|
|
|
|
|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przygÅ‚adziÅ‚ palcami wzburzone wÅ‚osy i pomaszerowaÅ‚ do salonu. Jessie i Lisa wyciÄ…gnęły spod gigantycznej choinki wszystkie prezenty. UÅ‚ożyÅ‚y je na Å›rodku pokoju w dwa wysokie, chwiejne stosy. WynajÄ™ta opiekunka - nastolatka z sÄ…siedztwa - siedziaÅ‚a zwiniÄ™ta na kanapie i zawziÄ™cie paplaÅ‚a w sÅ‚uchawkÄ™ telefonu. Na widok ojca dziewczynki rzuciÅ‚y siÄ™ w jego stronÄ™ z radosnym piskiem. Jordan pochyliÅ‚ siÄ™ i chwyciÅ‚ je na rÄ™ce, wydajÄ…c groznie brzmiÄ…ce, gardÅ‚owe pomruki i udajÄ…c, że zamierza odgryzć im uszy. Obie uwielbiaÅ‚y takie zabawy. MÅ‚odociana niania - brzydula w okularach o grubych szkÅ‚ach - odÅ‚ożyÅ‚a sÅ‚uchawkÄ™ i wyÅ‚Ä…czyÅ‚a stereo. Jordan postawiÅ‚ dzieci na podÅ‚odze, wyjÄ…Å‚ portfel i zapÅ‚aciÅ‚ dziewczynie. Gdy tylko wyszÅ‚a, Jessie skrzyżowaÅ‚a ramiona i oÅ›wiadczyÅ‚a: - Lisa ma wiÄ™cej prezentów niż ja. - Niemożliwe! - zawoÅ‚aÅ‚ Jordan i spojrzaÅ‚ na niÄ… z udawanym przerażeniem. - Sam policz, tatusiu - zażądaÅ‚a. UklÄ…kÅ‚ i zaczÄ…Å‚ liczyć. OkazaÅ‚o siÄ™, że zawiniÅ‚a paczka owiniÄ™ta w pasiasty, czerwono-srebrny papier, leżąca na szczycie sterty Lisy. - Ten podarunek jest przeznaczony dla was obu - wyjaÅ›niÅ‚ Jordan. - Widzicie? - PostukaÅ‚ palcem w nalepkÄ™ z imionami. - Tu ktoÅ› napisaÅ‚ Lisa i Jessie . Jessie uważnie przyjrzaÅ‚a siÄ™ kartonikowi i kiwnęła gÅ‚owÄ…, zadowolona z faktu, że na Å›wiecie nadal panuje sprawiedliwość. - A gdzie pojechaÅ‚a Amanda? - spytaÅ‚a, patrzÄ…c na tatÄ™ oczami swojej mamy. - Przecież chciaÅ‚a z nami ubierać choinkÄ™· Nie miaÅ‚ pojÄ™cia, jak wytÅ‚umaczyć córkom nagÅ‚e znikniÄ™cie Amandy. Sam wciąż nie bardzo wiedziaÅ‚, czemu nagle wybiegÅ‚a z domu i odjechaÅ‚a, zamiast rozsÄ…dnie porozmawiać. - Chyba jest w swoim mieszkaniu - odparÅ‚ po chwili milczenia. - Ale dlaczego wyjechaÅ‚a? - nie dawaÅ‚a za wygranÄ… Lisa. PulchnÄ… rÄ…czkÄ… z doÅ‚eczkami potarÅ‚a oko. - Ona pewnie poszÅ‚a do nieba. Tak jak mamusia - uroczystym tonem oznajmiÅ‚a Jessie. Te niewinne sÅ‚owa podziaÅ‚aÅ‚y na Jordana jak zimny prysznic. Dwie maÅ‚e dziewczynki same tworzyÅ‚y obronnÄ… strategiÄ™, pozwalajÄ…cÄ… przetrwać, gdy odejdzie ktoÅ› bliski. Mamusia poszÅ‚a do nieba. TatuÅ› nie ma dla nas czasu. Amanda wpadÅ‚a tylko na chwilÄ™. Jordan przytuliÅ‚ córki i ucaÅ‚owaÅ‚ ich gÅ‚adkie czółka. - Amanda nie