[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jase pomyślał, że ten Trembach to całkiem sympatyczny gość. - Jase Lassiter. - Wiem. Dwadzieścia minut pózniej Jase stał we względnie spokojnym kącie salonu z drinkiem w ręku. Sączył szkocką, Adam popijał swojego manhattana, i obaj przyglądali się ożywionym gościom. Kilka osób podeszło się przedstawić, ale Adam szybko i taktownie je odprawił. - Masz do tego dryg - zauważył Jase, gdy Adam umiejętnie spławił namolną blondynkę w obcisłej czarnej sukience. - Mógłbyś pracować jako bramkarz w moim barze. - Mam wrażenie, że na Saint Clair dyplomacja to za mało, żeby pozbyć się natrętów - zaśmiał się Adam. - Och, czy ja wiem? Klientela niedługo się zmieni. Słyszałem, że mają się u nas zatrzymywać statki turystyczne. - Mówiąc, nie odrywał oczu od Amy, która rozmawiała z gośćmi i co chwila wybuchała śmiechem. Jednak widział, że jest zdenerwowana. Poznał to po tym, jak uważała na każdy przedmiot, który brała do ręki, bojąc się, że go upuści. - Naprawdę jest w ciąży? - Słucham? - spytał uprzejmie Adam. Jase poczerwieniał. - Powiedziałem, że nie mogę uwierzyć, że jest w ciąży. - Och, jest. Od tygodni wydzwania do Mel po poradę. Adopcja, zabieg albo samotne macierzyństwo. Trudny wybór. - Zabieg?! - Aha. - Adam mówił takim tonem, jak gdyby gawędzili o pogodzie. - Ale Amy nawet nie chce o tym słyszeć. O adopcji też nie. Odkąd wróciła z Saint Clair, jest wiecznie rozdrażniona i wszystko leci jej z rąk. Dopiero dzisiaj wydawała się trochę spokojniejsza. - Rzeczywiście robi się nieuważna, kiedy trochę się zdenerwuje - przyznał Jase niemal z rozczuleniem. - Na Saint Clair ciągle tylko łapałem spadające kieliszki. - No proszę. - Niemożliwe, żeby była w ciąży - powtórzył z niedowierzaniem Jase, ale Adam milczał. Przecież Amy nie należy do kobiet, które kłamałyby w takiej poważnej sprawie. Jase zdążył ją nieco poznać przez tych kilka dni. Ufał jej jak żadnej innej kobiecie. Ona także musiała mu ufać, skoro chciała dać mu dom. Pokonał tysiące kilometrów, aby powiedzieć jej, że przyjmuje jej ofertę, ale w najśmielszych marzeniach nie przypuszczał, że oprócz niej może dostać także dziecko. Wieczór wlókł się niemiłosiernie. Jase zaczynał już myśleć, że przyjęcie nigdy się nie skończy, gdy nagle zostali sami. Amy zamknęła drzwi za siostrą i przyszłym szwagrem, po czym zwróciła się twarzą do Jase a. Boże, pomyślał, patrząc na jej drobną postać, jakaż ona krucha. Odstawił szklankę i chciał do niej podejść, ale zatrzymał się, zaledwie zobaczył, jak Amy zmienia się na twarzy. - Po co przyjechałeś, Jase? - Naprawdę tego nie wiesz? Zobaczyć się z tobą. Mówiłaś, że dasz mi dom& Uśmiechnęła się gorzko. - Jestem pewna, że zmienisz zdanie. Po co ci dom, w którym będzie się bawić dziecko innego mężczyzny? Aż jęknęła, gdy doskoczył do niej i chwycił ją w talii, a potem bez wysiłku uniósł ją z ziemi. Gdy spojrzała mu w oczy, pomyślała, że to pierwszy raz, kiedy naprawdę się go boi. - Dziecko innego? - powtórzył śmiertelnie spokojnie, ale oczy mu płonęły. - N& nie tak pomyślałeś? %7łe to dziecko nie jest twoje? Przecież nie wierzysz, że mogłam zajść z tobą w ciążę - wyszeptała, wpatrując się w jego zaciętą twarz. - Spałaś z kimś innym po powrocie do San Francisco? - spytał, mocniej ściskając ją w talii. - Nie! - wykrztusiła, opierając się dłońmi o jego ramiona, przerażona, że zrobi krzywdę dziecku. - I nie byłaś w ciąży, kiedy przyleciałaś na Saint Clair? - Jase, w moim życiu od dawna nie było nikogo innego. Zaschło jej w ustach, w szarozielonych oczach malowało się zdenerwowanie i szczerość. - Czyli ono musi być moje, prawda? - spytał już spokojniej. - Tak - odparła z rozpaczą. - W takim razie powinniśmy się pośpieszyć ze ślubem, nie uważasz? - zapytał, ostrożnie stawiając ją na ziemi. - Jase! Naprawdę mi wierzysz? - A mogłabyś mnie okłamać, Amy? - Och, nie, Jase. Nigdy. Nie umiałabym - wyszeptała oszołomiona.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plbialaorchidea.pev.pl
|