WÄ…tki
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

końcem gry, kiedy wszystko i tak było już nieodwołalnie
88 Virginia Kantra
stracone. Niestety, Mitchell i tak zdążył zle zagrać. Nie
zdołał odebrać rzuconej do niego piłki.
 Grał tylko cztery minuty, a i to zle!
Ann wzdrygnęła się na dzwięk głosu Roba. Stał tuż
obok niej z rękami w kieszeniach i patrzył na prze-
chodzących nieopodal chłopców.
 Widziałaś, jak wymachiwał rękami? Jak wiatrak.
Nieraz już widziała wybuchy niezadowolenia Roba,
kiedy okazywało się, że Mitchell raczej nie będzie
cudownie wysportowanym dzieckiem, takim, jak był
jego tatuś. Nie mogła siedzieć cicho, kiedy w ten sposób
krytykował jej syna.
 Przecież to trener kazał mu cały czas trzymać ręce
w górze...
 Wyglądał jak zepsuty wiatrak  prychnął Rob.
 A ty... Co ludzie powiedzą, kiedy zobaczą, że moja żona
pokazuje siÄ™ publicznie tak wystrojona?
 Pieliłam ogródek  usprawiedliwiała się zmieszana
Ann.  Ledwo zdążyłam na mecz.
 WyglÄ…dasz okropnie w tych szortach.
Ręce same podniosły się do góry, przyzwyczajone
chronić głowę. Ann zmusiła się, żeby trzymać je przy
sobie.
 Już nie musisz się tym przejmować, Rob. Jesteśmy
prawie po rozwodzie. Nigdy więcej nie będziesz się
musiał wstydzić, że jestem zle ubrana.
 Dobrze, że masz przynajmniej ładne nogi  mruknął.
 Dziękuję...  Wyjąkała. Była zdumiona, że nie
krzyczy i całkowicie zaskoczona niespodziewanym kom-
plementem.
 Jesteś atrakcyjną kobietą, Annie. Niezbyt często ci
to mówiłem, ale...
Odszukać szczęście 89
 Dziękuję  powtórzyła, ale nagle skóra jej ścierpła
ze strachu.  Czy mam zabrać Mitchella do domu? Skoro
już tu jestem...
 Nie. Wezmę go na lody.  Rob posłał jej najpięk-
niejszy ze swoich popisowych uśmiechów.  Trzeba go
jakoś pocieszyć.
Przez chwilę przypominał jej tamtego młodzieńca,
jakim był w czasach szkolnych, przystojniaka w czarnym
garniturze, który zabrał ją na bal maturalny, aby w kilka
miesięcy pózniej przed obliczem Boga uczynić to, co
należy. Przed obliczem Boga, matki Ann i całego miasta.
Wszyscy widzieli, jak Ann idzie przez kościół w przepięk-
nej białej sukni i wszyscy wiedzieli, że jest w czwartym
miesiącu ciąży. To był ten sam człowiek, który trzymał ją
za rękę w szpitalu, a potem przepił i przepłakał całą noc,
kiedy ją zrzucił ze schodów, w wyniku czego straciła
drugie dziecko.
 Pójdziesz z nami?  Zaproponował Rob, uważnie
siÄ™ jej przyglÄ…dajÄ…c.
Właściwie nic nie stało na przeszkodzie. Mitchell
byłby zadowolony. Z lodów i z ochrony przed ojcem, jaką
gwarantowała mu obecność mamy. Przez pół godziny
mogłaby udawać, że są taką rodziną, o jakiej zawsze
marzyła. A udawać to ona przecież umiała...
 Muszę skończyć pielenie  powiedziała, mimo że
zapadał zmierzch. Było za ciemno, żeby pracować
w ogrodzie.  Bawcie siÄ™ dobrze. Przywiez Mitchella
około dziewiątej.
Wyprostowana, ale na drżących kolanach wyszła z sali,
zostawiając za sobą niespełnione marzenia.
Rozdział siódmy
Ann umarła dla świata, kiedy wyprowadziła się z wiel-
kiego domu na Stonewall Drive. Wówczas skończyło się
nie tylko jej małżeństwo. Odchodząc od męża, opuściła
także kółko kobiet hodujących kwiaty, klub ogrodników,
odeszła z kręgu matek, które opalały się i plotkowały,
podczas gdy ich dzieci rozchlapywały błękitną wodę
klubowego basenu.
Nie tęskniła za tym snobistycznym towarzystwem.
Starała się nie przejmować tym, że kobiety, które przed-
tem zapraszały ją na urodziny swoich dzieci, teraz
unikajÄ… jej spojrzenia, kiedy w restauracji podaje im
kartę dań.
 Durne baby  irytowała się Val.  Co one sobie
myślą? %7łe wyrok w zawieszeniu to choroba, którą można
się zarazić podczas lunchu?
 One się boją zarazić moim... rozwodem.  Uśmiech-
nęła się kwaśno Ann.
 Po prostu zazdroszczą ci wolności  oświadczyła
z mocą Val, choć sama była młodą i bardzo szczęśliwą
mężatką.  Chciałyby się znalezć na twoim miejscu.
 Na pewno by nie chciały. One nie chcą mnie
nawet znać.
A jednak coś się zmieniło od tamtego wieczoru, kiedy
Odszukać szczęście 91
Rob przywiózł Mitchella po nieudanym meczu. Bar-
bara Sue Evans zaprosiła Ann na składkowe przyjęcie.
Gladys Baggett zatrzymała ją przed sklepem z ubiorami
ślubnymi i zapytała, czy Ann nie zechciałaby w sierpniu
zająć się układaniem kwiatów w kościele.
Zaproszenie na przyjęcie odrzuciła. Lubiła Barbarę
Sue, ale nie mogła sobie pozwolić na przygotowanie
żadnego wyszukanego dania, a zwykłego przynieść nie
wypadało. Za to chętnie zgodziła się pomagać w kościele.
W sierpniu prawie całe miasto wyjeżdżało na wakacje,
więc krzątanina przyszłej rozwódki wokół ołtarza nie
mogła obrazić niczyich uczuć religijnych.
Ann postanowiła zadzwonić do Val, żeby się dowie-
dzieć, skąd ta nagła zmiana.
 Nie mam pojęcia. Mackenzie Ward powiedziała
mojej mamie, że w przyszłą sobotę przyjdziesz do klubu
na potańcówkę.
 A ty się wybierasz?  spytała zdziwiona Ann.
 Raczej nie. Con pojechał do Bostonu w inte-
resach, a ja nie mam ochoty na wieczorne spotkanie
z kumoszkami mojej mamy. No, ale co z tobÄ…? Napraw-
dÄ™ idziesz?
 Skądże. Nie należę do klubu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bialaorchidea.pev.pl
  •  
    Copyright © 2006 MySite. Designed by Web Page Templates