WÄ…tki
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

sobie ceni tego psa.
 Kto miał rację?
Włożyła do kieszeni resztki królika.
 Sally Bright mi mówiła&
 Sally Bright mówi różne rzeczy.
 & że pan chciał tego szczeniaka wyszkolić na psa
gończego. I jeszcze, że szczeniaki bywają cenne. Kapralu Thorne,
jeśli panu zależy na Borsuku, zwrócę go. Chcę tylko wiedzieć, czy
się ktoś o niego będzie troszczył.
 Pies będzie mój i tyle.
 Czy jest coś złego w tym, że się lubi jakieś stworzenie?
Uczę muzyki, jak pan dobrze wie, a muzyka to jakby drugi język.
Po ćwiczeniach nieznane zwroty stają się zrozumiałe. Niech pan
powtórzy za mną, powoli:  Troszczę się o tego psa .
Nie powiedział nic.
 Co za onieśmielająca mina  drażniła się z nim.  Założę
się, że pan ją ćwiczy w lustrze. Pewnie wpatruje się pan w lustro
tak groznie, że ono pózniej pęka.
 Niech pani będzie rozsądna i pójdzie sobie stąd.
 Niestety, nie mogę. Przyszłam tu, żeby pomówić z panem
w cztery oczy, bo trzeba postawić sprawę jasno. Całe miasteczko
słyszało już o pańskich zaręczynach. Wszyscy mnie pytają, jak do
tego doszło, a ja nie wiem, co mam im odpowiedzieć. Czy ludzie
nie pytają o to również i pana? Co im pan wtedy mówi?
Wzruszył ramionami.
 Nic.
 Oczywiście. Jak mogłam zapomnieć? Nikt się przecież nie
spodziewa, żeby pan coś powiedział. Ale co innego z kobie&
Przerwał jej wrzask z drugiej strony muru.
 Gotowi? Trzy, dwa&
Rozległ się łomot.
A potem, po kilku sekundach, plusk.
 Dosypać więcej piasku do przeciwwagi!  krzyknął sir
Lewis do swoich ludzi.  Już prawie się nam udało!
 Z kobietami jest inaczej  panna Taylor podjęła zdanie tam,
gdzie je przerwała.  Pan tego nie rozumie. Kiedy dziewczyna się
zaręcza, inne chcą wiedzieć o wszystkim. O spojrzeniach, o
uściskach, o każdym wyszeptanym słowie. Nie mogę skłamać, nie
ścierpiałabym tego, wolę więc, żebyśmy trzymali się prawdy.
Zaręczyliśmy się wczoraj. Nasz pierwszy pocałunek nastąpił
podczas powrotu z Hastings. My&
Przerwał jej w pół słowa.
 Zaraz, zaraz. To pani gada ludziom o pocałunku?
Zaczerwieniła się.
 Jak dotąd jeszcze nie. Ale myślę, że będę musiała. Nie
ufają mi. Nikt nie chce uwierzyć, że się do siebie zalecaliśmy. No
bo przecież nie robiliśmy tego.  Spuściła oczy.  Och, to
beznadziejne. Nie powinnam się była nigdy zgodzić.
 Skoro to pani przysparza tyle kłopotu, niech pani zerwie
zaręczyny.
Otworzyła szeroko oczy.
 Nie mogę tego zrobić od razu. Wzięto by mnie za osobę
kapryśną, a nawet wyrachowaną. Która kobieta zaręcza się z
mężczyzną jednego dnia, a następnego dnia z nim zrywa tylko
dlatego, że zmieniła zdanie?
 Sporo kobiet tak robi.
 Ale ja nie jestem jednÄ… z nich.
Thorne wiedział o tym doskonale.
 Może Gramercy naprawdę są moimi krewnymi  ciągnęła 
i chcę, żeby mnie polubili i poznali taką, jaką naprawdę jestem. A
ja nie jestem kobietą, która zawiera małżeństwo z rozsądku. Będę
się więc czuła osobą nieuczciwą, chyba że zaczniemy trochę
udawać.
Thorne zmarszczył brwi. Czy ona chciała, żeby się
zachowywał jak zainteresowany nią wielbiciel? Nawykł do tego,
by się kryć z uczuciem do niej. Nie był pewien, czy potrafi
zachowywać się odwrotnie.
