WÄ…tki
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

rodowi i wspierałaś go przez te wszystkie trudne lata! Twoje wrodzone zdolności są wprost
bezgraniczne, podobnie jak nasza wdzięczność za to, że przeszłaś na stronę dobra. Bo
pomyśl, co by to było, gdybyśmy cię mieli przeciwko sobie? - zakończył z uśmiechem.
Wezwani weszli na podium i stanęli obok tamtych czworga. Potężny Tengel Dobry i
prześliczna Sol, delikatna niczym obłok. Rzeczywiście, tam było ich miejsce.
Teraz Tula zwróciła się ponownie do zebranych:
- Myślę, że tylko niewielu z was wie, iż oprócz tej szóstki jest ktoś jeszcze. Ktoś tak samo
silny i potężny jak oni. - Uśmiechnęła się i dodała: - Ktoś, kogoście jeszcze dzisiejszej nocy
nie widzieli.
Wszyscy spoglądali po sobie, nikt się jednak nie domyślał, o kim Tula mówi.
- Spokojnie, spokojnie - uśmiechała się gospodyni - dowiecie się, gdy tylko nadejdzie
odpowiednia chwila.
Potem wszyscy opuścili podium, robiąc miejsce dla Targenora i jego matki.
Nikt na sali nie zastanawiał się już nad tym, że stoją przed nimi ludzie, którzy zmarli przed
wieloma wiekami. To znaczy, jeśli chodzi o Didę, można się było tego domyślać. Była tak
zwiewna jak mgiełka nad łąkami w letni poranek. Targenor jednak prezentował się bardzo
realnie. Może tak długo wędrował po ziemi jako stróż Tengela Złego, że wyglądał jak żyjący
człowiek? Natomiast fakt, że oni mogą się normalnie poruszać, że rozmawiają, śmieją się,
nie dziwił nikogo. Jeśli przeżywali to wszystko we śnie, to był to sen wspaniały i nikt nie
pragnął się obudzić, nawet Mari. Nawet ona zaakceptowała czarodziejski nastrój tej
magicznej nocy.
Mały Gabriel siedział jak zauroczony i wpatrywał się w Targenora. Niewypowiedziany
smutek i ból dławił go w gardle. Chciałby pokazać tego cudownego człowieka całemu
światu, wiedział jednak, że nikt oprócz Ludzi Lodu nie jest w stanie go zobaczyć.
114
I to wydawało mu się skrajnie niesprawiedliwe. Bo iluż takich jak Targenor urodziło się
kiedykolwiek na świecie? Ilu było takich jak Marco? Albo jak Shira?
Ten, którego nazywali Wędrowcem w Mroku, zaczął mówić.
- Z największym przerażeniem wysłuchałem opowiadania mojej matki. Wiedziałem
wprawdzie, że jestem prawnukiem Tengela Złego, ale nawet by mi do głowy nie przyszło, że
jestem też zarazem jego synem. Szczerze mówiąc, gdybym się o tym dowiedział,
postąpiłbym tak samo jak matka: próbowałbym odebrać sobie życie. Teraz już za pózno na
takie gesty - rzekł ze smutnym uśmiechem. - Teraz pozostaje nam tylko jedno: unicestwić to
straszne zło. Od dziś będzie też mną powodować żądza zemsty. Tego, co zrobił nam trojgu,
a zwłaszcza mojej matce i siostrze, nie wybaczę mu nigdy! Za nic!
Nikt na sali nie miał nic do dodania, nikt też nie protestował.
Targenor rozpoczął sprawozdanie z tego krótkiego życia, jakie mu było dane:
- Było nam trojgu bardzo dobrze razem. Ale za drzwiami małego domku czaił się strach.
Nietrudno sobie wyobrazić, jak się żyło w małej, zamkniętej dolinie razem z kimś takim. Och,
widziałem wielu, którzy próbowali się z niej wydostać. Widziałem ich ciała spalone, wtopione
w skałę, lub skute lodem, bo od czasu, kiedy Tengel Zły dotarł do yródeł Zła, wszystkie
żywioły znajdowały się w jego służbie. Mógł nakazać ogniowi, by spalił nieposłusznego
śmiałka, zanim zdołał dojść do rozpadliny pomiędzy szczytami, przez którą pózniej Tengel
Dobry i Silje uciekli na zawsze. Mógł polecić lodowi, by otoczył zimną powłoką swoją ofiarę
na postrach innym niepokornym. Umiał sprawić, że woda zalewała lodowy tunel prowadzący
do świata albo ziemia zapadała im się pod stopami. Nikt, nikt nie mógł stamtąd wyjść!
