WÄ…tki
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Javul uśmiechnęła się do niego i podniosła brew.
- Co, zamierzasz mnie znów pocałować?
- Chyba powinienem bić przed tobą pokłony - stwierdził z uznaniem. - Dałbym tyle
błyszczostymu, ile sam ważę, żeby tak pomieszać szyki Xizorowi.
Pokiwała wolno głową nie spuszczając z niego oczu.
- Rozumiem - przyznała. - Ty też chciałbyś się na nim zemścić, prawda?
- Chciałbym... - Urwał. Co takiego chciał osiągnąć? Wymierzyć sprawiedliwość?
Odegrać się? Prawda była taka, że chciał odzyskać swoją rodzinę, a to było
nierealne. Jedynym cieniem nadziei, jaki mu pozostał, było to, że nie znalezli
we wraku  Pani
Dorielli" ciała Stantona, co prawdopodobnie znaczyło tyle, że wykazywał resztki
dziecinnej naiwności.
- Nie chcę niczego od Xizora - oznajmił cicho. - Tak jak powiedział mi kiedyś
Eaden, dla niego także wszechświat nie był miły.
- To nie wszechświat zabił twojego brata i zrujnował twoją rodzinę, Dash -
upomniała go Charn. - Stała za tym osoba z krwi i kości. Falleen. Xizor.
- Ta-a; osoba, która ma wszelkie powody, żeby usunąć ze swojej drogi ciebie i
mnie, i której ludzie są ekspertami we wszelkich rodzajach sabotaży - dodał
gorzko. Także tych, które spowodowały katastrofę  Pani Dorielli" i uszkodziły
 Serce Nowej", pomyślał.
- Boisz się go? - dociekała.
Wiedział, że nie próbuje mu grać na ambicji; pytała, bo chciała znać odpowiedz.
- Musiałbym być skończonym głupcem, żeby się nie bać. To bardzo potężna i
wpływowa osoba. Słyszałem, że nawet Vader woli z nim nie zadzierać.
Javul uśmiechnęła się krzywo.
Strona 78
MICHAEL REAVES MAYA KAATHRYN Bohnhoff - mroczne gry.txt
- Cóż, jeśli mnie słuch nie myli, na końcu tego zdania chyba czai się jakieś
małe ale...
Dash westchnÄ…Å‚.
- Masz rację: ale gdybym miał sposobność odpłacić mu za troski, których
przysporzył mojej rodzinie... sądzę, że bym się przed tym nie zawahał. Czy tak
właśnie powinienem postąpić? To proponujesz?
Pokręciła głową.
- Nie mam zamiaru wchodzić Xizorowi w drogę podczas wizyty na Falleenie, jeśli o
to pytasz.
- Podczas wizyty na Falleenie? A pózniej?
- Sądzę, że nie powinieneś się o to martwić. Nie na dłuższą metę.
Dash spuścił wzrok. Gdzie twój instynkt samozachowawczy, Rendar? - upomniał się
w myśli. Powinieneś się ogarnąć i wiać, jakby ugryzł cię w dupsko kosmiczny
ślimak!
Po chwili uznał jednak, że na to już za pózno. Tak czy siak, byli w drodze na
Falleena.
prędzej czy pózniej będzie, co ma być, uznał, mając jednocześnie dziwne
przeczucie, że oznacza to ni mniej, ni więcej, tylko będzie gorzej, i to
szybciej niż myślisz".
Dash przewidział wszystkie scenariusze oprócz tego, który się wydarzył,
mianowicie... że nic się nie stanie.
Hitch Kris nie rzucił się za nimi w pościg. Xizor nie zaczaił się na nich w
porcie kosmicznym, kiedy wylądowali. Rozładowali statek, załadowali sprzęt na
potężne platformy transportowe i dotarli do miejsca, w którym miał się odbywać
koncert. Zastali tam resztę zespołu, ale nie doszło do żadnego sabotażu; nie
zasadzili się na nich pachołkowie Czarnego Słońca ani mandaloriańscy najemnicy.
