[ Pobierz całość w formacie PDF ]
schodów. - Nie pomyślałam... Pokręcił głową. - Nie musisz tego robić. Nie zamierzam ci mówić, w czym masz spać, Maggie. Jednak w jego głosie słychać było napięcie, a stalowo- szare oczy pociemniały. Zastanawiała się, czy patrzy na nią z pogardą, czy z rozczarowaniem. - Nie ma sprawy. Gdy tylko wrócę do domu, znów będę spała w mojej ulubionej koszulce. Póki co, powin nam przyzwyczajać się do eleganckich rzeczy, które mi kupiłeś... Koniec ze świecącymi w ciemnościach żabami! - oświadczyła. Ethan zaśmiał się. - Na noc możesz wkładać, co tylko ci się podoba. Jesteśmy tu we dwoje, a wątpię, żeby ktokolwiek zechciał złożyć nam o takiej porze wizytę... - Spojrzał na jej dłu gie, nagie nogi. - Pozwól, że przyniosę ci szlafrok. - Kupiłeś mi wczoraj szlafrok - przypomniała mu. - Z białej satyny. Włożę go, w porządku? Odetchnął z ulgą, a może tylko tak jej się zdawało. - Chyba się jednak ubiorę. - Maggie? Odwróciła się, by na niego spojrzeć. - Wiem, że to dla ciebie trudne. Przepraszam - powie dział. - Ubierz się, jak chcesz. Przepraszam, że poczułaś się nieswojo i przyznaję ze skruchą, że patrzyłem na twoje nogi. Obiecuję, to się więcej nie powtórzy. Oczywiście, rozumiała go doskonale, przecież jechali na tym samym wózku. Ethan znajdował się w bardzo trud nej sytuacji. Zbyt wiele zależało od najbliższych kilku tygodni. Pragnął uratować założoną przez dziadka firmę od bankructwa, odzyskać honor i dobre imię. Pewnie gdy by miał wybór, obrałby inną metodę, ale Lionel był jego ostatnią szansą. Ona była jego ostatnią szansą. Ta myśl sprawiła, że poczuła się odrobinę lepiej. Uśmiechając się, stanęła przed nim, opierając ręce na biodrach. - Panie Bennington - powiedziała z najbardziej ary stokratycznym akcentem, na jaki potrafiła się zdobyć. - Raczy pan wiedzieć, że mój prapradziadek, książę Tarring- ton, z całą pewnością obarczyłby mnie odpowiedzialno ścią za nieodpowiedni strój. Zachowałam się karygodnie. Od tej pory chodzę tylko i wyłącznie w białej satynie. Więc napatrz się, ile się da, bo już nigdy więcej nie zoba czysz tych nóg! - zażartowała. Uśmiechnął się. - Dziękuję. W takim wypadku pozwoli pani, że zerknę po raz ostatni - powiedział nonszalancko, choć tak napra wdę mógłby godzinami patrzeć na jej długie i smukłe nogi. No cóż, nie powinna o tym wiedzieć. Maggie pisnęła i uciekła w stronę swojego pokoju. - Wygrałeś! Poddaję się! Przepraszam, że cię obudzi łam i przepraszam, że mam taką okropną koszulę nocną! Towarzyszył jej jego śmiech. - Wracaj szybko! Kawa będzie zaraz gotowa! Jakiś czas pózniej siedzieli przy kuchennym stole, po pijając lurowatą kawę Ethana. Podczas gdy on planował, czego będą się dzisiaj uczyć, Maggie kończyła swoją listę niezbędnych napraw. Ethan podniósł wzrok. - Jeżeli zamierzasz to wszystko naprawić, będę ci mu siał zapłacić. - Arystokracja nie pracuje za pieniądze - oznajmiła. - Proszę nie zapominać, panie Bennington, że w moich żyłach płynie błękitna krew - powiedziała z najwyższą powagą, na jaką było ją stać. - Arystokraci nie odróżniają młotka od śrubokrętu. Ja nie przyjmuję usług, za które nie zapłaciłem - nie dawał za wygraną. - Ależ zapłaciłeś, i to bardzo, bardzo dużo. - Ale nie tobie. - Ależ oczywiście, że mnie! Dzieci z Safe House bar dzo dużo dla mnie znaczą. To dzieci, które mają prawo, by los się do nich uśmiechnął. Potrzebują tego równie mocno, jak ja kiedyś. Dzięki tobie otrzymają szansę na lepsze życie. Wyjadą na miesiąc na wakacje i przez kilka tygodni będą się znowu mogły poczuć normalnymi, szczęśliwymi dziećmi. Wiem, jak to jest. Mieszkałam w sierocińcu, nim zostałam zaadoptowana przez Toddów. - Przekazując pieniądze na konto aukcji, nie myślałem o dzieciach - wyznał. - To nie ma znaczenia. Ważne jest, że im pomogłeś. - Strasznie długa ta twoja lista - zmienił temat. Wzruszyła ramionami. - Tylko kilka rzeczy. Nie zajmą wiele czasu. - To dobrze. Nie bierz na siebie zbyt dużo obowiązków i koniecznie powiedz mi, gdy tylko poczujesz się zmęczona. Chciała zaprotestować, powiedzieć, że nie musi się o nią martwić, że świetnie da sobie ze wszystkim radę, ale wcale nie była tego taka pewna.
?php include("s/4.4.php") ?>
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plbialaorchidea.pev.pl
|