WÄ…tki
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

słem całkiem inne wrażenie.
- Facet trochę tchórzy - Simon wzruszył ramionami - ale Chloe powiedziała mi
dzisiaj, że jest pewna, że już niedługo się jej oświadczy.
Trevor powiódł wzrokiem po gościach.
- Jest tutaj?
- Nie. Wy... wyjechał służbowo. Dużo podróżuje. Jest... jest archeologiem.
Simon sam się sobie dziwił, z jaką łatwością te kłamstwa przechodzą mu przez
usta. Oczywiście wstydził się za siebie. Naprawdę bardzo się wstydził.
- %7Å‚artujesz.
Wstyd nie przeszkodził mu brnąć dalej.
- Skądże. Jego specjalnością są dinozaury. Teraz też jest na wykopaliskach. Jego
odkrycia mogą zmienić teorię ewolucji.
Trevor był pod wrażeniem. Simon również. W końcu Chloe zasługuje na kogoś
wyjÄ…tkowego, nie?
- Mówisz, że często go nie ma. - Trevor trzymał się jednego wątku.
Niedoczekanie, bratku.
- Owszem. Ale już niedługo będzie więcej czasu spędzał w mieście. Wiesz, ślub i
tak dalej.
- Szkoda. Babka wygląda na taką, z którą może być zabawnie.
Zabawnie! Co za eufemizm. Takim jak ty chodzi tylko o łóżkowe igraszki. Simon
zazgrzytał zębami. Nie miał wątpliwości, że Trevor szykuje się do kolejnego podboju.
- To prawda, Chloe jest nieprzeciętna. Inteligentna, z poczuciem humoru. - Simon
wypił łyk wina. - Wiesz, że ma czarny pas w dżiu-dżitsu?
R
L
T
- Dżiu-dżitsu?
Simon wziął zamach i kantem dłoni przeciął powietrze.
- Dałaby ci radę.
Trevor zmarszczył czoło. Simon siłą się powstrzymywał, by nie wybuchnąć śmie-
chem. Sądząc po dziewczynach, z jakimi Trevor się zadawał, widać było, że lubi kobiety
silne, lecz zapewne nie aż tak silne, by mogły przerzucić go sobie przez ramię, a potem
gołymi rękami zmiażdżyć mu krtań.
- To jej sposób na zachowanie figury?
Cudownie. Interesuje go jej ciało. Co jest z nim?
- Nie. wiczy podnoszenie ciężarów. Potrafi wyciskać prawie tyle samo co ja.
Może tego teraz nie widać, ale kiedyś zastanawiała się nad kulturystyką.
Trevor skrzywił się z niesmakiem.
- Kulturystki mnie przerażają. Wyglądają jak Arnold Schwarzenegger w bikini. -
Właśnie to Simon chciał usłyszeć. - Dobrze, że zrezygnowała z tego pomysłu. Nie jest
muskularna, ale... ma czym oddychać.
- Silikon.
- Skąd ty to wiesz? - Trevor zmrużył powieki. - Byliście ze sobą?
- Ja i Chloe? - Simon wybuchnął śmiechem. Może odrobinę za głośnym i trwają-
cym sekundę za długo. Dumny był z wymyślonej historii. - Nie. Jesteśmy tylko przyja-
ciółmi.
Brwi Trevora uniosły się w górę. Simon podejrzewał, że ich idealny kształt jest
wynikiem zabiegów kosmetycznych.
- Jedno nie przeszkadza drugiemu.
Simon najchętniej by go znokautował.
- To nie tak, jak myślisz. Znamy się od dziecka.
Spojrzał w drugi koniec salonu. Chloe śmiała się właśnie z czegoś, co powiedziała
Shauna. Umiała słuchać. Nawet gdy się nudziła, potrafiła udawać, że chłonie każde sło-
wo rozmówcy. Podniosła dłoń i założyła sobie pasmo włosów za ucho. Błysnął srebrny
kolczyk. Małe kółeczka dostała od niego na dwudzieste pierwsze urodziny. Tyle lat póz-
R
L
T
niej wciąż je nosiła, chociaż nie były specjalnie efektowne ani kosztowne. Wtedy nie
mógł sobie pozwolić na nic bardziej okazałego.
