[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kierunku. Z twarzÄ… jakby wykutÄ… w kamieniu ważyÅ‚ włóczniÄ™ w dÅ‚oni. Obok staÅ‚ Vidar i uÅ›miechaÅ‚ siÄ™ lekko. Przecież ja w ogóle dla Vidara siÄ™ nie liczÄ™! pomyÅ›laÅ‚a ze zgrozÄ…. JeÅ›li przegra, bez cienia żalu znajdzie sobie innÄ…. - Tym razem mi siÄ™ nie udaÅ‚o - usÅ‚yszaÅ‚a za plecami cichy gÅ‚os Guttorma. - Ale jeszcze siÄ™ zobaczymy. O, nie! żachnęła siÄ™ w duchu Inga. Nawet jeÅ›li byÅ› przychodziÅ‚ prosić pięćdziesiÄ…t razy o mojÄ… rÄ™kÄ™, to i tak nie masz żadnych szans. Wreszcie Ormund uniósÅ‚ włóczniÄ™ i cisnÄ…Å‚ jÄ… z ogromnÄ… siÅ‚Ä… w stronÄ™ miejsca, gdzie nadal wbita w ziemiÄ™ tkwiÅ‚a włócznia Vidara. Inga przez chwilÄ™ zapomniaÅ‚a niemal oddychać. Z miejsca, w którym staÅ‚a, trudno byÅ‚o ocenić, kto rzuciÅ‚ dalej. Ormund i Vidar ramiÄ™ w ramiÄ™ ruszyli przez pole w stronÄ™ mężczyzn, którzy mierzyli odlegÅ‚oÅ›ci. Inga zamarÅ‚a. Nagle spostrzegÅ‚a, że Vidar ze zÅ‚oÅ›ciÄ… wbiÅ‚ w ziemiÄ™ włóczniÄ™, którÄ… mu podano, i już wiedziaÅ‚a, kto zwyciężyÅ‚. Signhild podbiegÅ‚a do niej uradowana i objÄ™te zakrÄ™ciÅ‚y siÄ™ w kółko z radoÅ›ci. Inga rozpromieniÅ‚a siÄ™. Ormundowi zgotowano wielkÄ… owacjÄ™. Król Sigurd ujÄ…wszy IngÄ™ za rÄ™kÄ™, poprowadziÅ‚ jÄ… do opiekuna i oznajmiÅ‚ mu, że jeszcze siÄ™ bÄ™dzie musiaÅ‚ trochÄ™ z niÄ… pomÄ™czyć. Ta perspektywa nie przerażaÅ‚a widać Ormunda, bo, choć zmÄ™czony, z uÅ›miechem spojrzaÅ‚ na IngÄ™. - I co? - zapytaÅ‚. - Zadowolona? - Ormundzie... chciaÅ‚abym podziÄ™kować w taki sposób, który uważam za najwÅ‚aÅ›ciwszy, tak jak dziÄ™kowaÅ‚am ci za zÅ‚oty pas. Szkoda, że nie mogÄ™ tego uczynić. - RzeczywiÅ›cie, nie możesz - odrzekÅ‚ z nagÅ‚Ä… powagÄ…. - Ale zapamiÄ™tam twoje sÅ‚owa. Kiedy oddawaÅ‚a mu pelerynÄ™, popatrzyÅ‚a na jego szerokie barki i wÄ…skie biodra. WÅ‚aÅ›ciwie po raz pierwszy zobaczyÅ‚a, jaki jest zgrabny. Szeroki pas, który otaczaÅ‚ jego biodra, wykonany byÅ‚ z miedzi. PiÄ™knie grawerowany, pochodziÅ‚ najpewniej z jakiegoÅ› dalekiego kraju. Ormund dostrzegÅ‚ peÅ‚ne podziwu spojrzenie Ingi, uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ szeroko i objÄ…Å‚ jÄ…. - Chyba już czas, bym udaÅ‚ siÄ™ do kaplicy. Rycerze, którzy peÅ‚niÄ… tam straż, pewnie z przyjemnoÅ›ciÄ… wezmÄ… udziaÅ‚ w dzisiejszym Å›wiÄ™cie. PójdÄ™ ich zmienić. - A ja pójdÄ™ do swej izby trochÄ™ odpocząć - odpowiedziaÅ‚a Inga. - Ten turniej bardzo mnie zmÄ™czyÅ‚. - Doskonale ciÄ™ rozumiem - rzekÅ‚ Ormund z uÅ›miechem, ale jego gÅ‚os brzmiaÅ‚ poważnie. - Potem jednak obiecaÅ‚am Signhild przyjść na taÅ„ce. Och, Ormundzie, taka jestem ciekawa, nigdy jeszcze nie byÅ‚am na taÅ„cach. Chyba bÄ™dzie mi wolno? - OczywiÅ›cie. Baw siÄ™ dobrze. Ten wieczór należy do ciebie. - Tak, Ormundzie - szepnęła. - DziÄ™ki tobie jest tak niezwykÅ‚y. Chociaż niewiele brakowaÅ‚o, a skoÅ„czyÅ‚by siÄ™ fatalnie. - Wieczór jeszcze trwa - rzuciÅ‚ Ormund. ROZDZIAA XX Póznym wieczorem, kiedy księżyc wyÅ‚oniÅ‚ siÄ™ zza horyzontu i na szerokiej Å‚Ä…ce nad rzekÄ… zapÅ‚onęły ogniska, zaintonowano znanÄ… wszystkim pieśń o Sigurdzie. MÅ‚odzi poderwali siÄ™ i utworzyli wielkie koÅ‚o, wspólnie powtarzajÄ…c sÅ‚owa refrenu. Inga, która zdążyÅ‚a już ochÅ‚onąć po przeżytych emocjach, wÅ‚Ä…czyÅ‚a siÄ™ do zabawy. Szybko nauczyÅ‚a siÄ™ prostych kroków: dwa w prawo, cztery w lewo. I tak w radosnych plÄ…sach upÅ‚ywaÅ‚y godziny. TaÅ„czono raz szybciej, raz wolniej w zależnoÅ›ci od charakteru pieÅ›ni. Od czasu do czasu ktoÅ› odchodziÅ‚ ugasić pragnienie, ale zaraz przybywali nowi tancerze. Zwykle taÅ„czono w sali, tego jednak wieczoru zebraÅ‚o siÄ™ tylu goÅ›ci, że sala by ich nie pomieÅ›ciÅ‚a. W pewnym momencie podszedÅ‚ do Ingi elegancko odziany mÅ‚odzieniec, którego dziewczyna widziaÅ‚a po raz pierwszy, chwyciÅ‚ jÄ… za rÄ™kÄ™ i pózniej już jej nie odstÄ™powaÅ‚. Z poczÄ…tku tylko siÄ™ do niej uÅ›miechaÅ‚, ale wreszcie odważyÅ‚ siÄ™ zagadnąć. MówiÅ‚ uprzejmie i zajmujÄ…co o taÅ„cach i o piÄ™knym wieczorze. ByÅ‚ Szwedem, nazywaÅ‚ siÄ™ Torbjörn Eriksson i, jak mówiÅ‚, dopiero co przybyÅ‚ do miasta. ChwaÅ‚a Bogu, pomyÅ›laÅ‚a Inga, przynajmniej nie byÅ‚ Å›wiadkiem tego upokarzajÄ…cego turnieju. Szwed, który, jak siÄ™ okazaÅ‚o, byÅ‚ kupcem i przypÅ‚ynÄ…Å‚ jednym ze swych statków, wiele opowiadaÅ‚ o podróżach po caÅ‚ym Å›wiecie. Indze miÅ‚o siÄ™ z nim gawÄ™dziÅ‚o, obyty mÅ‚odzieniec bez trudu potrafiÅ‚ siÄ™ wznieść ponad obowiÄ…zujÄ…ce konwenanse i nawet Inga, dziewczÄ™ wychowane tak surowo, czuÅ‚a siÄ™ w jego obecnoÅ›ci swobodnie i naturalnie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plbialaorchidea.pev.pl
|