|
|
|
|
|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
w Alpach ani nie widziałem wie\y Eiffla. -Och. jest przereklamowana - stwierdziła Megan. -Widziałaś wie\ę? - spytał Finn. -Kiedy byłam mała. -No tak, ty te\ zwiedziłaś cały świat - powiedział Finn. A potem uśmiechnął się złośliwie. - Mo\e to ty powinnaś n nią chodzić. -Chyba nic jest w moim typie. Finn parsknął śmiechem, a Megan uśmiechnęła się promiennie. -No có\, Kayla z pewnością nic grałaby w piłkę no\ną. Opuścił wzrok i zdjął z nogawki d\insów okruch wyschniętej farby. Megan wzięła głęboki oddech. -Posłuchaj. Finn, mieszkałam w ró\nych miejscach i poznałam wiele osób, i wiem, \e niektórzy zawsze znajdą powód, \eby ię czuć lepsi ni\ wszyscy inni - powiedziała. - I chyba Kayla nale\y do takich ludzi. Ona nie rozumie, \e tylko dlatego \e macie ró\ne doświadczenia \yciowe... upodobania i pasje. jeszcze nie jest w niczym od ciebie lepsza. - Megan przegryzła wargę. - Czy to w ogóle brzmi sensownie? -Owszem, taa - mruknął Finn. -A jeśli jej się wydaje, \e jest od ciebie lepsza, to po prostu się mli - oznajmiła stanowczo Megan. - I nic jest ciebie warta. Finn podniósł oczy na Megan, a ona nagle poczuła się strasznie skrępowana. Ale wszystko mówiła szczerze. Wiedziała, \e ma rację. Jednak onieśmielało ją przeszywające spojrzenie Finna. -Mogę cię namalować? - spytał. Megan zamrugała. -Okay, chocia\ to ostatnia rzecz, jaką się spodziewałam od ciebie usłyszeć. Finn zdejmował portret Kayli ze sztalug, zanim jeszcze fala gorąca znikła z twarzy Megan. Nagle zaczął uwijać się jak w ukropie, czyścił pędzle, wyciskał farby na paletę, zwijał w kul- ki papierowe ręczniki i wrzucał je do przepełnionego kosza stojącego w kącie. -No to jak, mogę? zapytał. -Hm... chyba tak. - Megan ju\ zaczynała czuć się niezręcznie. Z pewnością nie nadawała się do roli modelki. Nigdy jesz nie widziała piegowatej dziewczyny z szerokimi ramiona i grubawymi kostkami u nóg na stronach magazynów z modą Trący. Ani razu. Finn zajął się ustawianiem sztalug, które stały zwrócone do przeciwległej ściany. Megan zaczęła podnosić się ze Stołka. -Czy mam...? -Nie! Nie. Zostań tam, gdzie jesteś. - Finn przestawił sztalugi tyłem do Megan. - Tak będzie dobrze. Podoba mi się to światło. Megan podniosła oczy na świetlik w dachu i niebieskie niebo ponad nim. -Będę musiała siedzieć bez ruchu? - spytała. - Nie bardzo mi to wychodzi. Finn wyszczerzył zęby i zerknął na nią znad czystego błejtramu. -Nie martw się. Jakoś sobie poradzimy. Megan siedziała i patrzyła, jak Finn szkicuje zarys jej portretu, lekko skrobiąc ołówkiem po płótnie. Był pogrą\ony w pracy, skoncentrowany, ale wydawało się, \e jego ramiona i dłonie poruszają się z własnej woli. Megan zafascynowana obserwowała chłopaka. Nawet kiedy podnosił na nią wzrok, nie mogła oderwać od niego oczu. Pod jego uwa\nym spojrzeniem Megan zrobiło się ciepło. Uniosła kucyk znad karku, \eby owiało ją powietrze. Końcówki włosów połaskotały skórę. Megan oddychała szybko i płytko -W porządku? zapytał. Megan natychmiast oblała się rumieńcem i odwróciła oczy. -Taa, jasne. -Bo mo\emy przerwać, jeśli chcesz - zasugerował Finn. -Nie, ja... Maluj dniej - wykrztusiła w końcu Megan Miała wra\enie, \e ona sama i wszystko dokoła jest naładowane elektrycznością. Mogłaby tak siedzieć przez cały dzień. -Dobrze - powiedział Finn. W całym ciele Megan czuła przyjemne, ciepło mrowienie. Przez ułamek sekundy \adne z nich się nie ruszało. Ciszę przerwały krzyki. Megan obróciła głowę w stronę drzwi szopy. Krzyki dobiegały z wnętrza domu, a potem zaczęły się zbli\ać. Wreszcie ze skrzypieniem otworzyły się tylne drzwi, potem trzasnęły i kłótnia rozległa się z efektem stereo surround. -Powiesz mi prawdę? Powiesz mi wreszcie prawdę? Evan wcią\ wykrzykiwał to samo zdanie. Finn upuścił ołówek i wybiegł z szopy. Megan deptała mu po piętach. Doug i Evan stali naprzeciwko siebie na środku podwórza za domem. Evan piorunował Douga dzikim wzrokiem, patrząc na niego z góry, a Doug miał twarz pokrytą czerwonymi pianiami. Stali o milimetry od siebie, Ian uciekł ze sceny awantury. -No, mów! Mów, co się siało - powtarzał Evan, popychając Douga obiema rękami. -Evan! - krzyknął Finn. -Sam ju\ wiesz. Czego się mnie czepiasz? - krzyknął Doug, znów podchodząc do brata o krok.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plbialaorchidea.pev.pl
|
|
|