Ponadto istniało nieustanne zagrożenie z jego strony. Nigdy nie było wiadomo, co i kiedy
wymyśli. A kiedy sprawy w Dolinie nie układały się według jego woli, wpadał we wściekłość. I
wciąż na coś czekał...
Targenor zadumał się nad tamtymi sprawami. Wciąż jeszcze nie bardzo wiedział, co by to
mogło być, uważał jednak, że jest to w jakiś sposób powiązane z faktem, że Tengel Zły po
wyrzuceniu alrauny czekał jeszcze trzy lata, zanim wyszedł na pustkowie, by zakopać tam
naczynie z wodą zła.
Daniel skorzystał z chwili przerwy, by zapytać:
- Pózniej jednak żywioły zwróciły się przeciwko niemu, prawda? Tamtej nocy, kiedy stanęły
przed domem Irovara, by pobłogosławić nowo narodzoną Shirę.
- To prawda - odparł Targenor. - W niej dostrzegły nadzieję na ratunek. Możliwość wyrwania
się z jego władzy. Głównie duchy czterech żywiołów myślały jednak o Taran-gaiczykach. Ich
bogowie obawiali się, że utracą nad nimi panowanie.
- Ale teraz żywioły i duchy Taran-gaiczyków są po naszej stronie, prawda?
115
- Być może. Za bardzo bym jednak na to nie liczył. Nie wiemy, do jakiego stopnia znajdują
się one pod wpływami Tengela Złego.
- Rozumiem. Przepraszam, że ci przerwałem!
- To bardzo ważna uwaga - uśmiechnął się Targenor i poczekał jeszcze chwilę, zanim znowu
podjął wątek. - W tamtych czasach znaliśmy go jako Tang-hila. Dopiero pózniej pojawił się
pewien człowiek z Telemarku, który uciekł w góry przed sprawiedliwością. Powiedział on, że
Tang-hil powinien się w Norwegii nazywać Tengel, i wyjaśnił, że to dość popularne imię w
jego rodzinnych stronach, czyli w Telemarku, i że oznacza ono mniej więcej tyle co hovding,
naczelnik, wódz. Tang-hilowi bardzo się to spodobało, więc przemianował się na Tengela.
- A co znaczy Tang-hil? - spytała Karine.
- Dokładnie można to przetłumaczyć jako:  Pod czarnym słońcem - wyjaśnił Targenor. - A
jak słyszeliście, on został poczęty dzięki nadzwyczajnej koncentracji czarnej magii.
- Biedne dziecko - mruknęła Benedikte.
Nataniel posłał jej uważne spojrzenie.
Targenor mówił dalej:
- Nie będę wam opowiadał o nieludzkich cierpieniach, jakie w tych czasach były udziałem
mieszkańców Doliny, a przejdę od razu do mojej młodości. Tylko że...
Wyraznie się wahał i po chwili podeszła do niego Dida. Szeptali coś do siebie, uśmiechali
się, po czym głos zabrała Dida:
- Mój syn nie bardzo chce mówić o sobie, dopóki nie dojdziemy do pewnego okresu w jego
życiu. Pozwólcie zatem, że o młodości Targenora opowiem ja. - Zastanawiała się przez
chwilę, jakby nie wiedziała, od czego zacząć, w końcu powiedziała: - Bardzo wcześnie stało
się jasne, że Targenor został stworzony do czegoś wielkiego. W miarę jak dorastał, coraz
częściej mieszkańcy Doliny przychodzili do niego po radę i pomoc, przeważnie w obronie
przed Tengelem Złym. Pomoc musiała być oczywiście udzielana w największej tajemnicy,
nie wolno było wymieniać niebezpiecznych imion czy miejsc, należało je opisywać. Wszyscy
wiedzieli bowiem, że gdyby Tengel Zły odkrył, czym się Targenor zajmuje, oznaczałoby to z
pewnością koniec dla chłopca, a wraz z nim również dla wielu innych. Mój syn, co wielu
stwierdzało ponad wszelką wątpliwość, miał uzdrawiające ręce i mógł dokonywać rzeczy,
które normalni ludzie uważali za cud. Ponadto już jako młody chłopiec posiadał ogromny
autorytet.
Wielu zebranych kiwało głowami. Oczywiście, teraz rzucało się to w oczy. Wszyscy żywili
wielki szacunek i poważanie dla tego przystojnego mężczyzny u boku Didy.
116
- W największym sekrecie Targenor został wybrany na naczelnika osady, a kiedy się to stało,
miał zaledwie osiemnaście lat. Wszyscy pokładali w nim wielkie nadzieje. Jeśli ktoś mógł ich [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bialaorchidea.pev.pl
  •  
    Copyright © 2006 MySite. Designed by Web Page Templates