|
|
|
|
|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przez maszynkę do mięsa, a ty masz obolały& To wszystko twoja wina przerwała mu. Gdybyś nie patrzył tak długo i namiętnie na tę stygijską kocicę& Crom i demony! zaklął. Kobiety nie zapomną o zazdrości nawet, gdyby ocean zatapiał ziemię. Niech diabli wezmą ich próżność! Czy ja kazałem tej Stygijce, żeby się we mnie zakochała? Mimo wszystko była tylko kobietą! BBNY TOMBALKU Robert E. Howard L. Sprague de Camp W końcu Conanowi udaje się dotrzeć z powrotem do hyboryjskich krain. Stukając pojęcia, naciąga są jako kondotier w szeregi najemnej armii, jaką Zingaranin, książę Zapajo da Kopa, opiera w Argos. Argos i Koth toczą wojnę ze Stygią. Zgodnie z planem Koth ma najechać Stygię z północy, a armia argijska ma zaatakować ją od południa, z morza. Jednak Koth w tajemnicy zawiera pokój ze Stygią i armia najemników zostaje odcięta w południowej Stygii między dwiema wrogimi siłami. I znów Conan jest jednym z niewielu ocalałych. Umykając przez pustynię z młodym akwilońskim żołnierzem, Amalrykiem, zostaje schwytany przez pustynnych nomadów, podczas gdy Amalrykowi udaje się uciec. 1 Trzej mężczyzni przysiedli przy wodopoju, pod wieczornym niebem malującym pustynię umbrą i czerwienią. Jeden był biały i na imię miał Amalryk; pozostali dwaj byli Ghanatanami, o ciałach ledwie okrytych nędznymi łachmanami. Zwali się Gobir i Saidu; przykucnięci przy sadzawce wyglądali jak dwa sępy. Opodal wielbłąd głośno przeżuwał swój pokarm, a para znużonych koni daremnie obwąchiwała nagi piach. Mężczyzni ponuro zajadali suszone daktyle. Czarni byli zajęci jedynie poruszaniem szczękami, podczas gdy biały od czasu do czasu zerkał na ciemnoczerwone niebo lub na monotonną równinę, na której zbierały się coraz gęstsze cienie. On pierwszy zobaczył jezdzca, który podjechał i ściągnął koniowi wodze tak silnie, że wierzchowiec stanął dęba. Jezdziec był olbrzymem, którego skóra, czarniejsza od tych dwóch siedzących przy ogniu, i spłaszczony nos świadczyły wyraznie o kuszyckim pochodzeniu. Obszerne, ściągnięte w kostkach jedwabne pantalony podtrzymywał szeroki pas owinięty kilkakroć wokół wielkiego brzucha. Na pasie tym wisiał też ogromny sejmitar, który niewielu ludzi zdołałoby unieść jedną ręką. Posiadacz tego oręża był powszechnie znany wśród ciemnoskórych synów pustyni. Był to Tilutan, duma Ghanaty. Przez siodło miał przełożoną, a raczej przewieszoną, jakąś postać. Ghanatanie syknęli przez zaciśnięte zęby, gdy dostrzegli błysk białego ciała. Przez łęk siodła Tilutana była przerzucona dziewczyna; jej czarne włosy spływały gęstą falą na końskie strzemię. Czarny olbrzym wyszczerzył zęby w uśmiechu i niedbale rzucił na piasek swoją brankę, która upadła bezwładnie i leżała bez ruchu. Gobir i Saidu instynktownie obrócili się do Amalryka, podczas gdy Tilutan obserwował go z siodła: trzech czarnych przeciwko jednemu białemu. Pojawienie się na scenie białej kobiety w przedziwny sposób zmieniło atmosferę przy ognisku. Amalryk był jedynym, który zdawał się nie wyczuwać napięcia. Odruchowo przygładził swoje jasne loki i spojrzał obojętnie na nieprzytomną dziewczynę. Jednak w jego szarych oczach pojawił się dziwny błysk, którego tamci nie zauważyli. Tilutan zeskoczył z siodła, pogardliwie rzucając wodze Amalrykowi. Zajmij się moim koniem powiedział. Na Jhila, nie wytropiłem pustynnej antylopy, ale znalazłem tę małą kózkę. Szła, zataczając się, przez piaski i upadła w chwili, gdy nadjechałem. Myślę, że zasłabła z głodu i pragnienia. Odejdzcie, szakale i pozwólcie mi ją napoić. Ułożywszy dziewczynę przy sadzawce czarny olbrzym zaczął przemywać jej twarz i ręce oraz sączyć krople wody między spieczone wargi. W końcu jęknęła i poruszyła się. Gobir i Saidu przykucnęli, trzymając ręce na kolanach i gapiąc się na nią przez ramię Tilutana. Amalryk stał nieco dalej, nie okazując większego zainteresowania. Dochodzi do siebie oznajmił Gobir. Saidu nic nie powiedział, ale oblizał grube wargi. Amalryk obrzucił obojętnym spojrzeniem leżącą dziewczynę, od podartych sandałków po rozwichrzoną koronę lśniących, czarnych włosów. Jedynym strojem dziewczyny była jedwabna sukienka, ściągnięta w talii. Strój ukazywał jej ramiona, dekolt oraz część piersi i kończył się kilka centymetrów nad kolanami. Ghanatanie pożerali spojrzeniami odsłonięte części ciała dziewczyny, taksując krągłe kształty, jeszcze dziecinne w swej białej miękkości, lecz już zaokrąglone budzącą się kobiecością. Amalryk wzruszył ramionami. A kto po Tilutanie? zapytał obojętnie. Dwie kołtuniaste głowy zwróciły się do niego; błysnęły białka oczu. Pózniej czarni spojrzeli po sobie. Napięcie wisiało w powietrzu jak burzowa chmura. Nie bijcie się poradził Amalryk. Rzućcie kości. Wyjął rękę spod znoszonej tuniki i rzucił im parę kości. Szponiasta dłoń chwyciła je chciwie. Tak! zgodził się Gobir. Rzucimy kości zwycięzca po Tilutanie! Amalryk rzucił spojrzenie czarnemu gigantowi, który wciąż pochylał się nad branką, przywracając życie wyczerpanemu ciału. Zobaczył, jak jej długie rzęsy unoszą się lekko. Ciemnofiołkowe oczy spojrzały ze zdumieniem na obleśnie wykrzywioną twarz czarnego. Z grubych warg Tilutana wyrwał się okrzyk zadowolenia. Wydobywszy zza pasa bukłak z winem, przycisnął jej do ust. Mimowolnie zaczęła pić. Amalryk unikał jej spojrzenia był sam przeciw trzem czarnym, z których każdy był równym mu przeciwnikiem. Gobir i Saidu pochylili się nad kostkami; Saidu zamknął je w dłoni, chuchnął na szczęście, potrząsnął i rzucił. Dwie głowy pochyliły się nad toczącymi się po piasku kostkami. W tejże chwili Amalryk dobył miecza i uderzył. Ostrze przecięło chudy kark aż po krtań. Gobir tryskając krwią, runął na piach, z niemal zupełnie odciętą głową.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plbialaorchidea.pev.pl
|
|
|