Otwierał już usta, żeby coś powiedzieć, gdy spoza muru
rozległ się kolejny krzyk:
 Gotowi?!
A potem nastąpiło kolejne odliczanie:
 Trzy, dwa&
Padł jeszcze jeden strzał z katapulty. Tym razem po kilku
sekundach ciszy Thorne usłyszał odległy plusk wody.
 Lepiej!  zawołał sir Lewis.  Siła strzału jest w porządku,
ale chybiliśmy celu. Muszę wyregulować mechanizm.
 Zróbmy tak  powiedział Thorne, gdy mężczyzni zamilkli 
jak pani mówi.
 A więc, przede wszystkim, co będziemy robić po ślubie?
Podobno wybierał się pan do Ameryki?
 Rzeczywiście. A więc pewnie pojechałaby pani ze mną.
 Do Nowego Jorku? Do Bostonu?
 Do Filadelfii, ale tylko po to, żeby się tam we wszystko
zaopatrzyć. Zamierzam kupić trochę ziemi w Indianie.
 W Indianie?  Mina jej zrzedła.  To brzmi bardzo&
prymitywnie.
Thorne przestąpił z nogi na nogę. Przez szczerby w ruinach
zamku mógł dostrzec błękitnozielony połysk zatoki i wody Kanału
poza nią. Najwyrazniej rozległe przestrzenie nie pociągały jej tak
jak jego. A on snuł już od pewnego czasu plany o własnym
kawałku ziemi. Przylgnął do niej myślami tak mocno, że niemal
czuł ją namacalnie pod palcami. Byłoby tam dużo urodzajnej gleby
dobrej do uprawy, zwierzyny do polowania i łowienia w sidła, a
także mnóstwo drzew do wyrębu.
Prawdziwa wolność i szansa, żeby żyć własnym życiem.
 Gdzie byśmy mieszkali?  spytała.
 Zbudowałbym dom.
 A co byłoby z moją muzyką? Nie mogę z niej tak łatwo
zrezygnować. Teraz mówimy o mnie. Każdy wie, że nie
zgodziłabym się wyjść za pana  ani za nikogo innego  gdybym
musiała ją porzucić.
 Postarałbym się dla pani o fortepian.  Nie miał pojęcia, jak
dałoby się go przewiezć w głąb lasów, ale takie kłopoty niewiele
dla niego znaczyły.
 A uczennice?
Machnął niecierpliwie ręką.
 W końcu pojawiłyby się dzieci.
 Uczyłam córki książąt i lordów. A tam miałabym się
zajmować dziećmi sąsiadów?
 Nie, ja miałem na myśli nasze własne. Nasze dzieci.
Uniosła brwi. Upłynęła dłuższa chwila, nim wreszcie
powiedziała:
 Och.
Nie przeprosił ją za tę insynuację.
 Teraz mówimy o mnie. Wszyscy wiedzą, że nie złożyłbym
pani ani innej osobie propozycji ożenku, gdyby nie miało chodzić
o małżeńskie pożycie.
Zarumieniła się. Thorne ujrzał nagle oczami wyobrazni ich
oboje w chacie z grubo ciosanego drewna, na wypchanym słomą
sienniku i pod pikowaną kołdrą. Tylko ich gorące ciała o piżmowej
woni. Osłoniłby ją przed zimnem i zgrają wilków. Usypiałby,
czując zapach jej włosów.
To był obraz niemal rajski, a tym samym nieosiągalny.
Rozumiał jednak, że jej wcale by się taki nie wydawał.
 A co z miłością?  spytała.
Uniósł raptownie głowę, zaskoczony.
 Z miłością?
 Czy kochałby mnie pan? A co z tymi wszystkimi dziećmi,
które mielibyśmy spłodzić? Czy mam uwierzyć, że śmiałby się pan
i bawił razem z nimi, że otworzyłby pan przed nimi swoje
kamienne serce?
Wpatrywał się w nią. Gdyby sądził, że może jej
kiedykolwiek coś takiego dać, zrobiłby to już kilka miesięcy temu.
 Nikt nie musi myśleć, że tu chodzi o miłość. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bialaorchidea.pev.pl
  •  
    Copyright © 2006 MySite. Designed by Web Page Templates