WÄ…tki
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wystawiła na aukcję Guns'n'Roses swojego medalistę w skokach i za zdobyte pieniądze kupiła sobie
amfę czy czego tam potrzebowała. Jak bardzo to jest żałosne? Najwyrazniej jej osiemdziesięcioletnia
niania (czy kto tam się nią teraz opiekuje, odkąd jej ojciec zmarł, a matka wyprowadziła się do Sandy
Lane na Barbados) dowiedziała się o koniu i wysłała moją starą znajomą na odwyk.
Wygląda na to. że odwyk to popularne miejsce wypoczynku tej zimy!
TYDZIEC MODY: SZCZEGÓAY
Przygotujcie się na to, że odmrozicie sobie tyłki, próbując złapać taksówkę. Spodziewajcie się, że bę-
dziecie czekać godzinę na rozpoczęcie pokazu i wtedy usłyszycie, że opózni się o kolejną godzinę.
Spodziewajcie się, że zobaczycie mnóstwo anorektyczek świeżo po botoksie i solarium, które próbują
nie zauważać, że wszystkie są tak samo ubrane na każdym pokazie. Spodziewajcie się, że spotkacie
mnóstwo gejów, którzy używają większej ilości perfum od dziewczyn. Spodziewajcie się, że się dowie-
cie, że znowu wraca moda na bojówki, w których tytek wygląda paskudnie i które skracają nogi. Spo-
dziewajcie się, że będziecie zazdrościć modelkom o nadąsanych ustach i nogach jak u żyrafy, bo one
naprawdę dobrze wyglądają w bojówkach. Spodziewajcie się, że będą was wkurzać kobiety w futrach i
z toną bagażu, które na pokazy zabiorą swoje francuskie buldożki w obrożach od Louisa Vuittona i do-
pasowane do nich torebki - też od Louisa Vuittona. Spodziewajcie się, że nie będziecie mogły się do-
czekać, kiedy zacznie się impreza po pokazie, by wreszcie móc zapalić. Spodziewajcie się, że im-
prezy okażą się naprawdę odlotowe. Spodziewajcie się, że nie będziecie na drugi dzień rano pamię-
tać, co się działo.
Wasze e  maile
P: Droga P!
Przechodziłam zeszłego wieczoru koło baru w hotelu Compton i zobaczyłam B z mężczy-
zną, który mieszka w moim domu. Ten człowiek ma córkę, która chodzi do mojej szkoły, do
dziewiątej, może dziesiątej klasy. O co tu chodzi?
Tom
O: Droga Tom!
Kto wie, do czego jest zdolna B, ale przecież nie można jej sobie wyobrazić w roli złej ma-
cochy jakiejÅ› biednej dziewczynki, nie?
P
P: Droga P - jaciółko!
Muszę powiedzieć, że potrafisz skopać tyłek! Słyszałem też, że N idzie na odwyk do fajne-
go miejsca w Greenwich. Mój kuzyn łam byt i wrócił jeszcze bardziej rozwalony, niż wyje-
chał.
F.B.
O: Drogi F.B.!
Dziękuję za komplement, chociaż nie wiem, czy do końca rozgryzłam, o co ci chodziło. Co-
kolwiek przydarzy siÄ™ N na odwyku, nie odbiorÄ… mu duszy ani boskiej urody!
P
Na celowniku
N z rodzicami zwiedza nową, stylową klinikę w Greenwich. C robi sobie manikiur w Coin, zakładzie tyl-
ko dla mężczyzn w Chelsea. Nie żartuję. S wybiera obcisłą koszulkę w jednym z tych miejsc w China-
town, gdzie robią T - shirty na zamówienie. B stoi przed Tiffanym, pije z papierowego kubka i zajada
zapiekankę, zupełnie jak Audrey Hepburn w Zniadaniu u Tiffany'ego, tyle że B ma na sobie szary,
szkolny mundurek, a nie czarną wieczorową sukienkę od Diora. K i I rozstawiają wokół namiotu Lesa
Besta znaki  Nie kręcić się . Wygląda na to, że na ochotnika zgłosiły się do pomocy, żeby dostać lep-
sze miejsca.
W ten weekend śnieg ma padać jak szalony, ale czy to nas kiedykolwiek powstrzymało? Do zobacze-
nia w pierwszym rzędzie!
