WÄ…tki
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ryka. Od półgodziny usiÅ‚owaÅ‚ zyskać posÅ‚uchanie. Zda­
rzyło się to po raz pierwszy - do tej pory Bolingbroke
przyjmował Gilesa bardzo szybko.
Czyżby Henryk podejrzewał, że Giles jest w zmowie
z żonÄ…? W ciÄ…gu ostatnich dni zauważyÅ‚, że suzeren za­
chowuje się wobec niego bardziej oschle niż zazwyczaj.
Do diabÅ‚a z PhilippÄ… i jej idiotycznÄ… próbÄ… ratowania bra­
ta! Jeśli z powodu tej sprawy popsują się jego stosunki
z Henrykiem Bolingbrokiem, będzie żałował, że w ogóle
jego noga postała w zamku Alban i że zmusił Philippe do
małżeństwa, pomyślał gniewnie.
Zaraz jednak, nie po raz pierwszy zresztÄ…, gdy w grÄ™
wchodziÅ‚a PhilippÄ…, zacietrzewienie ustÄ…piÅ‚o miejsca czu­
Å‚oÅ›ci i przywiÄ…zaniu do żony. Nie bÄ™dzie żądaÅ‚ unieważ­
nienia ich związku. Zatrzymał się raptownie i wpatrzył
niewidzÄ…cym wzrokiem w jednÄ… z bogato zdobionych
tarcz heraldycznych, które wisiaÅ‚y na Å›cianie. Gilesa po­
raziÅ‚a myÅ›l o tym, że Phila mogÅ‚aby stracić życie z powo­
du tej sprawy.
W tym momencie otworzyły się drzwi i paz dał znak
Gilesowi, że może wejść. ByÅ‚o już pózno i Henryk znaj­
dował się w łożu. Siedział oparty o olbrzymie poduszki.
- Gilesie! Miło cię widzieć!
Powitanie brzmiało szczerze.
- Wasza Wysokość. - Giles ugiął kolano, co zawsze
czynił w obecności Henryka. - Wdzięczny jestem, panie,
że zechciałeś mnie przyjąć.
- Wybacz, że ostatnio ciÄ™ zaniedbywaÅ‚em. ByÅ‚em za­
jęty sprawami wagi państwowej. - Wskazał pergaminy,
rozrzucone na przykryciu.
Giles skinął głową.
- O tak, sir. Na paÅ„skich barkach spoczywajÄ… losy kra­
ju. Mimo to chciałbym przez parę chwil zaprzątnąć pańską
uwagÄ™ sprawÄ… osobistÄ….
- Bez wątpienia chodzi o lady Philippe, twoją żonę -
odezwał się Bolingbroke. - Wyznaję, że jej zachowanie
wprawiło mnie w zdumienie.
- Ja również byłem zaskoczony. Odwiedziłem ją
w Tower i...
- Czy ma wszystko, czego jej potrzeba? Nie chciałbym
przysparzać jej dodatkowych cierpień. Nie widziałem, co
się stało, ale Henry Percy jest przekonany, że próbowała
pomóc bratu nacierającemu na ciebie kopią, i w ten sposób
przyczynić się do uratowania króla. Choć mojego kuzyna
nie trzeba ratować... ale to zupeÅ‚nie inna sprawa. Powia­
dasz, że widziałeś się ze swoją żoną?
- Tak, sir. Jestem pewien, że choć postąpiła pochopnie
- coraz częściej się przekonuję, że działa bez namysłu -
przyznał Giles - nie miała żadnych złych zamiarów, ani wobec
mnie, ani Waszej Wysokości. Chciała uniknąć rozlewu krwi,
mojej i jej brata. Zamiar godny pochwaÅ‚y, choć wykonanie po­
zostawia wiele do życzenia. - Zamilkł na chwilę i odważył się
spojrzeć Henrykowi prosto w oczy. - Nie zasługuje chyba na
dalszą karę za swój nieprzemyślany postępek.
