WÄ…tki
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Właśnie wychodził zza rogu, gdy usłyszał ten sugestywny komentarz. Z wrażenia nie zauważył
czerwonego światła i wszedł na ulicę prosto pod nadjeżdżającą taksówkę. Otrzezwił go dopiero ryk
klaksonu i potok przekleństw, którymi obrzucił go kierowca.
- Chyba jesteś w samochodzie - zauważyła Sam. W tym momencie chciałby w nim być.
- Właściwie idę sobie Columbus Avenue. Przez twoje bardzo rozpraszające komentarze prawie
zginąłem pod kołami taksówki.
- Dlaczego idziesz piechotÄ… i dokÄ…d?
- Dzisiaj masz do mnie mnóstwo pytań.
- Znasz mnie przecież. Zawsze po seksie staję się gadatliwa.
- No tak. - Potrafili godzinami leżeć wtuleni w siebie, dzieląc się swoimi marzeniami i sekretami.
Odpędził niebezpieczne wspomnienie dawką kpiącego humoru. - To chyba dobrze, że poprzestaliśmy
na dwóch rundach, bo w przeciwnym razie już nigdy byś nie zamilkła.
- Zamierzam wybaczyć ci to, co właśnie usłyszałam. - Nagle spoważniała. - Zamiast powiedzieć mi,
dokÄ…d
116
Jackie Braun
idziesz, może wyrazisz swoją opinię na temat tego, dokąd my zmierzamy?
- Zastanawiam się nad tym, odkąd od ciebie wyszedłem.
-I?
- Jest mi przykro, że wyszedłem dziś rano bez pożegnania. Na swoją obronę dodam, że pocałowałem
cię, kiedy spałaś, i zostawiłem ci liścik przy ekspresie do kawy.
- Dzięki. Westchnął.
- Gdybyś była kimkolwiek innym, sprawa byłaby prosta. Spędzilibyśmy razem trochę czasu,
poznalibyśmy się lepiej. Wiesz, chodzilibyśmy na randki, rozmawialibyśmy, wygłupiali się.
- Powiedziałeś wczoraj, że zmieniliśmy się w ciągu siedmiu lat tak bardzo, że właściwie nie mamy
żadnej historii - przypomniała mu.
Michael się zatrzymał.
- Wiem, że tak powiedziałem. Ale to nieprawda, Sam. Przeszłość nas łączy, a ja mam ją przed oczami,
odkąd się obudziłem.
- Rozumiem.
- Nie - zaprotestował. - Wydaje mi się, że nie rozumiesz. Mnóstwo czasu po naszym rozstaniu zabrało
mi nauczenie się życia w pojedynkę. - Przypomniał sobie odkładane plany otwarcia agencji i dodał: -
W gruncie rzeczy nie wiem, czy w ogóle to potrafię. ,
To było cholernie szczere wyznanie, takie, którego się po sobie nie spodziewał. Poczuł się obnażony,
ale uznał, że musi być z Sam całkowicie szczery.
- Ja też tęskniłam - odparła Sam.
Siedem lat marzeń
117
Michael zamknął oczy. Boże, oni są parą. Nie mogą cofnąć się w czasie, by naprawić błędy, które
popełnili w przeszłości. Muszą się więc przekonać, czy są w stanie ruszyć dalej.
- Chyba oboje mamy dużo do stracenia.
- Tak - zgodziła się.
- Może poświęcimy kilka następnych dni na przemyślenie, czego naprawdę chcemy? - zasugerował.
- Masz na myśli spojrzenie na sytuację, gdy wzroku nie zasnuwa nam mgła hormonów?
- Aha. - Roześmiał się lekko.
- To chyba dobry pomysł - przyznała. -1 tak mnóstwo czasu spędzam teraz w pracy, wiesz, o czym
mówię.
Doskonale wiedział, co ją tak absorbuje. Kontrakt Herrimana.
Badania rynku. Zdobycie klienta tak dużego jak sieć luksusowych hoteli wymaga całej masy badań.
Sam doskonale o tym wiedziała i dlatego ostatnie kilka tygodni spędziła głównie na określaniu
docelowej grupy klientów. Nie było to łatwe, bo musiała się obejść bez danych wejściowych, ale
rezultaty uznała za zadowalające. Sieć była znana z udogodnień i usług na najwyższym poziomie,
przeznaczonych dla zamożnych gości, co nie oznaczało jednak, że nie mogłaby przyciągnąć także
klientów biznesowych i rodzin na urlopach.
Herriman miał hotele w każdej amerykańskiej metropolii i kilka placówek za granicą. Niektóre z nich
były obecnie odnawiane, Sam doszła więc pewnego wieczoru do wniosku, że to mógłby być dobry
pretekst dla startu nowej kampanii.
118
Jackie Braun
Potarła zmęczone oczy i spróbowała skupić się na wizualizacji reklamy telewizyjnej, ale rozpraszały
ją myśli o Michaelu. Prawie tydzień temu obudziła się sama po nocy wypełnionej nieziemskim
seksem. Co ciekawe, gdy spojrzała na pustą stronę łóżka, nie odczuła złości czy urazy, lecz ciekawość.
Co czuł Michael? Dlatego do niego zadzwoniła. Miała nadzieję, że uzyska jakąś wskazówkę.
Mnóstwo czasu po naszym rozstaniu zabrało mi nauczenie się życia w pojedynkę. W gruncie rzeczy
nie wiem, czy w ogóle to potrafię.
Wciąż w jej pamięci brzmiały jego słowa. Tak bardzo chciałaby zobaczyć jego twarz, gdy się do tego
przyznawał. Nie po to, aby sprawdzić, czy jest szczery, bo to usłyszała jasno i wyraznie, ale żeby się
tym rokoszować.
Jego szczerość nią wstrząsnęła, dlatego zgodziła się na jego propozycję, by przemyśleć sytuację,
zanim znów się zobaczą. Pomysł ten brzmiał wtedy rozsądnie. Teraz przekształcał się w prawdziwą
torturę, a jej ciało i umysł dochodziły do sprzecznych wniosków.
Jej głowa sugerowała, by odpuścić. To płomień, któremu najlepiej pozwolić się wypalić, by się nie
poparzyć tak, że nie będzie już nadziei na wyzdrowienie.
Jej ciało nakazywało wzniecić dawny żar. Warto będzie obrócić się w popiół, żeby choć przez chwilę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bialaorchidea.pev.pl
  •  
    Copyright © 2006 MySite. Designed by Web Page Templates