To wszystko sprawiło, że Dash chodził nieustannie podminowany. Przyłapał się na
tym, że prawie modli się, żeby Xizor coś zrobił.
Po wyładowaniu sprzętu ze statku Rendar wraz z ekipą skrupulatnie go sprawdził.
Odkryli co prawda kilka drobnych uszkodzeń zawartości wielkiego cylindrycznego
pojemnika, który omal nie rozsmarował Dasha na drzwiach ładowni, ale nie było to
nic, czego nie dałoby się zastąpić zapasowym wyposażeniem z pokładu  Głębokiego
Jądra" (którego, oczywiście, Dash nie omieszkał także sprawdzić).  Sokół" został
zamknięty na trzy spusty i zostawiony pod opieką Ota i dwóch jednostek R2, które
Javul nabyła od jednego z tutejszych handlarzy.
Pierwsze przedstawienie przebiegło wręcz podejrzanie gładko i jeśli nawet Xizor
opuścił Imperial Center, żeby zjawić się na nim osobiście, nie dostrzegli
żadnego śladu jego bytności - o ile oczywiście nie był jednym z anonimowych
falleeńskich fanów, śledzących show z zapartym tchem i zmieniających kolor skóry
w zależności od nastroju towarzyszącego danej części występu.
Dash nigdy wcześniej nie widział niczego podobnego - zbiorowej manipulacji
uczuciami audytorium wypełnionego po brzegi Falleenami. Wybuchy emocji,
manifestowane u tej rasy jako emanacja feromonów i zmiana barwy skóry, obmywały
widzów niczym fale, wirujące, odbijające się od siebie nawzajem i zawracające.
Zjawisko to kojarzyło się Dashowi z basenami pływowymi na Złotej Plaży na
Korelii: od zieleni do błękitu, potem poprzez ^oto do czerwieni zachodu słońca.
Było... hipnotyzujące.
Stał za sceną i przyglądał się widowni, śledzącej z zapartym tchem popisy
głównej bohaterki show - olśniewającej i zachwycającej; to naturalnej wielkości,
to powiększonej do monstrualnych rozmiarów. Najpierw istoty śmiertelnej, potem
wróżki, a jeszcze pózniej bogini. Zastanawiał się, jakby to było być
nie-Falleenem pośród tej burzy feromonów, szalejącej na widowni. Sądząc po
wyrazie twarzy tych nielicznych ludzi, których dostrzegał wśród publiki podczas
zmiany świateł, przypominało to stan upojenia przyprawionym ale, utrwalony
okoblasterem.
Wreszcie przedstawienie zakończyło się wśród burzy oklasków. Javul dała dwa
bisy, a kiedy tłum zaczął się rozchodzić, Dash upewnił się, że gwiazda jest
bezpieczna w swojej garderobie i dobrze strzeżona. Pózniej wrócili na pokład
 Sokoła", gdzie czekały na nich pomyślne wieści z Tatooine: kapitan Marrak
poinformował ich, że  Serce Nowej" wkrótce będzie na chodzie. Przypuszczał, że
zdołają wyruszyć w ciągu kilku najbliższych dni i przy odrobinie szczęścia
dołączą do nich dwa przystanki dalej, na Bacranie.
Mimo to Dash nie czuł ulgi. Przed opuszczeniem Falleena czekały ich jeszcze dwa
występy, a potem pojedynczy koncert na Stacji Bannistar. Rendar cieszył się, że
nie zostaną tam dłużej - znaczyło to, że szybko się uwiną
Miał nadzieję, że zdołają tam dotrzeć bez przeszkód; obiecał sobie, że jeśli na
Falleenie nie przydarzy im się nic złego, na Stacji Bannistar pójdzie od razu do [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bialaorchidea.pev.pl
  •  
    Copyright © 2006 MySite. Designed by Web Page Templates