WÄ…tki
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wplątywać brata.  Musiałabym być ślepa, żeby się nie
zorientować. Proszę, daj z tym spokój. Nie jestem
84 CAROLE MORTIMER
w typie Gideona, a on z pewnością nie jest w moim
 dodała stanowczo.  Nigdy nie lubiłam takich aro-
ganckich typów macho.
 Ale...
 Przepraszam, moje panie...  rozległ się lodowa-
ty głos Gideona za ich plecami  Chciałbym przejść.
Molly zamknęła oczy, potem otwarła je i spojrzała
w sufit. I zamarła. Nad jej głową widniała róża  znak
firmowy Jamesa. Z wielkim wysiłkiem opanowała
napływające falą uczucia. Obróciła się szybko, licząc,
że Crys nie zauważyła jej reakcji ani nie domyśliła się
jej przyczyny  niepotrzebnie się jednak martwiła.
Inaczej Gideon, przekonała się z przerażeniem. Patrzył
na nią z wysuniętą gniewnie szczęką i błyszczącym
wzrokiem.
 Do zobaczenia pózniej  wyjąkała i szybko ru-
szyła w stronę swojego pokoju.
Z ulgą zamknęła za sobą drzwi. Nie było sensu
tłumaczyć się przed Gideonem  i tak by jej nie
uwierzył. Zwłaszcza że chodziło o Jamesa...
Omal się nie przewróciła, kiedy ktoś gwałtownie
pchnął drzwi jej pokoju. W progu stał Gideon.
 Co ty wyprawiasz?  burknął wściekły, wcho-
dząc do środka.
Z trudem przełknęła ślinę. Udawanie, że nie rozu-
mie, o co mu chodzi, nie miało sensu. Z drugiej strony
i tak nie uwierzyłby, gdyby mu powiedziała prawdę: że
przez krótką chwilę poczuła niezwykłą bliskość z Ja-
mesem i zapewniła go w duchu, że Crys znowu jest
szczęśliwa.
Wiedziała, jak głupio by to zabrzmiało. I jak nie-
ZWITECZNE SPOTKANIE 85
przekonująco  szczególnie w uszach kogoś mającego
o niej tak złą opinię jak Gideon.
 Kiedy wreszcie przestaniesz się zachowywać jak
zakochana idiotka?  warknął, zanim zdążyła coś
powiedzieć.  James nie żyje  dodał brutalnie, a po-
tem złapał ją za ramiona i lekko potrząsnął.  Nie żyje,
rozumiesz? Kiedy siÄ™ wreszcie z tym pogodzisz!
Molly poczuła, jak krew odpływa jej z policzków.
Nie zaprzeczała temu, że James nie żyje, ale to nie
powód, by o nim nie pamiętać. Szczególnie w święta
 czas radości i miłości, lecz także wspomnień o tych,
których już nie ma.
Pokręciła głową.
 Pogodziłam się...
 Nieprawda.  PotrzÄ…snÄ…Å‚ niÄ… znowu.  Nie
wierzÄ™.
 Nie obchodzi mnie, co myślisz...  mruknęła ze
ściśniętym gardłem.
 W takim razie...
Bez ostrzeżenia, bez żadnej wskazówki, co zamie-
rza zrobić, nachylił się i pocałował ją w usta. Była zbyt
zaskoczona, by zareagować, kiedy przyciągnął ją moc-
no do siebie, objął i zaczął gwałtownie pieścić war-
gami jej usta.
Jej oszołomienie trwało jednak tylko chwilę; już
po chwili zaczęła się opierać. Odepchnęła go od
siebie i odwróciła głowę, żeby uniknąć dotyku jego
ust.
 Przestań!  szepnęła, patrząc na niego z urazą.
 Gideon, przestań!  zawołała znowu.
Znieruchomiał; blady, z ponurą twarzą spoglądał na
86 CAROLE MORTIMER
nią zwężonymi oczyma, wciąż mocno trzymając ją za
ramiona. I całe szczęście  nie była pewna, czy zdoła-
łaby się utrzymać na nogach, gdyby ją puścił.
 Proszę, przestań...  jęknęła głosem drżącym ze
wzburzenia.
Czuła, że po prostu nie zniesie więcej. Ostatnie
dwadzieścia cztery godziny wydawały jej się niczym
stulecie. A dzień jeszcze nie dobiegł końca.
Gideon zamrugał, wciąż ze zmarszczonymi brwia-
mi. Pokręcił głową.
 Co ja robię, do diabła?  mruknął po chwili
zmieszany, wypuścił ją gwałtownie i cofnął się o krok.
Molly z trudem przełknęła ślinę.
 Nie wiem. Ale mam wrażenie, że po zastanowie-
niu będziesz tego bardzo żałował  dodała drżącym
głosem.
Jedyne, czego była absolutnie pewna, to że nie miał
najmniejszego zamiaru jej pocałować  w tamtym
momencie zapewne wydało mu się to po prostu naj-
szybszym sposobem, żeby ją uciszyć.
Wpatrywał się w nią przez kilka długich, zapierają-
cych dech chwil; nie była pewna, co zamierzał zrobić.
Biorąc pod uwagę, co się stało, sam chyba też tego nie
wiedział. Wreszcie znowu pokręcił głową z posępnym
wyrazem twarzy.
 Przepraszam za... cokolwiek to było  wyrzucił
gwałtownie i odwrócił się, najwyrazniej zaskoczony
własnym postępowaniem.
Molly ścisnęło się serce.
 Gideon!  zawołała, kiedy otwierał drzwi.
 Tak?  Spojrzał na nią.
ZWITECZNE SPOTKANIE 87
Zagryzła wargę, nie wiedząc, co powiedzieć; wie-
działa tylko, że nie chce, by odszedł tak po prostu,
skoro zostało między nimi tak wiele niewypowiedzia-
nych spraw. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bialaorchidea.pev.pl
  •  
    Copyright © 2006 MySite. Designed by Web Page Templates