Wątki
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dołożę do tej sumy, zleconej mi przez nieboszczkę
Adolfową! Całe życie pokuty za głupią litość! I ty masz
sumienie dziesiąty procent brać! To bezecne! I to Reni,
Reni!
Z tymi słowy wyszła już naprawdę. Józef wtulił głowę w
poduszkę i płakał jak dziecko.
Utrapień za wiele się zebrało.
Odwiedzali go też koledzy, długo i szeroko rozprawiając
o wypadku. Zgadzali się na jedno:
 Szelma Iwo! Frant, jakich mało! A to sianem się
wykręcił! No, zuch!
Reni nie był tego zdania, ale potakiwał. Gorzko mu było,
że Iwo się nie pokazywał; dla niego był to zawód okropny.
Z początku lada chwila spodziewał się go, potem
wstydził się za niego i tłumaczył nawet przed innymi. W
duszy miał ferment.
Ostatniego dnia, gdy się już zwlekał i po stancji się
suwał, przyszedł Michał. Obejrzał go okiem medyka i
zaczął mówić o słocie, grzejąc plecy u pieca.
 Co z tego będzie?  zagadnął wreszcie.
 Z deszczu?& Błoto!  odparł Józef udając, że dalej
mówi o pogodzie.
 A pewnie. Kto ma dziurawe buty, niech je łata!
 Ja mogę chodzić boso. Najmę się za frotera.
37
 Nie wiem, czy umiesz zaprawiać podłogi.
Umilkł i po chwili spytał:
 Jutro będziesz u rektora?
 Jutro.
 Maltas już ci wyprosił darowanie.
 Skąd wiesz?
 Od jego wnuczki. Daję jej korepetycję.
 Tak? Ano, to dobrze. Pójdę staremu podziękować.
 Warto. Bo chociaż żart zabawny, ale prawda byłaby
gorzką. Cóż Iwo? Był u ciebie?
 Nie, on taki roztrzepany& zapomniał!
 Jestem także sławny z dystrakcji, a jednak nie
darowałbyś mi zapomnienia. Ale to zwykłe. Darowujemy
wszystko tym, których sami ubraliśmy w różne cnoty, aby
upozorować przed rozumem bezsensowną sympatię!
Znowu zamilkł i rozmyślał z brwią zmarszczoną.
 Wiesz co, stary? Muszę ci coś powiedzieć; czuję, że
to będzie niedzwiedzia przysługa. Podły obowiązek
przyjaciela& otwieranie oczu nie pragnących tej operacji!
No, głupstwo! Klnij mnie& wolę to niż wiedzieć, że cię
wystrychnąć chcą na dudka!
Józefowi krew zamarła. Znał Michała, że o byle co nie
czyni takiego wstępu.
 No, gadaj! Traktujesz mnie jak histeryczkę!
 Iwona siostra za mąż idzie!
 Cha, cha, cha! Tylko tyle!  zaśmiał się hałaśliwie
Józef, odwracając się i coś nieistniejącego podnosząc z
ziemi.  A za kogo?
Zająkał się przy tym pytaniu.
 Za krewnego. Wiesz, ten Henio!
 Aha, pamiętam. Gruby, kędzierzawy& dobry
chłopak. Bywał u nich często. No& i to już pewne?
38
 Po Nowym Roku ślub.
 Kto co mówił?
 Matka. Pytałem się dzisiaj Iwona& Potwierdził.
Zastrzegł jednak, że na weselu nie będzie; zapewne się boi,
żebyśmy się nie wprosili!
Józef znowu roześmiał się hałaśliwie. Silnym się uczuł
nagle.
 Wyjdzmy!  rzekł.  Chce mi się zabawić.
 Chce ci się płakać!
 Broń Boże!  oburzył się, odwracając oczy od
towarzysza.
 No, więc pomówmy rozsądnie. Iwo nie jest dla ciebie
towarzystwem, jeżeli chcesz zostać człowiekiem.
 Nie będę już człowiekiem& nigdy, nigdy! 
wybuchnął Reni.  Po co? Dla kogo?
 Dla siebie chociażby! Dla kogo?& %7łycie długie;
znajdzie się ktoś co tego wart.
 Nazwiesz mnie kpem, jeżeli kiedykolwiek pokocham
jeszcze! Jeżeli chodzi o marnowanie czasu, wolę pić!
Rozpiję się!
Potem nagle stanął i spokojnie dodał:
 Dziękuję za ostrzeżenie. To zdrowo!
Kipiało w nim: wstyd, upokorzenie, ból, rozczarowanie.
Michał znowu plecy grzać zaczął i powoli, z namysłem
rzekł:
 Bardzo szanuję kobiety i do pewnego czasu każdą
traktowałem jak anioła. Nie udało mi się jednakże z nimi.
Lubiły się mną chwalić przed starszymi, między sobą
żartowały. Wszystkie moje kochania rwały się, każdy mnie
ubiegał. Wtedy jedna z życzliwych mi starszych, a jednak
wesołych, rzekła:
 Panie, czy pan zna Genezę?
39
 Znam. Cóż z tego?
 Nie zmieniaj pan natury rzeczy.
 Jak to?
 Ano: Bóg stworzył mężczyznę, a z żebra jego
niewiastę. Ona to dotąd czuje i nie lubi, gdy mężczyzna
traktuje ją, jakby on z żebra jej powstał. Niech czuje, żeś
pan starszy& koniecznie! Rozumie pan?
 Rozumiem!
Józef zaczął słuchać uważniej.
 Cytuję to zdanie dlatego, że pochodzi od kobiety i
żem potem wielekroć stwierdził jego słuszność. Zdaje mi
się, że tobie posłużyć może nadal. Nie umiemy się brać do
rzeczy!
 Spytam i ja o to której!  zaśmiał się Józef.
 Ba, wątpię, czy spotkasz równie szczerą! Ogół zdanie
to uważa za śmiertelną obrazę. Raczej zastosuj w praktyce!
 Nie chcę, nie chcę! %7ładnej praktyki, nigdy!
Chodzmy!
 Gdzie?
 Lepiej się czuję. Odbędę dzisiaj rektora. Jutro do
roboty się wezmę. Trzeba tęgo pracować.
 Cieszy mnie to. To znak, żeś kochał tylko fantazją!
Wyzdrowiejesz prędko. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bialaorchidea.pev.pl
  •  
    Copyright 2006 MySite. Designed by Web Page Templates