WÄ…tki
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Poza tym pozostanie na miejscu ułatwiłoby tylko akcję przeciwnikowi.
Znalazła sposób, gdy czuła już niemal dotyk kordonu. Byli na skraju
miasta. Zza pobliskich kopuł wyłoniły się wierzchołki drzew okalających
ujście Mnethu. Tam zaczynał się szlak.
Wezwała Isera. Nie było już potrzeby zachowania milczenia, wejście w
kontakt z polami było sprawą pam chwil.
 Nie odzywaj się, zrobisz, co ci powiem. To jedyna szansa. Załóż
kaptur. Kiedy poczujesz moje uderzenie MocÄ…, natychmiast go zdejmiesz i
mszycie galopem w stronę tamtych drzew. Jeśli legioniści staną wam na
drodze, zabijcie, ich. Zanim otrząsną się po moim ciosie, powinniście
wyrwać się z okrążenia. Most na Mnethu nie jest strzeżony, a za rzeką już
tak Å‚atwo was nie znajdÄ…".
 A ty?"  ucieszyło ją to pytanie, choć padło wbrew jej nakazowi.
 Nie martw się o mnie. Jeżeli zdołam, podążę za wami, jeśli nie... " 
nie dokończyła. Straszny ucisk w skroniach był znakiem, że ich odkryto.
Uderzyła. Cios był skuteczny. Kordon załamał się i, nim ponownie
połączył pęknięte ogniwa, zobaczyła jasny płomień rozpalonych słońcem
włosów. Valowie dzgnęli piętami wierzchowce. Pobiegła ich śladem. Nie
musiała błądzić, wiódł ją jakby wyrąbany szlak, z którego zboczyć nie
sposób. Z tyłu i z boków smagały ją uderzenia pól. Były
nieskoordynowane, dlatego jeszcze żyła. To znaczy żyło jej ciało, jakimś
zwierzęcym instynktem prące jedyną wolną drogą. Mózg palił się żywym
ogniem, na próżno próbowała przeciwdziałać blokadą i pulsowaniem
strefy. Po chwili zaniechała beznadziejnej obrony, z jej pola zostały
okruchy niszczone z pełną precyzji nienawiścią.
Minęła zabudowania. Tu zobaczyła efekt swego ataku: kilka ciał
wijących się w agonii lub leżących nieruchomo, już martwych. Niektóre
spływały krwią, tym śmierć przynieśli valowie. Ich samych już nie było
widać. Biegła dalej, czując na twarzy coraz silniejszy chłód idący od
wody. Wpadła na most. Tu minęła jeszcze jedne zwłoki, most był jednak
pod strażą. Na szczęście valowie nie stracili głowy. Jej skołatany umysł nie
odczuł różnicy, a przecież od jakiegoś czasu nie była już atakowana.
Ciągle biegła, coraz częściej potykając się i podpierając rękami, coraz
jaśniej widząc, że wkrótce nie podniesie się po kolejnym upadku. I gdy
znów wstała i mszyła naprzód z przerażającą pewnością, że to już ostatni
wysiłek, że nie przemoże ponownego ataku słabości, chwyciły ją nagle
silne ręce i znalazła się w objęciach Itiego.
*
Klęska. Powszechna, druzgocąca klęska. Od stóp Smoczych Gór po
brzegi Morza Wiatrów umierali Iserowie. Na progach domostw, broniąc z
determinacją tego, czego ocalić już nie mogli, w gęstwinach lasów i
stepowych jarach, szukajÄ…c cienia nadziei w beznadziejnej ucieczce 
wszędzie, gdzie dopadły ich triumfujące sfory sług Mocy. Durlock
zawładnął krajem i władał nim w sposób bezwzględny i okrutny, jakby za
jedyny cel inwazji postawiono przed armią całkowitą eksterminację
zwyciężonego ludu.
Nad morze krwi, w której utonęła ziemia, wznosił się ostatni szczyt 
samotna wyspa: Irvion. Resztki tych, co zdołali ujść nawale, stanowiły jej
załogę. Oto co zostało z wielkiego Księstwa Iserii. Kaprys zwycięzców
pozostawił stolicę nietkniętą. Bo też i zdobywać jej nie było komu.
Tornowie po bitwie pod Kormem nie pojawili się więcej, zlecając
dokończenie dzieła swym wojownikom, a ci nie kwapili się zbytnio do
szturmu na potężne mury, woląc plądrować bezbronne państwo. Najezdzcy
ograniczyli się jedynie do zamknięcia twierdzy w szczelnym pierścieniu,
słusznie rozumując, że wiecznie bronić się nie będzie, a głód i choroby
zdobędą ją za nich.
Z bezsilną rezygnacją Oteiron patrzył z baszty na tysiące ognisk,
rozrzuconych po okolicznych polach. Patrzył codziennie. Większość czasu
spędzał na murach, wypatmjąc cudu, który nastąpić nie mógł. Był
komendantem twierdzy, został nim samorzutnie, z chwilą gdy
przekroczywszy bramy stwierdził, że poza nim wśród niedobitków nie ma
nikogo z wyższych dowódców. On sam ocalał dzięki temu, że w
momencie nadejścia tomów znajdował się poza centrum bitwy,
zaangażowany w potyczkę z odwodem eneików. Tornowie skoncentrowali
Moc na trzonie armii, lekceważąc widocznie nieistotny w ich mniemaniu
fragment walki. W ten sposób przeżyła większa część podległych mu
oddziałów, stanowiących dziś jedyną zorganizowaną siłę w zbieraninie,
jaką była załoga Irvion. Ocaleli także dlatego, że Oteiron nie czekał na
ostateczne rozstrzygnięcie. Widok srebrnego oddziału zgasił w nim [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bialaorchidea.pev.pl
  •  
    Copyright © 2006 MySite. Designed by Web Page Templates