WÄ…tki
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Cichość, jakby anioł przeleciał, panowała chwilę. Cazita oczy podniosła łzawe na Konrada.
Zeno był smutny, ale ściskał dłoń jego i nie przeciwił się... Konradowi głos drżał, czuł, że
stawił w tej chwili los całego życia na głowę dziewczęcia, ale zarazem, że to było nieuchron-
nym.
Cazita milczała jeszcze, Konrad przyklęknął.
 Przyjmujecie mnie?
Podała mu rękę, patrząc na ojca... Zeno milcząco także głowę pochylił.
 Kuzynie Sabrone, pijcie zdrowie narzeczonego Cazity  zawołał Konrad.
 I niech Bóg błogosławi! niech Bóg błogosławi!  odezwał się głos od progu, w którym
niespodzianie pokazał się stary kapucyn.  Ale dajcież i mnie kielicha  dodał wesoło.
To niespodziane oświadczenie, przyjęcie, błogosławieństwo nawet, przybywające tak w
porę, wszystkich jakoś przestraszyło. Stało się to nie wiedzieć jakim sposobem i przed chwilą
nikt o tym nie myślał, nikt by tego nie przypuszczał. Konrad dziwił się swej odwadze, Cazita
swojej śmiałości, ojciec wewnętrznemu głosowi, który mu podyktował zgodę, Antonio sam
nie pojmował, jak tego dokazał, i chmurny był z tej zemsty, którą szczęście dwojga ludzi za-
pewnił. Ciotka stała osłupiała, a ryba stygła.
61
Kapucyn jeden, wychyliwszy kielich, pobłogosławiwszy narzeczonych, nie tracił czasu i
wziÄ…Å‚ siÄ™ do ryby.
Nikomu się też jeść już nie chciało.
Konrad kosztowny pierścień matki zdjął, drżąc, z palca  i zbliżył się do zapłonionego
dziewczęcia.
 Pani moja  rzekł poważnie  ten pierścień zaręczał dziada mojego i ojca, matka nosiła
go do śmierci, przekazała mi go umierając; niechaj on nas zaręczy w imię tych cnót domo-
wych, których był świadkiem. Ojcze Serafinie, pobłogosławcie raz jeszcze.
Cazita zdjęła też obrączkę z palca.
 Jest to skromny pierścionek matki mej także  rzekła  tej, po której dotąd ojciec mój
płacze... na progu nowego życia mieniamy wspomnienia rodziców.
To mówiąc, oddała mu obrączkę i poszła rzucić się na ramiona ojcu, który płakać począł.
Serafin mruczał modlitwę. Antonio poglądał z kąta, ręce złożywszy na piersiach.
 A! gdybym była wiedziała, na co tę rybę smażę  szepnęła ciotka Anunziata  i co ten
głupi Antonio zrobi... wolałabym ją była przypalić...
Pózno w noc Konrad sam jeden w gondoli, rozmyślając, wracał do  Maltańskiego Krzyża .
Był szczęśliwym, a jednak niepokój jakiś serce mu ugniatał... wspomnienia kraju, domu, łzy
Cazity, wylane na samo przypuszczenie opuszczenia Wenecji, troskami go poiły o przyszłość.
Spędził błogosławionych kilka godzin życia; mówił z nią poufale, chodzili długo razem z so-
bą nad brzegiem morza i nikt im teraz nie bronił długiej sam na sam rozmowy. Cazita przy-
znała mu się, że go kochała z każdą godziną więcej, on jej, że od pierwszego wejrzenia poczuł
się niewolnikiem... ale ilekroć chcieli mówić o dalszej przyszłości, zamierały im słowa na
ustach. On nie pojmował życia, tylko na swojej ziemi, ona nie rozumiała szczęścia, tylko u
brzegów Adriatyku. Kapitan Zeno słuchać nawet nie chciał o tym, że mu jedyną, ukochaną
jego córkę pochwycić miano i uwieść gdzieś za góry, w północne chmury i śniegi.
Konrad nie wiedział, co uczyni; na koniec pomyślał:  Co Bóg sam począł, niech kończy. 
