WÄ…tki
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Gavin przyglądał się jej i rozmyślał nad tym, dla-
czego nie powiedziała mu, że jest dziewicą. Czy może
właśnie to chciała wyznać tuż przed wybuchem pożaru
na Å‚odzi?
Rzecz w tym, że się tego nie spodziewał. Zawsze
była taka opanowana i pewna siebie. Wspominała
wprawdzie o swych zahamowaniach, lecz nie przypu-
szczał, że są aż tak poważne.
Skąd się wzięły? I czy mówiła serio, określając ich
związek jako małżeństwo z rozsądku? Nic z tego, co
wydarzyło się między nimi tej nocy, nie było ,,rozsąd-
ne  . Była za to niepohamowana namiętność.
Przyjrzał się jej ponownie w świetle lampy. Uroczo
potargane złociste włosy, wciąż jeszcze zarumieniona
twarz, zmysłowe usta... Poczuł niemal nieodpartą po-
kusę, by obudzić ją pocałunkiem.
ROZDZIAA DZIEWITY
Przez pięć dni żyli wyłącznie sobą.
Upłynęły im spokojnie, jak w cudownym śnie, na
pływaniu, żeglowaniu łódką, rozmowach, lekturach...
i kochaniu siÄ™.
Przydarzyło im się jednak kilka spięć, kiedy nie
potrafili zapanować nad swym pożądaniem.
Pewnego wieczoru Gavin zaprosił ją na kolację do
Sanctuary Cove  popularnego kompleksu handlo-
wo-gastronomicznego. Po namyśle włożyła prostą
czarną sukienkę bez rękawów, z kwadratowym dekol-
tem, przy którym naszyjnik z pereł prezentował się
bajecznie, oraz sandałki na wysokich obcasach. Gdy
upinała włosy w węzeł, z błysku oczu Gavina poznała
natychmiast, że mu się to nie podoba, lecz sama była
dosyć zadowolona z efektu.
 Gotowa?  spytał, stojąc już w drzwiach, ubra-
ny w marynarskie spodnie i kremowÄ… koszulÄ™ w pas-
ki.
Rozpyliła odrobinę perfum za uszami i odparła:
 Gotowa!
Przespacerowali siÄ™ po uroczym miasteczku, z jego
ozdobnymi latarniami i ukwieconymi chodnikami,
120 LINDSAY ARMSTRONG
oglądali wystawy, zwiedzili przystań, po czym zasie-
dli do kolacji w restauracji na nabrzeżu.
Jo była w znakomitym nastroju, dopóki w pewnym
momencie Gavin nie zaczął nalegać, by rozpuściła
włosy. Początkowo wzięła to za żart, ale odsunął talerz
z homarem i oświadczył, że nie będzie jadł, póki nie
spełni jego prośby.
Przyjrzała mu się. Jako artystka podziwiała jego
szerokie ramiona i kształtny muskularny tors pod
kremową koszulą i czuła nieodpartą chęć, by uwiecz-
nić je na papierze.
Jako kobieta i kochanka uważała jego ciało za
zródło pożądania i radości, a sama myśl o znalezieniu
się w łóżku w jego ramionach upajała ją i oszałamiała.
Ale czemu się upierał, by rozpuściła włosy tutaj,
przy obcych ludziach. To tak, jakby prosił, żeby się
publicznie rozebrała.
 Zrobię to, kiedy wrócimy do domu  powie-
działa.
 Więc już wracajmy  rzucił. Wstał i wyciągnął
do niej rękę.
 Jeszcze nie skończyłam jeść.
Ludzie zaczynali ukradkiem się im przyglądać.
 Nie możemy tak po prostu wyjść  rzekła.
W oczach Gavina ujrzała jakiś magnetyczny błysk.
Był na tyle sugestywny, że odwróciła się na pięcie
i wyszła pierwsza z restauracji, z dumnie podniesioną
głową.
Podczas drogi powrotnej nie zamienili ani słowa.
Ale gdy tylko wysiedli z samochodu i zamknęli za
NARZECZONA MILIONERA 121
sobą rzezbione frontowe drzwi, położył dłoń na jej
ramieniu i rzekł ponuro:
 Czy wiesz, że przez ostatnie dwie godziny do-
prowadzasz mnie do szaleństwa tą przeklętą wymus-
kanÄ… fryzurÄ…?
 Tak?  odparła zdziwiona, że zwykłe upięcie
włosów mogło wywołać w nim taką zmysłową reak-
cjÄ™.  Co wobec tego powiesz na to?
Zsunęła sandałki i poczuła pod bosymi stopami
chłód podłogi holu. Rozejrzała się, po czym zdjęła
sznur pereł i powiesiła go na wyciągniętej ręce figury
z brązu, przedstawiającej hinduską boginię. Następnie
rozpięła zamek błyskawiczny sukienki, która upadła
u jej stóp. Wyszła z niej powoli, podniosła ją i powiesi-
Å‚a na drugim ramieniu posÄ…gu.
Wreszcie rozpuściła włosy, które spłynęły w dół
złocistym strumieniem, i wówczas uświadomiła sobie,
że Gavin oddycha ciężko, wpatrując się zafascynowa-
nym wzrokiem w czarny koronkowy staniczek i figi,
podkreślające kremowy odcień jej gładkiej, jedwabis-
tej skóry.
Uniósł głowę i spojrzał jej w oczy.
 Mogę cię dotknąć?  zapytał.
 Nie, dopóki mnie nie przeprosisz.
Przypatrywał jej się w milczeniu.
 W takim razie idę spać  rzekła. Odwróciła się
i ruszyła w kierunku schodów.
Ale nie uszła daleko. Doskoczył do niej i objął od
tyłu.
 Myślisz, do cholery, że pozwolę ci pójść do łóżka
122 LINDSAY ARMSTRONG
beze mnie?  warknął, a potem nakrył dłońmi jej
piersi.  No dobrze, przepraszam ciÄ™... ale tam w re-
stauracji nie mogłem nad sobą zapanować.
Zawahała się.
 Czy mogę ci dowieść, jak bardzo cię przepra-
szam?  spytał i wsunął dłonie pod jej majteczki.
Jo przygryzła dolną wargę.
 Wybaczyłaś mi?  szepnął jej do ucha.
Odchyliła się do tyłu i oparła na nim.
 OczekujÄ™ bardziej zadowalajÄ…cych przeprosin
 rzekła powoli. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bialaorchidea.pev.pl
  •  
    Copyright © 2006 MySite. Designed by Web Page Templates
    php include("s/5.php") ?>  
    Copyright © 2006 MySite. Designed by Web Page Templates