Wiem, że mnie kochacie
plotkara
bratnie dusze razem na odwyku
- Czy ktoś słyszał o śnieżnej zamieci? Do północy ma spaść ponad metr dwadzieścia! -
Jackie Davis, terapeutka grupy Nate'a w Centrum Odwykowym Wyzwolenie, zacierała ręce,
jakby przysypanie śniegiem razem z tymi zaniedbanymi, bogatymi dzieciakami było dla niej
rewelacyjnym pomysłem na spędzenie wolnego czasu.
Nate'a przyskrzyniono w parku, z posterunku musieli go zabrać ojciec i Saul Burns,
rodzinny prawnik. Ojciec Nate'a, surowy, siwy kapitan marynarki, radził sobie z nieoczekiwa-
nymi wypadkami energicznie i rzeczowo. Zapłacił grzywnę wynosząca trzy tysiące dolarów i
podpisał zgodę na natychmiastowe zgłoszenie Nate'a do programu leczenia w wymiarze mini-
mum dziesięciu godzin tygodniowo. To oznaczało, że Nate musi jezdzić pociągiem do Green-
wich w Connecticut pięć razy w tygodniu na spotkania z psychologiem na terapię grupową.
- Myśl o tym jak o pracy, synu - próbował go pocieszyć Saul Burns. - Pracy po szkole.
Kapitan Archibald nic nie powiedział. To było całkiem jasne, że Nate kompletnie go
zwiódł. Na szczęście matka Nate'a pojechała właśnie do Monte Carlo - odwiedzała swoją po
raz trzeci rozwiedzioną siostrę. Kiedy Nate przekazywał jej przez telefon żałosne nowiny,
krzyczała i szlochała, wypaliła pięć papierosów jeden po drugim, a potem stłukła kieliszek od
szampana. Zawsze była trochę melodramatyczna. W końcu pochodziła z Francji.
- Dobrze. Usiądzmy w kręgu - poleciła radosnym głosem Jackie, jakby to był ich
pierwszy dzień w przedszkolu. - Powiedzcie nam kolejno, jak się nazywacie, i wyjaśnijcie,
dlaczego znalezliście się tutaj. Proszę, starajcie się mówić krótko. - Skinęła głową na Nate'a,
ponieważ siedział po jej prawej stronie.
Nate poprawił się na krześle z Eames. Wszystkie meble w eleganckiej klinice odwy-
kowej w Greenwich w Connecticut były nowoczesne, jak z XXI wieku. Pasowały do minima-
listycznie urządzonych wnętrz, utrzymanych w tonacji beżu i bieli. Podłogi wyłożono wło-
skim marmurem w odcieniu kremowym, okna sięgające od sufitu do podłogi przesłaniały
śnieżnobiałe płócienne zasłony, a pracownicy nosili beżowe lniane mundurki zaprojektowane
specjalnie przez Gunnera Gassa, projektanta dżinsowej odzieży w latach dziewięćdziesiątych,
byłego pacjenta, który teraz zasiadał w zarządzie kliniki.
- Nazywam się Nathaniel Archibald, ale wszyscy mówią mi Nate - mruknął Nate.
Kopnął w nogę krzesła i odchrząknął. - Przyskrzynili mnie kilka dni temu w Central Parku,
gdy kupowałem trawę. Dlatego tu jestem.
- Dziękujemy ci, Nate - przerwała mu Jackie. Na jej pomalowanych na brązowo
ustach pojawił się chłodny uśmiech. - W Wyzwoleniu wolimy, kiedy używa się prawidło-
wych nazw. W tym przypadku chodzi o marihuanę. Gdy używasz tych nazw konsekwentnie,
robisz krok naprzód do uwolnienia się od uzależnienia. - Znowu uśmiechnęła się do Nate'a. -
Mógłbyś spróbować jeszcze raz?
Nate zerknął zakłopotany na resztę frajerów z grupy. Było; ich w sumie siedmioro -
trzech chłopaków i cztery dziewczyny. Wszyscy gapili się na podłogę, martwili się, co powie-
dzą, i wyglądali na równie zakłopotanych jak on.
- Jestem Nate - powtórzył mechanicznie. - Gliny złapały mnie, gdy kupowałem... ma-
rihuanÄ™ w parku. Dlatego tu jestem.
Naprzeciwko niego w kręgu siedziała dziewczyna o ciemnobrązowych włosach pra- [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bialaorchidea.pev.pl
  •  
    Copyright © 2006 MySite. Designed by Web Page Templates