WÄ…tki
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- To wam obiecuję, że sam go znajdę - oświadczył Arek.
- Daj spokój - wysoki, szczupły, łysiejący blondyn około trzydziestki zwrócił się do
Arka. - Zostaw ich samym sobie. To nie giełda, nie musisz konkurować.
- Tym bardziej, że może przegrać - zagrzmiał Izegpsus.
Ta dyskusja wyglądała na prowokację. Najpierw Ilona, teraz Izegpsus targali ambicję
Arka insynuując, że nie da rady w pojedynku z  mózgowcami .
- Zaraz, zaraz - próbowałem uspokoić nastroje. - Płyniemy turystycznie i z nikim nie
chcemy konkurować.
- Klamka zapadła - Arek stanął naprzeciw mnie. - Adam, jesteś ze mną? - zwrócił się
do blondyna.
- Jak zawsze - odparł tamten.
- Szukamy osady Elderyka? - Arek wyciągnął do mnie dłoń jak do zakładu.
Spojrzałem na Piotra. Wzruszył ramionami dając do zrozumienia, że facet jutro
zapomni o sprawie.
- Tak - podałem mu swoją dłoń.
Adam przypieczętował układ, ściskając nasze dłonie.
ROZDZIAA CZWARTY
UKRYWAMY SI W DZICZY? " WSKAZÓWKA PROWADZCA DO
OSADY KSICIA ELDERYKA " AREK POSZUKUJE CMENTARZY "
PONURZY HARCERZE NA SZLAKU " WYPRAWA DO DBU
KAROLA MAAAKA " DZIWNE RZEyBY W OGRODZIE
Ułożyliśmy się do snu około północy. Następnego dnia wstaliśmy o świcie, szybko
przygotowaliśmy śniadanie i wypłynęliśmy na wodę. Było chłodno po wczorajszej burzy, a
słońce nie zdążyło jeszcze dostatecznie nagrzać powietrza.
Skierowaliśmy się na południe wzdłuż prawego brzegu. Po około półtora kilometra
przepłynęliśmy pod mostem drogowym i wpłynęliśmy na jezioro Gant, długie na niecałe trzy
kilometry i szerokie zaledwie na czterysta metrów. To wąskie jezioro było otoczone
wysokopiennym lasem. Potem wpłynęliśmy na Babięcką Strugę. To stosunkowo szeroka
rzeka, która wije się jak wąż wśród trzcinowisk otoczonych lasami porastającymi okoliczne
pagórki. Siedząc nisko w kajaku miało się wrażenie podróży po rzece w egzotycznym kraju.
Kilometr za maleńkim mostem drogowym, z prawej strony, zobaczyliśmy ujście rzeczki
Babant.
- Masz ochotę powalczyć z prądem? - zapytał mnie Piotr. - Jest szansa zobaczyć
trochę dzikiej przyrody. Przy okazji zgubimy tych Galindów.
- A ślady Gotów?
- Może wkrótce podam ci resztę wskazówek.
Skręciliśmy więc ku nieznanemu. Najpierw dopłynęliśmy do puszczańskiego jeziora
Tejsowo. Tutaj jakby czas się cofnął. Nie było śladów bytności człowieka, hałasu. Ta cisza
zaszokowała nas na tyle, że płynęliśmy siłą rozpędu, zasłuchani w odgłosy przyrody. W oddali
odzywały się żurawie, kilkadziesiąt metrów od nas zanurkował w wodę kormoran. Czapla
siwa dostojnie spacerowała przy brzegu. Kaczki zatrzymały się w swym wodnym przemarszu
wzdłuż trzcin.
- Jeszcze więcej dzikości? - szepnął Piotr.
Bez słowa skinąłem głową. Powoli zanurzając wiosła skierowaliśmy się ku wąskiemu
ujściu na południowym zachodzie, do jezior Kały i Krawienko. Na Krawno już się nie
przedzieraliśmy, bo widzieliśmy tam drzewa zwalone w nurt rzeczki. Na Krawienku
znalezliśmy cichą zatoczkę i kawałeczek plaży. Zostawiając odciski stóp na piasku, czuliśmy
się jak odkrywcy nowego świata. Przygotowaliśmy sobie po kubku mocnej herbaty i
rozkoszowaliśmy się jej smakiem, siedząc w cieniu i przyglądając się otaczającej nas puszczy.
O dziwo, w tej dziczy nie było komarów i gzów tak uprzykrzających życie wędrowcom.
- Mówiłeś coś o wskazówkach dotyczących grupy księcia Elderyka - przypomniałem
Piotrowi.
Nawet szept w tej głuszy brzmiał jak głośna rozmowa. Piotr wygodnie wyciągnął się
na piasku i jednocześnie pochylił się w moją stronę.
- Informacje o Elderyku pochodzą z relacji germańskiego kupca, który dotarł w te
strony w XI wieku. Pewnego dnia, w okolicach, jak to opisał, wielkich jezior zgubił się w
puszczy. Odłączył się od swojej karawany i nie mógł jej znalezć. W lesie, po kilku dniach
błądzenia spotkał, uważaj,  bogobojnych wojowników . Zabrali go do swojej osady, gdzie
była kaplica! Opis tego miejsca momentami bardziej pasuje do Atlantydy. Oprócz
chrześcijańskiej świątyni były tam kuznie, w których wykonywano doskonalą broń, podobną
do wikińskiej. Była tam biblioteka z papirusami! Dobrzy ludzie opowiedzieli wędrowcowi o
założycielu osady, księciu Elderyku, który miał przybyć na te ziemie z południa.
Towarzyszyło mu około 500 wojowników. Zakładali osady, próbowali podporządkować
pozostałe osady pruskie. Część siłą, część swoją przewagą cywilizacyjną. Sam Elderyk dotarł
aż do tego miejsca, gdzie jego ludzie bronili się przed sąsiadami. W końcu pozostawiono ich
w spokoju.
- Rozumiem, że nie znajdziemy tej osady od razu, ale czego powinniśmy szukać?
- Wzniesienia wśród bagien. Kupiec dotarł tam po tygodniowym rejsie rzeką zwaną
przez miejscowych  krętą .
- To Krutynia? - upewniałem się. - Przecież nazwa  Krutynia to z pruskiego  kręta
rzeka .
- I ja tak myślę.
- Czemu wybrali drogę wodną, a nie lądową? - dziwiłem się.
- Kupcy do większości osiedli galindzkich mogli dotrzeć z wody. Wędrówkę przez
puszczę mogli uznać za niebezpieczną. Potem kilka dni kursowali po ogromnych jeziorach,
od osiedla do osiedla. W tym celu przesiedli się z czółen na większe łodzie wiosłowe. W
pewnym momencie wydało im się nawet, że są nad morzem. Potem łodzie transportowano
lÄ…dem.
- Przetaczano je po ściętych balach drzew?
- Tak. Kupcy dotarli do szeregu jezior i wtedy nasz sprawozdawca się zgubił. Ci z
osiedla w puszczy odstawili go do jakiejś dużej osady pruskiej, w której była cała ekspedycja
kupiecka. Drogę odbył z zawiązanymi oczami. Przed odjazdem z osiedla potomków Elderyka, [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bialaorchidea.pev.pl
  •  
    Copyright © 2006 MySite. Designed by Web Page Templates