poszÅ‚a do nieba - powiedziaÅ‚ gÅ‚uchym gÅ‚osem. - MusiaÅ‚a pojechać do Seattle. A teraz włóżcie te paczki z powrotem pod choinkÄ™, zanim ZwiÄ™ty MikoÅ‚aj siÄ™ zorientuje, że je oglÄ…daÅ‚yÅ›cie, bo nic wiÄ™cej wam nie przyniesie. Kiedy wstawaÅ‚ z podÅ‚ogi, zadzwoniÅ‚ telefon. W pierwszym odruchu chciaÅ‚ rzucić siÄ™ w jego stronÄ™, pohamowaÅ‚ siÄ™ jednak i podniósÅ‚ sÅ‚uchawkÄ™ dopiero po trzecim dzwonku. - Halo - powiedziaÅ‚ spokojnie, choć serce waliÅ‚o mu jak szalone. MiaÅ‚ nadziejÄ™, że dzwoni Mandy. - Cześć, braciszku, mówi Karen - usÅ‚yszaÅ‚ gÅ‚os swojej siostry. - Jak sprawujÄ… siÄ™ maÅ‚e maÅ‚piÄ…tka? Bardzo dajÄ… ci siÄ™ we znaki? Jordan zmusiÅ‚ siÄ™ do Å›miechu, choć tak naprawdÄ™ miaÅ‚ ochotÄ™ siÄ™ rozpÅ‚akać. A wiÄ™c to nie Amanda. Co by jej powiedziaÅ‚, gdyby to byÅ‚a ona? - Energia je rozsadza - odparÅ‚, starajÄ…c siÄ™ nadać swojemu gÅ‚osowi beztroskie brzmienie. - Czy one zawsze wywlekajÄ… spod choinki gwiazdkowe prezenty i ukÅ‚adajÄ… je w stertÄ™ na Å›rodku pokoju, a potem liczÄ…, kto ile dostanie? Dzisiaj ledwie zdoÅ‚aÅ‚em zażegnać poważny konflikt. Karen parsknęła Å›miechem. - Nie, to jakiÅ› nowy zwyczaj. A jak ty siÄ™ miewasz, Jord? PrzejechaÅ‚ dÅ‚oniÄ… po wÅ‚osach. - Ja? Doskonale - zapewniÅ‚ siostrÄ™. Doskonale jak na kogoÅ›, kto nie może sobie znalezć miejsca, dodaÅ‚ w myÅ›li. - %7Å‚adnych problemów ze wspomnieniami? Z westchnieniem spojrzaÅ‚ na swoje córeczki. WÅ‚aÅ›nie ukÅ‚adaÅ‚y kolorowe paczki pod choinkÄ…. Teraz widok dzieci sprawiaÅ‚ Jordanowi przyjemność. Dawniej, po Å›mierci ich matki, nie mógÅ‚ na nie patrzeć bez uczucia żalu, ponieważ przypominaÅ‚y mu o Becky. - Chyba już siÄ™ z tym uporaÅ‚em - odparÅ‚. Karen zawsze byÅ‚a bardzo spostrzegawcza. Teraz również wyczuÅ‚a w gÅ‚osie Jordana niepokojÄ…cÄ… nutÄ™· - CoÅ› mi siÄ™ wydaje, że nie wszystko idzie jak po maÅ›le. - To nie ma zwiÄ…zku z Jessie i LisÄ… - wyjaÅ›niÅ‚. Ból, którego siÄ™ spodziewaÅ‚, wÅ‚aÅ›nie zaczÄ…Å‚ dawać o sobie znać. SÅ‚uchaj, Karen, bÄ™dziemy musieli o nich porozmawiać. ChciaÅ‚bym spÄ™dzać z nimi wiÄ™cej czasu. One tak szybko rosnÄ…. WolaÅ‚bym nie stać siÄ™ dla nich kimÅ› prawie obcym. - DÅ‚ugo siÄ™ nad tym zastanawiaÅ‚eÅ› - powiedziaÅ‚a ostrożnie Karen. Jordan dobrze pamiÄ™taÅ‚, jak bardzo pomogÅ‚a mu przetrwać te okropne
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plbialaorchidea.pev.pl
|
|
|