WÄ…tki
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wsuwa się do śpiwora.
- Tak, byłam w toalecie.
32
Nie minęło kilka minut, a Damroka zaciskała zęby i, wściekła na samą siebie za
brak silnej woli, rzucała w myślach wyzwiska pod swoim adresem. Nagle przed
oczami stanął jej słoiczek foie gras. Skuliła się jak embrion i zaczęła liczyć:
-Jedna gruba Damroka, druga gruba Damroka, trzecia gruba Damroka...
Zasnęła przy osiemnastej grubej Damroce.
Belgowie namówili ich, żeby zwiedzili Roussillon, gdzie zobaczą nie tylko
miasteczko o nieprawdopodobnych kolorach, ale też genialny park krajobrazowy z
przedziwnymi złożami ochry.
- Czytałam przed wyjazdem Rok w Prowansji. Musimy koniecznie zobaczyć Menerbes i
Roussillon. I w ogóle wszystkie miejsca, które opisuje Peter Mayle.
- Wszystkie? Matko Boska! Mam nadzieję, że ten facet nie lubił podróżować. Ja
nie dociągnę do końca wyjazdu. Roczku! Zlituj się nad nami udręczonymi.
- Nie. Do wozu. JacuÅ›, jedziesz z nami?
-  Jacuś"? - Wiktor się skrzywił. - Zaraz, przecież z nogą...
71
 Jacuś" łaskawie się zgodził. Poprawił piórko, wsadził koszulkę w spodenki,
zabrał dwa dodatkowe filmy do plecaka i już był gotowy. Oczywiście, nie
omieszkał zaznaczyć, że tam nic ciekawego nie ma, ale cóż... może z nimi
pojechać. A minę miał taką, jakby był obrażony na cały świat. Ledwo weszli do
samochodu - od razu zaczął wypytywać Magdę, jakie obrazy i gdzie widziała.
Obejrzał jej przewodnik po Europie i wnikliwie przeczytał samoprzylepne
karteczki z nazwami muzeów, do których Magda koniecznie kiedyś musi wejść. A
potem wdali się w męczący spór dotyczący wartości artystycznych polskiego
malarstwa historycznego. Kuba udawał, że zasnął znudzony.
Zaparkowali na płatnym parkingu u podnóża pagórka. Przespacerowali się po
wypalonych słońcem kamiennych labiryntach ulic - z domami pomalowanymi na
wszystkie możliwe kolory żółci, czerwieni i pomarańczy. Wszędzie zaskakiwał ich
widok samochodów należących do miejscowych. Samochody te stały zaparkowane w
takich miejscach, do których naprawdę nie było żadnego dojazdu. Zaśmiewali się,
pokazując sobie coraz to inne pojazdy, które nie powinny się zmieścić, a jednak
się zmieściły. Potem poszli zwiedzać złoża ochry.
-Ja dziękuję. A byliście w Wieliczce?
Okazało się, że tylko Kuba był. Jacek spojrzał na nich smutno i mruknął:
- Wieliczki nie widzieli, a idą kolorową glinę oglądać. Posiedzę sobie tu trochę,
popatrzę na miejscową menażerię. - Wskazał ręką kolorowy, obciążony aparatami
fotograficznymi tłum turystów. - Zresztą mam coś do załatwienia.
-Jak można mieć coś do załatwienia prawie dwa tysiące kilometrów od domu? -
zakpił Wiktor.
- Widzisz, a jednak można.
72
Jacek został przed wejściem. Usiadł na kamiennym murku w cieniu jedynego tam
drzewa. Oni kupili bilety i weszli na teren rezerwatu, gdzie duże tablice
odradzały wchodzenie w białym ubraniu.
Wiktor był w idealnie białym polo, białej czapce i sandałach na gołych nogach.
- Co się tak patrzycie? Przecież nie będę się tarzał. Wyjdę tak, jak wszedłem.
&
Dwie godziny snuli się po labiryncie czerwono-pomarańczo-wych skał, robiąc sobie
zdjęcia we wszelkich możliwych miejscach i pozach.
W końcu usiedli w głębokim cieniu, zmęczeni zwiedzaniem i słońcem. Wyciągnęli z
plecaków wodę, którą przezornie zabrali ze sobą, i zaczęli gadać. Jednak rozmowa
33
nie kleiła się. W końcu odezwała się Magda.
- Kuba, opowiedz nam o swoich narzeczonych. Wszyscy wbili spojrzenia w
zmieszanego KubÄ™.
