WÄ…tki
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wojownika, który wymachiwał toporem i zachęcał Anglików, żeby się zbliżyli.
- Musieliśmy zabić już z tysiąc tych świń - rzekł Eddi, stojący po lewej stronie króla.
Edmund wiedział, że zaraz któryś z nich powie:  Czas już, aby się stąd wycofać, panie i
zostanie odesłany do diabła. Większość armii, tanowie i zwerbowani przez nich naprędce
wojownicy, i tak zaczęła już się cofać. Wykonali, co do nich należało. Wraz ze swym królem
przedarli się przez palisadę, zmasakrowali śpiących, rozbili warty przy rzece i podpalili tyle
statków, ile tylko zdołali. Ani przez chwilę jednak nie sądzili, że będą musieli stanąć w
otwartej walce z najlepszymi wojownikami Północy i nie mieli wcale zamiaru tego robić. To
była rzecz, którą powinien zająć się ktoś lepszy.
Tylko jeden wyłom, modlił się Edmund. Wszechmogący Boże, jeden wyłom w tej linii, a
przebijemy się do środka i zaatakujemy ze wszystkich stron. Wojna będzie zakończona,
poganie pobici. Nie będzie już porozrzucanych po polach ciał i dziecięcych trupów
wrzucanych do studni. Lecz jeśli uda im się wytrzymać jeszcze minutę, to wystarczy, aby
kosiarz naostrzył swe narzędzie... Wtedy to my zostaniemy zmiażdżeni, a mnie czeka los
Wulfgara.
Wspomnienie umęczonego tana zakłuło jego serce. Król odepchnął na bok Wiggę i ruszył
do walki z podniesionym orężem.
- Przebijać się! Przebijać! - krzyknął ile tchu w płucach, a jego potężny głos wibrował w
metalowej przyłbicy. - Temu, kto przebije się pierwszy, obiecuję skarb Raedwalda. I pięć
setek dla tego, kto przyniesie mi głowę Ivara!
Dwadzieścia kroków dalej Shef zebrał swój oddział uciekinierów. Wzdłuż wybrzeża
płonęły uszczelniane smołą statki wikingów rzucając swój trupi blask na walczących.
Wszędzie wokół namioty zostały zrównane z ziemią, a ich mieszkańcy zabici bądz ranni.
Tylko w jednym miejscu wciąż stało osiem czy dziesięć zabudowań, siedziby Ragnarssonów,
wszystkich dowódców, oraz ich gwardii i kobiet. Wokół tego właśnie miejsca trwała zaciekła
walka.
Shef odwrócił się do Alfgara oraz muskularnego rycerza stojącego na czele grupy pół
uzbrojonych i ciężko dyszących wieśniaków.
- Musimy przedostać się do tamtych namiotów. Tam właśnie znajdziemy Ragnarssonów.
A także Godivę - pomyślał w duchu. Auna oświetliła wykrzywioną ponurym uśmiechem
twarz rycerza.
- Spójrz - zwrócił się do Shefa wskazując coś palcem.
Chłopak dostrzegł sylwetki dwóch wojowników. Ich miecze wręcz wirowały. Każdy cios
był natychmiast odparowywany, uderzenia precyzyjne, dokładnie wymierzone. Rycerze
stosowali uniki, pomagali sobie tarczami, błyskawicznie zmieniali pozycje.
- Popatrz na nich. Z jednej strony zaprawieni w boju wojownicy naszego króla, z drugiej
najlepsi z piratów. Mówią o nich  drengir , twardzi,  herechempan . Czy sądzisz, że uda nam
się stawić im czoło? Mnie może udałoby się sprawić jednemu z nich trochę kłopotu przez
minutę. Ciebie nie znam, ale oni... - wskazał kciukiem wieśniaków - zostaną od razu
poszatkowani, jak mięso na kiełbasę.
- Lepiej stąd chodzmy - włączył się nagle Alfgar, a jego słowa wywołały poruszenie
wśród wieśniaków.
- Nie - krzyknął rycerz chwytając Alfgara za ramię. - Posłuchajcie, to głos waszego króla.
