|
|
|
|
|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
informacyjnych z czerwonym flamastrem w prawej dłoni. Szukała pracy na pół etatu, by odciągnąć myśli od Zaca, który po odebraniu jej ostatnich pieniędzy na jedzenie, wyszedł z domu. Cisza świadczyła o jego nieobecności albo stanie totalnego zalania w trupa. Jamie jakoś nie miała ochoty wyjść z pokoju, by upewnić się, że nic mu nie jest. Zerknęła na budzik. Wybiła trzecia nad ranem, a ona czuła, że już nie zaśnie. Przetarła zaspane oczy, złożyła gazety w kupkę i pozostawiając zapaloną lampkę, wdrapała się do wygodnego, ciepłego łóżka. Miała na sobie rozciągniętą, białą koszulkę z T.O.P. sięgającą za uda i bokserki. Taki strój zawsze służył za jej piżamę. Gdy jeszcze z ojcem nie było tak zle i mieli wystarczającą ilość pieniędzy, Jae nakupowała ubrań z wizerunkiem swych Koreańskich idoli, ukochane czarne trampki i kilka par wygodnych dżinsów. W ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy nie kupiła nic. Dokładała się do rachunków, robiła zakupy, a resztę zabierał Zac i wszystko przepijał. Tak wyglądało jej życie i nie potrafiła tego zmienić, chociaż bardzo by chciała. Swan przymknęła powieki, odtwarzając w pamięci obraz uśmiechniętej matki. Kąciki ust dziewczyny uniosły się, a po jej policzkach spłynęły słone łzy. Azy tęsknoty, cierpienia i bezradności. Brakuje mi ciebie, mamo szepnęła nastolatka, a serce boleśnie cisnęło jej się do gardła, zadając kolejną falę bólu. Gdy żyłaś wszystko było łatwiejsze. Tata nie pił, Carmen mieszkała w pokoju obok i zawsze była gotowa na rozmowę. A teraz? otworzyła powieki, rozglądając się po delikatnie oświetlonym pomieszczeniu. Zacisnęła dłonie na kołdrze i pomimo łez, kontynuowała: Teraz jestem zupełnie sama. Nie radzę sobie. Czuję, że zaczynam się poddawać. Naprawdę nie wiem, co robić, a z dnia na dzień jest coraz gorzej. Tęsknię za tobą, za Carmen, skokami. Tęsknię za dawnym życiem i chwilami, w których nie musiałam podejmować tak ważnych decyzji. Czy jestem egoistką, mamo? Czy jestem egoistką, dlatego, że chciałabym znów być szczęśliwa? Rozpłakała się, chowając twarz w dłoniach. Na zewnątrz udawała, że ze wszystkim sobie radzi i nie jest jej ciężko, jednak tutaj nie musiała kłamać. Nikt nie mógł zobaczyć, jak płacze przez przytłaczającą codzienność i problemy. Nikt nie mógł dostrzec, jak kruchą i wrażliwą osobą jest w głębi duszy. Tylko w tych czterech ścianach zrzucała maskę obojętności i dawała upust wszelakim emocją. Tylko tutaj mogła być naprawdę sobą. Wzdrygnęła się, słysząc huk dobiegający z dołu, jednak nie zbiegła na dół, tak, jak zawsze to robiła. Po prostu zakryła się kołdrą pod samą szyję i pustym wzrokiem wpatrywała się w drzwi. Niepokojące myśli nakazywały, by poszła sprawdzić, czy nic się nie stało, ale jakaś cząstka niej kazała się nie ruszać. Dlaczego znów miała patrzeć na tę nieprzytomną twarz i wysłuchiwać tego, jaka jest beznadziejna? Czy nie mogła przynajmniej w nocy spokojnie zasnąć, nie obawiając się kolejnego dnia? Dosłyszała z dołu głośne przekleństwo, a potem trzask drzwi. Najwyrazniej Zac dotarł do pokoju albo innego pomieszczenia, gdzie zaśnie i rano nie będzie niczego pamiętał. Nawet tego, że zabrał jej pieniądze, choć wtedy promile nie buzowały w jego żyłach. Jamie wygramoliła się spod kołdry i powolnym krokiem ruszyła w stronę łazienki. Na szczęście znajdowała się w jej pokoju i choć była niewielka, jej wystarczała. Myśl o korzystaniu ze wspólnego prysznica z ojcem, czy też toalety wywoływała w niej obrzydzenie. Nawet jeśli łączyły ich więzy krwi, Zac był alkoholikiem i niezbyt dbał o higienę osobistą. Ona jednak dbała o siebie i zdrowie. Podeszła do białego zlewu, odkręciła chłodną wodę i spojrzała w odbicie w lustrze. Zmęczone spojrzenie, wory pod oczami i blada twarz. Skołtunione włosy i popękane usta. A na policzkach ślady po łzach. Wyglądała strasznie i wiedziała, że gdyby zobaczył ją teraz jakikolwiek chłopak na zawsze zostałaby starą panną. Choć szczerze mówiąc jakoś specjalnie jej to nie przerażało. Nie szukała miłości ze względu na ojca i strach przed tym, że trafi na chłopaka z problemem alkoholowym. Bała się tego najbardziej na świecie, dlatego z nikim się nie umawiała. Oczywiście nie należała do dziewczyn, które zostawały chętnie zapraszane na randki, ale i jej zdarzały się wyjątki. Zawsze jednak odmawiała. Wstydziła się ojca i jego problemu. Wstydziła się siebie. Nigdy nie uważała się za atrakcyjną, jednak w obecnej chwili jej samoocena całkowicie uległa zniszczeniu. Zac, Salvador i inni uczniowie Brencev High School uświadomili jej, jakim była wyrzutkiem. Choć przyzwyczaiła się do samotności, czasami chciałaby usiąść ze znajomymi przy stoliku i porozmawiać, jak normalna nastolatka. Niestety nawet to pozostawało jednym z jej nielicznych marzeń. Otworzyła górną półkę i wyjęła z niej malutki, lśniący, ostry przedmiot. Przez chwilę obracała żyletkę
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plbialaorchidea.pev.pl
|
|
|