniem nic powinniśmy tam wchodzić razem - powiedział. -Hm? -Okay, posłuchaj. - Evan odchrząknął. - Uh, no więc Halley trochę mi dała popalić przez ostatnich kilka dni i to wszystko w pewnym sensie przez ciebie. -Co? - Megan zamrugała gwałtownie. Evan spojrzał na sufit kabiny i wziął głęboki oddech. -No więc tak: Hailey i ja chodzimy ze sobą ponad rok i mo\na by pomyśleć, \e to ju\ dość długo, \eby ona, no wies2, nabrała do mnie zaufania, ale odkąd się tu pojawiłaś, traktuje mnie jak wroga numer jeden. -Wydaje mi się, \e to mnie nie cierpi - powiedziała Megan, odwracając wzrok. -W ka\dym razie ona zawsze bywała dosyć zazdrosna. Ale twoja obecność w naszym domu... to dla niej za wiele dokończył Evan z zakłopotaniem. -No i...? A czy to mój problem? Co, u diabła, mam niby zrobić? -No więc uwa\am, \e będzie lepiej dla wszystkich, jeśli my nie... Jeśli unikniemy dzisiaj jakiejś sceny - powiedział Evan z nadzieją w głosie. - Rozumiesz, o co mi chodzi? -Taa, jasne. - Megan usiłowała zdobyć się na współczujący ton. Zazgrzytała zębami i zacisnęła pięści. Czy on nie widział, jak tej Hailey odbija? Jak mógł się temu tak po prostu poddawać? I tyle z wieczoru nieskończonych mo\liwości. Czekał ją za to wieczór niezręcznego szwendania się solo. -Pewnie myślisz, \e jestem totalnym palantem, co? - odezwał się Evan smutnym tonem. Megan musiała zagryzć wargę, \eby nie zawołać na cały głos: Tak!", ale jakoś wzruszyło ją to, \e liczył się z jej zdaniem. Otworzyła drzwi samochodu. -Wiesz co? To nie ma znaczenia - rzuciła. - Baw się dobrze. Trzasnęła drzwiami i poszła w górę podjazdu tak szybko, jak tylko pozwalała wąska spódnica. Kilka osób wchodziło właśnie do domu. Przez otwarte drzwi z głębi dolatywały śmiechy, okrzyki i muzyka. Megan zabiło serce. Nagle ogarnęła ją fala takiego zdenerwowania, \e a\ poczuła mdłości. Ale nic miała zamiaru pokazać tego Evanowi. Przełknęła z trudem, wyprostowała się, odrzuciła w tył falujące -jak nigdy - włosy i weszła do środka. Od: Strzelec5525@yahoo.com Do: Zakręcona@rockin.com Temat: Przewodnik po chłopcach Megan przewodnik po chłopcach Zapis szósty Uwaga nr 1: Chłopcy są humorzaści. Jakby miewali zespół napięcia przedmiesiączkowego. Uwaga nr 2: Chłopcy są kapryśni. Kapryśni jak Trący Dale-Franklin w sklepie. Uwaga nr 3: Chłopców trudno rozszyfrować. jakbyśmy jeszcze tego nie wiedziały. & Rozdział 9& O mój Bo\e! Tessa! Przyszłaś! Megan weszła do holu i natychmiast jakaś dziewczyna rzuciła jej się w ramiona, obejmując ją zdecydowanie zbyt mocno. Od panny jechało pi\mowymi perfumami, a jeden z jej sztywnych, jasnych loków wpadł Megan prosto w usta. Smak miał kwaśny. -Wiedziałam, \e przyjdziesz! - krzyknęła dziewczyna prosto do ucha Megan. Polowa piwa z jej plastikowego kubka wylała się na podłogę za plecami Megan. - A więc mi wybaczyłaś, tak? Bo przysięgam, \e nie chciałam go pocałować. Ja tylko, no wiesz... Jakoś tak. Megan językiem wypchnęła z ust włosy dziewczyny. Kilku facetów schodzących po schodach z piętra zauwa\yło to i parsknęło śmiechem. -Uh... Nic jestem Tessa - powiedziała Megan, z za\enowaniem poklepując dziewczynę po plecach. Jasnowłosa odsunęła się, przyjrzała się Megan i skrzywiła. -No to kto ty, do diabła, jesteś? -Uh... Przepraszam - mruknęła Megan. Prześliznęła się bokiem przez hol i weszła do pokoju po prawej stronie, gdzie impreza rozkręciła się na dobre. Otoczyły ją nieznane osoby, roześmiane, śpiewające, pokrzykujące do siebie przez pokój. Jakaś grupka facetów zmierzyła Megan wzrokiem od stóp do głów i naradziła się między sobą. Najwyrazniej zyskała niezły wynik, bo jeden z nich uniósł brodę i wykonał taki ruch, jakby chciał podejść i zagadać. Megan spanikowała i uciekła przez najbli\sze drzwi. W pokoju obok trwały jednocześnie cztery rozgrywki Jengi na stole do bilarda pokrytym purpurowym filcem. Przynajmniej ze dwadzieścia osób tłoczyło się wkoło, obserwując grę. Megan przystanęła, kiedy swój ruch wykonał jakiś chudy, spocony facecik. Wie\a przez długą chwilę chwiała się, a potem przewróciła, rozsypując dokoła klocki. Tłum krzyczał, jęczał i wskazywał palcami. Chłopak pokiwał głową, machnął ręką, wziął piwo od swojego kumpla i wypił je trzema haustami. - Megan! Hej! - Z tłumu wyłonił się Finn. Kędzierzawe włosy miał potargane i ubrany był w koszulkę baseballową w kolorze czerwonego wina z szarymi rękawami. Przystanął i przyjrzał się Megan, jakby ją widział po raz pierwszy. - Twoje włosy wyglądają... O rany. Kręcą się. Megan roześmiała się i poczuła, \e się rumieni. - Tak, rzeczywiście - powiedziała. - Aadnie - stwierdził, kiwając głową z uznaniem. - Dzięki. Finn pociągnął łyk ze swojego kubka. - No i gdzie Evan? - Rozejrzał się wkoło. - Nie mam pojęcia - odparła Megan. - A gdzie Kayla? - Och, poszła do łazienki! - wrzasnął Finn, \eby przekrzyczeć tłum kibiców Jengi. - Szczerze
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plbialaorchidea.pev.pl
|