[ Pobierz całość w formacie PDF ]
to na zewnątrz, jak i wewnątrz. Jej jasne włosy ze złotymi, słonecznymi błyskami spły- wały swobodną jedwabistą kaskadą na wydekoltowane plecy. Długa obcisła suknia wspaniale podkreślała jej kształty. Biały jedwab, wyszywany kryształkami Swarovskie- go, mienił się tysiącem barw przy każdym jej ruchu, ale nie był w stanie konkurować z blaskiem jej oczu. Jed nalegał, aby ślub odbył się z całą pompą, w kościele i w białej sukni. Całemu światu chciał pokazać swoją niewinną pannę młodą. Phoebe oczywiście zwymyślałaby go od szowinistów, gdyby wiedziała, jak bardzo dumny i zadowolony był z tego, że był jednym mężczyzną, z którym Phoebe się kochała. I tak pozostanie na zawsze, przyrzekł sobie. Była miłością jego życia... Była całym jego życiem. Bez niej byłby kompletnie zgubiony. - Dobrze się bawisz? Mam nadzieję, że to nie jest takie koszmarne, jak myślałaś - spytał, obejmując ją w talii i uśmiechając się do niej z czułością. - Tak. Ceremonia w kościele była naprawdę przepiękna. Nawet już trochę rozumia- łam, co ksiądz do mnie mówił - zaśmiała się. - Miałeś rację, że nalegałeś na ten powtórny ślub - przyznała mężowi. Ale tak już było, że Jed zawsze miał rację. Nalegał na to wielkie wesele, tak samo jak nalegał, aby ciotka Jemmy przyjechała do nich po swoim powrocie z Australii i spę- dziła z nimi kilka tygodni. Teraz, poza krótkimi wyjazdami do Anglii od czasu do czasu, mieszkała z nimi na stałe w Grecji. Minął rok z okładem od chwili, w której Ben poznał swojego ojca. Teraz mówił już po grecku, jakby się tutaj urodził, i uwielbiał swoją liczną grecką rodzinę oraz przyjaciół. Phoebe też kochała ich wszystkich, a szczególnie swojego męża. Z każdym mijającym dniem jej miłość była silniejsza. Marcus nie pomylił się, przepowiadając, że będą razem bardzo szczęśliwi. Jej wspaniały mąż potrafił otworzyć się przed nią jak przed nikim in- nym wcześniej i wyznać jej miłość, do której nie chciał się przyznać nawet przed samym sobą. Nie miała już najmniejszych wątpliwości, że ją kocha, i ufała mu bezgranicznie. Stanęła na palcach i pocałowała go, przeciągając dłonią po jego ciemnych i gęstych włosach. - Kocham cię, żono - wyszeptał Jed. - Wyjdźmy stąd, bym mógł ci pokazać, jak bardzo. - Jak również cię kocham - odpowiedziała, przepełniona uczuciem szczęścia i wdzięczności do losu za taki dar. - Ale teraz masz już nie tylko dziedzica, ale jeszcze jednego w zapasie i małą królewnę na dodatek - uśmiechnęła się. - Może już wystarczy? - zażartowała, drażniąc się z nim. Jed był oszołomiony, gdy Phoebe oznajmiła mu, że znów jest w ciąży. Czekała po- nad trzy miesiące, aby mieć pewność, że tym razem wszystko będzie dobrze. Nie chciała też, żeby stał się za bardzo zaborczy w otaczaniu jej opieką. Wyznała mu, że musiała zajść w ciążę tej nocy, gdy kochali się po raz pierwszy po ich ponownym spotkaniu. Był zaskoczony, gdy się przyznała, że nie brała pigułek anty- koncepcyjnych od ich rozstania. Wówczas nie chciała, aby wiedział, że w jej życiu nie było żadnego innego mężczyzny. Ale jeszcze bardziej oszołomiony był, gdy się dowiedział, że będą mieli bliźnięta. Phoebe urodziła chłopca, Leo, i dziewczynkę, Leanne. Jed po raz pierwszy w życiu popłakał się ze wzruszenia. Phoebe, jego żona i matka jego dzieci, wypełniała jego życie miłością i radością, za które każdego dnia dziękował. Ale jak każdy świeżo upieczony mąż, musiał pamiętać o swoich obowiązkach. Dla- tego nie zwlekając, wziął Phoebe na ręce i ku zaskoczeniu wszystkich gości wyniósł ją z sali balowej do czekającej na nich limuzyny. Czekała ich kolejna niezapomniana noc poślubna.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plbialaorchidea.pev.pl
|