[ Pobierz całość w formacie PDF ]
rozebrałam się i weszłam do wanny. Leżałam w niej dobrą godzinę. Najchętniej w ogóle bym nie wychodziła, ale mój plan zrujnowała, waląca w drzwi, Alice. - Kąpię się, zaraz wyjdę! krzyknęłam. - Okej, będę na dole, w takim razie. Chcę pogadać. Westchnęłam. Nie miałam ochoty na pogadanki. Złapałam za naszykowany wcześniej ręcznik - mój ręcznik - i wygramoliłam się z wanny. Założyłam pierwszą, lepszą sukienkę i zeszłam na dół. W domu było bardzo cicho. Słyszałam Alice, krzątającą się w kuchni. Poczułam zapach kawy. - Z mlekiem, poproszę. Uśmiechnęłam się. - Znam twoje upodobania, Bello. Nie tylko kawowe& - Co to, niby, ma znaczyć? zapytałam, unosząc jedną brew. - Och, Bells. Czy ty zawsze musisz być taka podejrzliwa? Alice śmiała się, wypowiadając te słowa. Wiedziałam, że ma zamiar rozmawiać ze mną o Edwardzie. Czułam to. Alice była moją przyjaciółką i dziewczyną mojego brata, ale była także kuzynką Cullena. Usiadłam przy stole i czekałam na jej ruch. - Bells, wczoraj& - zaczęła niepewnie. - Tak? No, wyduś to z siebie wreszcie! Zniecierpliwienie było wyraznie słyszalne w moim głosie. - Jazz mi się oświadczył! krzyknęła mi do ucha na jednym wydechu Zamurowało mnie. Myślałam, że będziemy dyskutować o tym, jaka jestem zła i jak bardzo skrzywdziłam Edwarda. Nic bardziej mylnego. - Bello? No, powiedz coś! - Co? A, no tak, oświadczyny! Co odpowiedziałaś? Zgodziłaś się, mam nadzieję?! - Oczywiście! Tak długo na to czekałam! szczebiotała. Będziesz moją druhną, Bells! To nie było pytanie. Ona, jak zwykle, stwierdziła fakt! Przytaknęłam. Rzuciła mi się na szyję. Czułam, że jest mokra od łez, łez szczęścia. Wypiłyśmy kawę. Rozmawiałyśmy o miliardzie spraw i - ku mojemu zdziwieniu - ani razu o NIM! Byłam jej wdzięczna. Po godzinie plotkowania, rozstałyśmy się. Czułam, że muszę wrócić do pokoju. Bolała mnie głowa, bardzo. Nie miałam na nic siły ani ochoty. Cały dzień przeleżałam w łóżku. Dni mijały w zawrotnym tempie. Uczelnia była coraz bardziej wymagająca. Próby pochłaniały cały mój wolny czas. wiczyliśmy z Jamesem nawet w weekendy. Nie spotkałam Edwarda od dnia, gdy się rozstaliśmy. %7łyłam występem i operacją. Kilka razy pozwoliłam sobie na relaks z Alice i Jasperem na basenie, ale zdarzało się to niezmiernie rzadko. Jednak, do czasu. Dzień był wyjątkowo paskudny. Wiało i padało, choć było stosunkowo ciepło. Tego dnia odbywały się próby w grupach, a następnie, na prośbę Alana, mieliśmy pojawić się wszyscy w głównej auli. - Czy to dziś ma podać osobę do tajnego projektu? zapytałam. - Tak. Ciekawe, kogo wybrał. James był wyraznie podekscytowany. - Mamy jeszcze godzinę, ćwiczmy, zatem. - Bells& - zaczął. Muszę ci coś powiedzieć. - Co takiego? Coś się stało? - Nie. To znaczy, tak, ale nic strasznego. Po prostu od dziś nie będę miał codziennie czasu na ponadprogramowe próby. - Czemu? Poczułam, jak krew odpływa mi z twarzy. - Bells, ja& Zacząłem spotykać się z Lauren i chciałbym spędzać z nią więcej czasu. - Och& szepnęłam. Rozumiem. Byłam załamana. Wiedziałam, że dni znów będą mi się dłużyły i będę musiała ukrywać się przed Edwardem. Naprawdę nie chciałam się na niego natknąć. Czułam niezrozumiały ból, gdy tylko pomyślałam o krzywdzie, jaką mu wyrządziłam. - Jesteś zła? zapytał. - Nie skłamałam. Skądże! - To dobrze, jesteś dla mnie bardzo ważna, Bells. Nie chciałbym cię skrzywdzić. - Wiem! Nie martw się o mnie ani o nasz występ. Podejrzewam, że i tak jesteśmy najlepiej przygotowani. Nikt inny nie ćwiczył tak często. - Otóż to, moja droga, otóż to!- zaśmiał się James i przytulił mnie do siebie. Wspólne próby bardzo nas do siebie zbliżyły. Zostaliśmy przyjaciółmi, bardzo dobrymi, może nawet najlepszymi. James początkowo chciał czegoś więcej, jednak po nocy, którą spędził ze mną w dniu mojego rozstania z Edwardem, zrozumiał, że potrzebuję przyjaciela i podjął wyzwanie. Zabawne
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plbialaorchidea.pev.pl
|