- O nie! Nie dam się sprowokować. -Daj, daj.
- Naprawdę chcesz wiedzieć? - zdziwiła się Damroka.
- Pewnie. Zwiadomi żyją dłużej. To mój ulubiony temat. Kuba zresztą pięknie
opowiada.
- Nie mam nic ciekawego do opowiedzenia.
- Czyżby? Nie miałeś ślicznych, zgrabnych, superinteligent-nych dziewczyn? -
Magda wyraznie znęcała się nad nim.
- Nie. Wszystkie były brzydkie, głupie i nieciekawe.
- To pięknie pasowaliście do siebie - mruknął Wiktor.
73
- A może ty, Wiktorku, coś nam opowiesz?
- Nie mam nic do powiedzenia. Nie miałem dziewczyny przed Damroką.
- No, to jest się czym chwalić! - zdenerwował się Kuba.
-1 tak oto dotykamy ciekawego tematu: czy lepiej, zanim, oczywiście, znajdzie
się miłość swego życia, mieć już kogoś, czy lepiej nie mieć?
- Lepiej mieć.
- Lepiej nie mieć - jednocześnie odpowiedzieli Kuba i Wiktor. Zaczęli roztrząsać
wszystkie za i przeciw tak zwanego wyszu-
mienia siÄ™.
-Ja... zgadzam się z Magdą... Znów ten wzrok... No dobrze, 5 nie zgadzam się z
MagdÄ….
- Kuba, zauważ, że ja jeszcze nie powiedziałam swojego zdania.
- To powiedz. Ja się z nim nie zgodzę i wreszcie będę miał święty spokój.
- Ci znowu swoje. Wiktor, a ty trochę żałujesz, że przede mną nie było nikogo?
- %7łałuje. %7łałuje, i to bardzo; ciągle mi płacze w śpiwór. - Kuba usiłował
odwrócić uwagę od siebie.
- A ty Roczku, opowiesz nam o swoich narzeczonych? - zwró- | ciła się Magda do
Damroki, częstując gumą do żucia bez cukru.
- Miałam dwóch. Jednego w podstawówce, mieszkał w bloku obok. Jego mama była
trenerem minibasketu, a ja to trenowałam. To był głęboki związek. Polegał na
wpisywaniu jego inicjałów do złotych myśli. Dostałam od niego walentynkę z
czterema błędami ortograficznymi, w tym jednym we własnym imieniu. Nazywał się
Artur. Drugiego narzeczonego miałam w gimnazjum. Aączyły nas, no... wiele nas
łączyło.
- Co na przykład?
74
- Wspólne problemy. Jego ojciec był marynarzem; taki sam krzyż pański jak z moim.
Poglądy. Dobrze nam się gadało. Nie będę teraz mówić, że był głupi i nic niewart
tylko dlatego, że nic z tego nie wyszło. To dobrze, że nie wyszło, ale i tak nie
zapomnę mu tego, co dla mnie zrobił.
- A co on takiego dla ciebie zrobił? - zirytował się Wiktor.
- Lubił mnie, akceptował, no i był moim chłopakiem w czasach, gdy byłam grubsza
niż wyższa i miałam jednego wielkiego pryszcza zamiast cery. On się mnie nie
wstydził, chociaż ja sama wstydziłam się siebie.
Wiktor delikatnie wziął rękę Damroki i zamknął w dłoniach. -I co?
- Nic. Skończyło się i tyle. Gdzieś tam wyjechałam z ojcem i mamą, a jak
wróciłam, to już nie było to. Po prostu i zwyczajnie. A ty, Madziu, opowiedz nam
34
o swoich narzeczonych.
- Chcesz tak ogólnie czy raczej ze szczegółami?
- Zdecydowanie ze szczegółami.
Cała trójka przysunęła się do Magdy. Przechodzący koło nich pomarańczową ścieżką
ludzie nie rozumieli ani słowa i dlatego Magda tak swobodnie mogła opowiedzieć
im o swoich narzeczonych.
- Zanim zaczniesz, chciałbym coś powiedzieć - wtrącił Kuba. - Zawsze myślałem,
że polski to beznadziejny język - zaściankowy i w ogóle. Marzyłem, że w Polsce
mówi się po angielsku albo po francusku, albo po niemiecku i już nie trzeba się
uczyć tych języków. A teraz po tych kilku dniach widzę, że jesteśmy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bialaorchidea.pev.pl
  •  
    Copyright © 2006 MySite. Designed by Web Page Templates