Wzywa swoich wiernych ludzi. Posłuchajcie, czego od nich żąda.
- Chce głowy Ivara - krzyknął jeden z wieśniaków.
Nagle wszyscy rzucili się naprzód potrząsając włóczniami, pośród nich także rycerz.
On wie dobrze, że nic z tego nie wyjdzie, lecz ja znalazłem chyba sposób - pomyślał
naraz Shef i rzucił się w pogoń za swymi ludzmi. Zabiegł im drogę i gestykulując zmusił, aby
stanęli. Wspólnie pobiegli w stronę najbliższego z płonących statków.
Mimo brzęku metalu wikingowie także usłyszeli słowa króla. Wielu zrozumiało je bez
trudu, część wikingów od lat utrzymywała angielskie nałożnice, podobnie zresztą jak
wcześniej ich ojcowie.
- Król Jatmund żąda twej głowy! - krzyknął jeden z jarlów.
- Lecz ja nie chcę jego! - odkrzyknął Ivar. - Pojmijcie go żywego.
- Co chcesz z nim zrobić?
- Muszę nad tym pomyśleć. Będzie to jednak coś zupełnie nowego. Coś bardzo
pouczajÄ…cego.
Coś, co natchnęłoby ludzi otuchą, dokończył w myśli. Wciąż nie mógł się nadziwić, że
król takiego małego państewka jak to, miał tyle śmiałości, żeby zaatakować wielką armię w
jej własnym obozie.
- W porządku - zwrócił się do gaddgedlarów, którzy wciąż jeszcze nie włączyli się do
walki, tworząc ostateczną rezerwę. - Nie ma już na co czekać. I tak się nie przebiją. W
każdym razie nie tutaj, przy namiotach. Teraz, na mój rozkaz pójdziecie do natarcia. Nie
włączajcie się jednak do walki. Macie pojmać króla Jatmunda. Widzicie, jest tam. Ten niski
człowiek w wojennej masce na twarzy.
Ivar nabrał powietrza w płuca, aby krzyknąć parodiując króla Edmunda:  Dwadzieścia
uncji, dwadzieścia uncji złota dla człowieka, który przyprowadzi mi angielskiego króla! Nie
zabijajcie go! Chcę go mieć żywego! .
Zanim jednak otworzył usta, dostrzegł jak znowu otaczają go Irlandczycy, a Muirtach
wskazuje coś z przerażeniem.
- Spójrz, panie!
- Spada na nas płonący krzyż!
- Mac na hoige slan!
- Matko Boska, zmiłuj się nad nami.
- Na Odyna, co to takiego?
Ponad głowami walczących mężczyzn zamajaczył olbrzymi kształt podobny do krzyża,
monstrualnego płonącego krzyża, który rósł w oczach. Szeregi Anglików rozstąpiły się nagle,
Brand Zabójca skoczył do przodu z podniesionym toporem. Potężny krzyż runął na ziemię.
W jednej chwili ściany namiotów stanęły w płomieniach, a do odgłosów bitwy dołączył
teraz przerazliwy krzyk kobiet. Gaddgedlarowie rozpierzchli siÄ™ na wszystkie strony.
Nagle po płonącej belce nadbiegł jeden z wyzwolonych niewolników potrząsając
włócznią. Wymierzył ją niezręcznie w twarz Ivara. Ten zdołał ją odepchnąć ściągając grot z
drzewca. Wieśniak ponowił atak drzewcem i tym razem udało mu się trafić wikinga w bok
głowy. Cios był ogłuszający. Ivar zachwiał się i runął na ziemię, oczy przesłoniła mu
ciemność.
Przez szalejące wokół płomienie przeskoczyło jeszcze kilka postaci. Ivar rozpoznał jedną
z nich. To ten, który wygrał pojedynek przy stawie - pomyślał odzyskując świadomość. - A ja
sądziłem, że to jeden z naszych...
W tym samym momencie czyjaś stopa spadła na jego krocze. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bialaorchidea.pev.pl
  •  
    Copyright © 2006 MySite. Designed by Web Page Templates