Henryk spojrzał nań spod zmarszczonych brwi.
- A co powiada Percy?
Giles przestąpił z nogi na nogę. W ciszy sypialni
zadzwięczały jego ostrogi.
- Jeszcze z nim nie rozmawiałem, Wasza Wysokość.
Przed wyjściem z Tower odwiedziłem Rogera d'Albana.
Jest w ponurym i napastliwym nastroju. Powitał mnie
obrazliwymi słowami, skierowanymi zarówno pod moim
adresem, jak i swojej siostry. Potwierdza, że próbował
wciągnąć ją do spisku, ale odmówiła. A potem wdarła się
między niego i jego cel - którym akurat byłem ja.
Twarz Henryka złagodniała.
- Zawsze w pierwszym szeregu, co?
Giles uśmiechnął się przelotnie, po czym ciągnął:
- Uważa, że jego wÅ›ciekÅ‚ość, spowodowana zachowa­
niem siostry, jest usprawiedliwiona. Gdyby kto inny pro­
wadziÅ‚ kontratak, Phila pewnie zostaÅ‚aby na swoim miej­
scu. Przysięga, że bała się o mnie i czuje się winna, gdyż
milczaÅ‚a, zgodnie z przysiÄ™gÄ… zÅ‚ożonÄ… bratu, i nie ostrzeg­
Å‚a mnie o jego zamiarach.
Henryk wpatrywaÅ‚ siÄ™ przez chwilÄ™ w swego zakÅ‚opota­
nego dworzanina.
- A kogo ona popiera? - zapytał nagle. - Ryszarda czy
mnie?
- Wasza Wysokość, wydaje mi się, że w tej chwili
czynnie nie popiera żadnej strony. Ryszard jest jej królem,
bożym pomazańcem, a rodzina d'Albanów zawsze była
lojalna wobec tronu. Podobnie jak my wszyscy - podkre­
Å›liÅ‚ gÅ‚adko. - Teraz ma możliwość przyjrzenia siÄ™ Ryszar­
dowi z bliska i wie, że Wasza Wysokość została srodze
skrzywdzona. Chce tylko, byście wyjaśnili między sobą
sporne sprawy. Ale - ciÄ…gnÄ…Å‚ Giles zdecydowanym tonem,
jakby spodziewaÅ‚ siÄ™ sprzeciwu - przede wszystkim po­
winna być lojalna wobec mnie, swego męża. - Podszedł
i ujÄ…Å‚ dÅ‚oÅ„ Henryka. UklÄ…kÅ‚ i uniósÅ‚ jÄ… do ust. - A ja je­
stem lojalny wobec Waszej WysokoÅ›ci - stwierdziÅ‚ spo­
kojnie. - Moja żona zaś pójdzie za mną.
- Możesz mi to przysiąc? - zapytał Henryk z błyskiem
rozbawienia w oczach. - To, co mówisz, trafia mi do prze­
konania. Porozmawiam z Northumberlandem rano, nim
wyruszy do Tower. Twoja żona działała najwyrazniej
w dobrych zamiarach, lecz bez zastanowienia. Ma wierne
serce, co w przyszłości wielce ci się przysłuży.
- Mam taką nadzieję, Wasza Wysokość.
- Zostanie uwolniona. Uważam jednak, że maÅ‚e prze­
sÅ‚uchanie, trochÄ™ niepewnoÅ›ci, mogÄ… okazać siÄ™ dobrÄ… lek­
cją na przyszłość. Zgadzasz się ze mną?
Giles uśmiechnął się z ulgą i powstał na nogi.
- Dziękuję z całego serca, Wasza Wysokość.
- Cieszę się, że małżeństwo ci się udało. Chroń to
szczęście. Ja zmarnowałem swoją szansę - przyznał [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bialaorchidea.pev.pl
  •  
    Copyright © 2006 MySite. Designed by Web Page Templates