[ Pobierz całość w formacie PDF ]
komputera, a następnie tłumaczył teksty na język włoski. Papież, gdy skończył dyktować, często pytał pomocnika: Co o tym sądzisz? . Również ten czas przeznaczony na pracę przeplatał modlitwą, a szczególnie aktami strzelistymi. Można powiedzieć, że przez cały dzień nie przestawał się modlić. Nierzadko któryś z sekretarzy szukając Ojca Zwiętego znajdował go w kaplicy: leżącego krzyżem, całkowicie pogrążonego w swoich modlitwach lub śpiewającego półgłosem podczas codziennej adoracji. O godzinie 11.00, z wyjątkiem środy, kiedy odbywały się audiencje generalne, rozpoczynały się prywatne i oficjalne wizyty. Przyjmowane były pojedyncze osoby i grupy. Biskupi, głowy państw i szefowie rządów, ludzie świata kultury, osobistości z różnych krajów. Na początku pontyfikatu audiencje przedłużały się nieraz do godziny 14.30. Papież nikogo nie odsyłał, nigdy nie przerywał rozmowy, pozwalał, aby siedząca przed nim osoba powiedziała wszystko, co jej leżało na sercu. Potem, z upływem lat, te spotkania zostały skrócone. Zbliżał się czas obiadu. Jan Paweł II zawsze zapraszał do stołu inne osoby. Dzięki temu dowiadywał się, co dzieje się na świecie i we wspólnotach chrześcijańskich. Na obiedzie bywali odpowiedzialni różnych kongregacji, którzy dokładnie informowali Ojca Zwiętego o pracy danej dykasterii. Podobnie, w przypadku przygotowywania podróży apostolskiej lub jakiegoś dokumentu, zapraszano osoby zaangażowane w daną sprawę. Najczęściej Papież słuchał lub zadawał pytania, zasięgał informacji o określonej sytuacji lub problemie. W czasie posiłku siedział odwrócony plecami do kuchni, przy jednym z długich boków prostokątnego stołu. Naprzeciw zajmowali miejsca goście, jeśli było ich tylko dwóch lub trzech. W przypadku większej liczby zaproszonych osób, zajmowano miejsca także po lewej i po prawej stronie stołu, gdzie zazwyczaj siadali osobiści sekretarze. Wraz ze mną, na przestrzeni lat, posługę tę pełnili: ksiądz John Magee, Irlandczyk, ksiądz Emery Kabongo pochodzący z Zairu, ksiądz Vincent Tran Ngoc Thu, Wietnamczyk, oraz Polak, ksiądz Mieczysław Mokrzycki, którego zwaliśmy Mieciem . Chciałbym też przypomnieć imiona sióstr z prywatnego apartamentu, Służebnic Najświętszego Serca Jezusowego: siostra Tobiana, siostra Eufrozyna, siostra Germana, siostra Fernanda i siostra Matylda, wszystkie Polki. Zwykle jadaliśmy potrawy kuchni włoskiej. Podawano makaron, potem mięso z warzywami, a do picia wodę i odrobinę czerwonego wina. Wieczorem zazwyczaj jakąś zupę i rybę. Jedynie na wielkie uroczystości powracała do łask kuchnia polska i wtedy siostry mogły się popisać: na pierwsze danie barszcz lub jakaś inna zupa; na drugie słynny kotlet z ziemnia- kami i surówką; potem ciasto, makowiec lub sernik. Papież jadał niewiele, ale próbował wszystkiego, co podano. Do tego przyzwyczaił się od czasów młodości, kiedy podczas wojny posiłki były bardzo skromne i głównym problemem pozostawało znalezienie kawałka suchego chleba czy kilku ziemniaków. Od tamtej pory Karol Wojtyła nie przywiązywał zbyt dużej wagi do jedzenia. Było jednak coś, co szczególnie mu smakowało: słodycze, zwłaszcza te włoskie. A także kawa: pił ją rano i po południu. Z upływem lat Ojciec Zwięty potrzebował dłuższego odpoczynku po obiedzie, czemu towarzyszyła modlitwa. Rzeczywiście, kiedy tylko było to możliwe, właściwie aż do śmierci, wychodził na taras, zarówno latem jak i zimą (wtedy zarzucał na siebie czarną kapłańską pelerynę). To było jego ulubione miejsce. Zatrzymywał się na rozważaniu przed różnymi obrazami, szczególnie przed małym ołtarzem z figurą Matki Boskiej Fatimskiej. Zawsze odmawiał cały różaniec, swoją umiłowaną modlitwę. W każdy czwartek odprawiał godzinę świętą, a w piątki - Drogę Krzyżową, niezależnie od miejsca, w którym się znajdował, nawet w samolocie czy w helikopterze, jak na przykład podczas lotu do Galilei. Dla niego Msza święta, odmawianie brewiarza, częsta adoracja Najświętszego Sakramentu, skupienie, pacierze, cotygodniowa spowiedz, praktyki religijne (do póznego wieku przestrzegał całkowitego postu) były podstawowymi elementami jego życia duchowego, to znaczy jego ustawicznego trwania w bliskości Boga. Chciałbym powiedzieć, że to absolutnie nie miało nic wspólnego z niezdrową dewocją. On był zakochany w Bogu. %7łył Bogiem. Każdego dnia zaczynał od nowa. Zawsze znajdował nowe słowa, aby modlić się i rozmawiać z Panem... Pod koniec dnia, na wieczornych audiencjach, przyjmował swoich najbliższych współpracowników: w poniedziałki i czwartki sekretarza stanu, we wtorki substytuta, w środy sekretarza drugiej sekcji Sekretariatu Stanu, zwanego przez dziennikarzy ministrem spraw zagranicznych , w piątki prefekta (od 1981 roku był nim kardynał Joseph Ratzinger) lub se- kretarza Kongregacji Nauki Wiary, a w soboty prefekta Kongregacji ds. Biskupów. Potem nadchodził czas kolacji. Również wtedy przychodzili goście. Przedstawiciele kurii rzymskiej, dyrektorzy biura prasowego i L'Osservatore Romano ; współpracownicy, z którymi Ojciec Zwięty przygotowywał szkice przemówień czy plan pracy; przyjaciele przyjeżdżający do Rzymu, jak ksiądz Tadeusz Styczeń, jego następca w katedrze etyki Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, który spędzał z nim wakacje. Dom Jana Pawła II był zawsze otwarty. Papież lubił przebywać z ludzmi, słuchał ich, interesował się ich sprawami, poruszał różne tematy. Miał przyjazne kontakty również z włoskimi osobistościami i politykami. Wśród nich był prezydent Republiki Sandro Pertini, blisko związany z Papieżem. Po zamachu na Ojca Zwiętego pozostał on w klinice Gemelli do
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plbialaorchidea.pev.pl
|