WÄ…tki
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

popołudniówkę. - Proszę - pokazał palcem i przeczytał: - Jak dowiadujemy się z
zaufanych zródeł, dwaj prywatni detektywi prowadzą śledztwo w teatrze Garbera.
Mają rozwiązać tajemnicę dziwnych wypadków, które przydarzają się tam od
jakiegoÅ› czasu.
Przyjrzał się im uważnie.
- A my wszyscy zachodziliśmy w głowę, kto to może być. Niektórzy nawet nie
wierzyli w cały ten rumor. Nikt nie wpadł, że to ktoś z obsady.
- Moje gratulacje - Jupiter nie dawał po sobie poznać, że rewelacje Luthera
wytrąciły go z równowagi. - Myślę, że się rozumiemy. To musi pozostać tajemnicą.
- Na mnie można liczyć! Cieszę się, chłopaki, że tu jesteście.
- A teraz, jeśli nie ma pan nic przeciwko, wracamy do pracy - Jupiter wytarł
mokrą rękę o dżinsy i razem z Pete em wymaszerowali z garderoby.
Luther zamknÄ…Å‚ siÄ™ u siebie, a oni podeszli do komputera. Na monitorze
wyświetlona była lista kodów. Pasek menu ustawiono na trybie Edycja.
- Nic z tego nie rozumiem - mruknął Pete. - Równie dobrze mogłoby to być
napisane po grecku.
- Będziemy mieć grecką tragedię, jeśli nie odkryjemy, co zostało zmienione.
- Lepiej powiedz, że spełni się klątwa Makbeta - powiedział ponuro Pete.
- Nie pora teraz na przesądy. Potrzebny nam dowód.
- Jak chcesz go zdobyć? Tu są tylko numery i niezrozumiałe symbole. Miną
wieki, zanim zrozumiesz, co one oznaczajÄ….
- To nie jest potrzebne - Jupiter przeglądał klawisze funkcji u dołu ekranu. -
Jest. F8 - powtórz ostatnią czynność. To powinno nam coś wyjaśnić.
I rzeczywiście. Po naciśnięciu klawisza jeden z kodów zniknął. Potem ekran
przewinął się kilka razy. Kolejny kod zniknął, a na jego miejscu pojawił się ten
pierwszy.
- No proszę! - wykrzyknął Pete. - Dwa polecenia zostały zmienione. Ciekawe,
czy to ma spowodować następny wypadek?
- Możliwe. Ale pamiętaj, że widzimy tylko ostatnie polecenie. Równie dobrze
ktoś mógł zacierać ślady swojej dawnej działalności. Wyrzucał fałszywe kody,
wprowadzone poprzednio.
Jupiter przebierał palcami po klawiaturze.
- Na wszelki wypadek wyjdę z tego bez zachowywania. W ten sposób żadna
dzisiejsza zmiana nie zostanie zapamiętana.
Po chwili byli gotowi do wyjścia. Czekał ich jeszcze spacer do ciężarówki, którą
zaparkowali parę przecznic dalej, żeby uniknąć podejrzeń. Ramię Jupitera wróciło do
normy - wszystko dzięki zimnej wodzie. Poza tym na framudze musiała znajdować się
minimalna dawka alergizujÄ…cej substancji.
- Jak, do diabła, dowiedział się o nas ten cholerny brukowiec? - zastanawiał się
Pete. -Co powiemy George owi? Przecież obiecaliśmy mu trzymać całą operację w
tajemnicy.
- Może to właśnie George puścił wiadomość do prasy? - skrzywił się Jupiter.
- Ee, nie. Przecież by nam powiedział.
- Mógł nie chcieć. Może on też jest wplątany w sprawę? Pomyśl o jego
kontrakcie. Płacą mu tak długo, jak długo przedstawienie utrzymuje się na afiszu.
Nawet gdyby go wywalili, siedzi w domu i inkasuje forsÄ™.
- Racja - przyznał Pete. - Ale sam wiesz, że George lubi być tam, gdzie się coś
dzieje. Nie wyobrażam go sobie, jak siedzi w domu...
- Teraz musimy odkryć, kto grzebie w komputerze - zamyślił się Jupiter.
- Wszystko wskazuje na Bernardiego.
- Tak, ale Bernardi nie musi robić tego w środku nocy. Nikt nie zwróciłby
uwagi, gdyby wprowadzał zmiany w dzień - i tak siedzi przy komputerze prawie przez
cały czas. Zresztą, powiedział mi kiedyś, że nie ma pojęcia o programowaniu.
- Jasne. No i nie jest ani niski, ani chudy.
Jupiter przystanÄ…Å‚.
- Czy znamy kogoÅ›, kto jest niski i chudy, i zna siÄ™ na komputerach?
Pete wzruszył ramionami.
- Dobra, spróbujmy inaczej - nie poddawał się Jupiter. - Kto w ogóle zna się
trochę na programowaniu? Poza fachowcami - niektórzy pisarze...
- Studenci, muzycy...
- Muzycy? - Jupiter aż zesztywniał, kiedy to usłyszał.
- Tak. Pamiętasz, co Bob opowiada o tych facetach? Dzięki syntezatorom mogą
zaprojektować sobie dzwięk dowolnego instrumentu albo zaprogramować podkład
rytmiczny bębnów i różne tam takie.
- Pamiętam. A teraz przypomnij sobie, o kim Bob mówi najczęściej. Ten
człowiek siedział bardzo blisko miotacza dymu, kiedy nastąpiła eksplozja, i wyszedł z
tego bez najmniejszego zadrapania.
- Tak... - rozpromienił się Pete.
- Pete, myślę, że duch Szekspira to nikt inny tylko Buzz Newman.
ROZDZIAA 15
NARODZINY GWIAZDY [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bialaorchidea.pev.pl
  •  
    Copyright © 2006 MySite. Designed by Web Page Templates