- Jest dla mnie jak siostra.
Tubalny śmiech Trevora zagłuszył gwar rozmów.
- Pilnuj się bracie - ostrzegł. - Opinia publiczna nie lubi facetów patrzących na sio-
stry w ten sposób co ty teraz.
- Nie patrzÄ™...
Trevor nie dał mu dokończyć.
- Fatalnie, że spotyka się z innym.
Fatalnie, że nie spotyka się ze mną, pomyślał Simon.
Przecież wcale tego nie chcesz, wytknął mu głos rozsądku.
- Napijesz się? - Sam potrzebował kolejnego drinka.
- Z przyjemnością.
Dochodziła druga nad ranem. Simon ledwo trzymał się na nogach. Ostatni goście
żegnali się i spieszyli do taksówek, które dla nich wezwał.
Simon już wcześniej wysłał panią Benson do domu, a około pierwszej zwolnił
kelnerów i barmana.
Nareszcie został sam. To znaczy tylko z Chloe.
Znalazł ją w kuchni stojącą obok tacy z przekąskami i spoglądającą na nie pożą-
dliwym wzrokiem.
- Wara od faszerowanych pieczarek - rozkazał odpowiednio surowym tonem.
Chloe aż podskoczyła.
- Zjadłam tylko jedną. Zgoda, dwie, ale połowa upadła mi na podłogę, więc się nie
liczy.
- Ile wypiłaś?
Naliczył trzy kieliszki wina, ale nie spędził z nią całego wieczoru. Mogła wypić
czwarty, a nawet piÄ…ty.
- Za mało.
R
L
T
Westchnęła, podciągnęła się na rękach i usiadła na granitowym blacie. Jeden san-
dał na platformie uderzył o podłogę, zaraz potem drugi. Chloe poruszyła palcami stóp i
ponownie westchnęła.
- %7łałuję, że wieczór nie spełnił twoich oczekiwań.
Kiedy to mówił, ogarnęły go wyrzuty sumienia.
W końcu Trevor okazał zainteresowanie Chloe i gdyby nie wymyślone przez niego
kłamstwa, starłby się nawiązać z nią bliższą znajomość. Co do dżiu-dżitsu i ćwiczeń na
siłowni, nie mijał się aż tak bardzo z prawdą, ponieważ zeszłego lata Chloe zaczęła
uczęszczać na zajęcia aerobiku połączone z kickboxingiem, a kiedy rano biegali, często
trzymała ciężarki.
- Zaproponował mi randkę.
- Co? - wyrwało się Simonowi. - Kto?
- Trevor. Gnojek.
- Nawet po tym, co mu...
- Nawet po czym?
- Nieważne.
Chcąc zyskać na czasie, Simon włożył zimną faszerowaną pieczarkę do ust i go-
rączkowo starał się wymyślić jakąś wiarygodną odpowiedz. Niepotrzebnie się wysilał,
ponieważ ku jego zaskoczeniu Chloe stwierdziła:
- Miałeś co do niego absolutną rację. To nałogowy podrywacz najgorszego sortu.
Przyszedł z piękną i interesującą, chociaż trochę za bardzo zaabsorbowaną sobą dziew-
czyną, a kiedy tylko zniknęła w toalecie, odszukał mnie, mnie, rozumiesz, i nie wiadomo
dlaczego poprosił, żebym mu pokazała kilka chwytów sztuki walki.
Simon głośno przełknął.
- Zwir.
- Facet taki jak on to niebezpieczny gad, obojętnie jak bardzo przystojny.
- Więc mu odmówiłaś?
- Prawdopodobnie do końca życia będę tego żałowała, ale odmówiłam. Doszłam
do wniosku, że jeśli przyprowadzę go na zjazd, zacznie podrywać moją największą ry-
walkÄ™.
R
L
T
Simon nie miał zamiaru zaprzeczać.
- Cieszę się. Dobrze zrobiłaś. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bialaorchidea.pev.pl
  •  
    Copyright © 2006 MySite. Designed by Web Page Templates