I zatopił się w marzeniach o ślicznym dziewczęciu, które zapowiedziało, że nań oczekiwać
będzie rano i że razem dzień spędzą cały.
Nieznajomi sobie prawie a narzeczeni, tyle do mówienia mieli!
Na ostatek łódka przybiła do brzegu, kruczkiem przytrzymał ją stojący na kamieniach że-
brak i rękę suchą po datek wyciągnął; Konrad rzucił mu srebrną monetę całą i poleciał do go-
spody.
W progu stał Zanaro ciekawy i niespokojny; ale ujrzawszy go z dobrą miną, poweselał.
 Eccellenza! bawiliście długo... wieczór być musiał wesoły?
 Powinszujcie mi, gospodarzu...
 A! cóż się stało?...
 Jestem zaręczony z piękną córką kapitana.
 O! A Antonio?
 Zaręczył się z ideałem jakimś, którego imię tylko dosłyszałem.
 Niepodobna!...
 Tak jest.
 Cosa stupenda! Eccellenza! Zaręczony! Byćże to może!
I Zanaro, udając szczęśliwość wielką, widocznie niezupełnie rad był wiadomości; powieść
dla niego jakoś się za prędko i za nagle kończyła. Pojąć nie mógł, jak się obeszło bez intryg,
przeszkód, bitew, wykradania, do którego miał dopomagać i za które spodziewał się, że mu
zapłacą, bo plan był już osnuł stosowny.
 Cosa stupenda!  powtarzał kwaśno, przemyślając już naprędce, jak by na nowo szyki
pomięszać, wodę zamącić i wędkę na ryby zapuścić.
62
Ale tymczasem wymownym powinszowaniem w którym gwiazdy, słońce, księżyc, św.
Antoni Padewski i Jupiter zarazem, bogowie i anioły mięszali się w najpoufalszym stosunku,
odprowadził go aż do drzwi mieszkania, spiesząc wnet z nowiną niepomyślną do żony i córki.
Konrad wszedł i pobożne chłopię, upadł na kolana, aby się przed podróżnym obrazem Czę-
stochowskiej Matki pomodlić.
Był to stary, na blasze złoconej malowany obrazek, z jednej strony Chrystusa na krzyżu, z
drugiej Matkę Boską wystawiający, który nie opuszczał nigdy jego matki: był z nim w boju na
piersiach, zgiął się od kuli, od której go ocalił, a teraz słuchał modlitwy pierwszej narzeczo-
nego strwożonego szczęściem swoim.
Nie wiedział sam, jak długo trwało to nabożeństwo, gdy kilkakrotne westchnienie, w któ-
rym poznał głos Maćka, obudziło go nareście.
Wstał razniej na nogi i obrócił się do chłopaka, który za progiem pokoju przechadzał się z
założonymi na piersiach rękami, widocznie smutny i jakby na coś oczekując. Zaledwie ujrzał
swego pana wolnym, począł odchrząkiwać, dając znać, że ma coś do powiedzenia.
 No, a co ci tam Maćku? zawsze tak zle w tej Wenecji?
 I... czegoż by miało być zle  odparł węgrzynek  ono to dobrze, ale człek sobie różnie
myśli.
 O czymże, Maćku?
 A o czymże by, jaśnie panie, gdyby nie o swej biedzie...
 No! o jakiejże?
 Człek zwyczajnie sierota; ta przemyśla różnie, co z sobą dalej będzie robił.
 I ty więc myślisz już o przyszłości?
 A czemuż by nie, proszę pana.
I stęknął, widocznie nierad, że rozmowa jakiś obrót brała nie po myśli jego.
 Gdybyś ty mi, mój kochany, powiedział od razu, czego chcesz, a nie wybierał się jak
czajka za morze?
 Proszę jaśnie pana  schwycił się Maciek  ja bym se chciał do rzemiosła jakiego...
 Ty? do rzemiosła? gdzież? co? dlaczego? [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bialaorchidea.pev.pl
  •  
    Copyright © 2006 MySite. Designed by Web Page Templates