[ Pobierz całość w formacie PDF ]
że znajdował się w zamkniętym pokoju? - Tak, ale ten szwindel z beczkami bimbru zamieszał mi w głowie, od tego również napływały mocne wrażenia chciwości, nieuczciwości, oszustwa. Ellen, przytulona do Nataniela, wciąż czuła się nieswojo. Policzkiem ocierała się o jego ramię, jakby chciała w ten sposób zaczerpnąć od niego spokoju i siły. Wiedziała, co nastąpi, ale pragnęła to odsunąć. Nie słuchając podszeptów rozsądku starała się zyskać na czasie i zaczęła mówić o czym innym. - Posłuchaj, a to trzecie wyjście, o którym wspomniał lensman, co to właściwie miało być? - O, po prostu brał po uwagę możliwość, że jakiś zwariowany staruszek zabarykadował się w pokoju i nocą wychodzi szukać jedzenia. Dlatego mieliśmy zachowywać się tak cicho. Pomówmy jednak o tym, co nazywa się duchami ... Och, nic, o tym nie mówmy, zaprotestowała w myślach Ellen, ale nic nie powiedziała 52 - Właściwie nie istnieje nic takiego jak duchy - zaczął Nataniel i ten wstęp trochę uspokoił Ellen. - Nie ma dusz, które po śmierci krążą po świecie żywych, ale tam gdzie pojawiły się silne emocjonalne napięcia, coś po nich zostaje. Rozumiesz, o czym mówię? - Oczywiście! - potwierdziła z zapałem. - Na ogół ludzie, o których się mówi, że nie zaznali spokoju po śmierci, także nie byli zwyczajni. Zmarli tragiczną śmiercią, zgładzeni, w wyniku wypadku albo z własnej ręki. yli ludzie, nieszczęśliwi... W każdym z takich przypadków w grę wchodziły niezwykle silne uczucia i napięcia. I to właśnie nie oni sami, lecz ich nastroje pozostają w danym miejscu? - Masz rację. Pojawiają się w tak zagęszczonej formie, że wyjątkowo wrażliwe żyjące osoby potrafią je wyczuć w sposób, który ma związek z dawnymi wydarzeniami. To ostatnie było dla Ellen zbyt skomplikowane. - Ale jaka jest w tym moja rola? - Twoja? O, moja droga, wyjaśnienie ci tego nie będzie dla mnie żadną przyjemnością. A więc to tak! Pułapka została zastawiona i Ellen wpadła prosto w nią. Dzielnie przełknęła ślinę. - Chciałabym, żebyś mi wszystko wytłumaczył. Bardzo cię proszę. Nataniel patrzył na nią ze smutkiem w oczach. - Jak już mówiłem, jesteś podatna na coś bardzo szczególnego. Zwracają się do ciebie o pomoc pogrążeni w rozpaczy nieszczęśnicy. Ellen poczuła, że cała krew odpływa jej od serca i ogarnia ją słabość. - Nie. To niemożliwe! Wiedziała jednak, że protesty na nic się nie zdadzą. Zdawała sobie sprawę, że Nataniel ma rację. Chłopak mówił dalej zamyślony: - Określiłbym to jako wołanie niemych głosów , które tylko ty, ja i jeszcze parę osób potrafi usłyszeć. Ellen zacisnęła wargi. Chwilami starała się sobie wmówić, że wszystko jest tylko snem, ale rzeka, zajazd, bliskość Nataniela, koszula nocna pod swetrem były jak najbardziej rzeczywiste. 53 - Nawiązują ze mną kontakt - szepnęła, potwierdzając jego słowa. - Ale dlaczego akurat ze mną? Nataniel uśmiechnął się ciepło, z czułością. - Dlatego, że w tobie tkwi paląca potrzeba niesienia pomocy innym. Czujesz się odpowiedzialna za wszystkich słabych i nieszczęśliwych, prawda? Wiele głupstw w życiu popełniłaś właśnie z powodu palącej potrzeby zrobienia czegoś dla innych. Nie zastanawiałaś się nad konsekwencjami. W zamian spotykały cię tylko połajanki wszechwiedzących mędrków, prawda? - Zgadza się. - Potrafiłabyś oddać wszystko komuś, kto znalazłby się w potrzebie, nie mam racji? - Owszem - odparła Ellen bez tchu. - Gorące serce i nieustanna troska o innych połączona z balansowaniem na granicy dwóch światów sprawiają, że owi nieszczęśnicy z niewidzialnej krainy mogą do ciebie dotrzeć. Czy to nie jest dla ciebie zbyt zawiłe? - Nie, nie, mów dalej! - Ja osobiście nie traktuję tych światów oddzielnie, jako dwa różne, ale muszę posługiwać się takimi uproszczonymi określeniami, abyś lepiej zrozumiała, o co mi chodzi. - Wszystko rozumiem, przynajmniej na razie. Ale jak mogłabym im pomóc? - Ty nic nie możesz zrobić - odparł łagodnie. - Za to ja mogę. Głos Ellen znów zaczął wyraznie drżeć. - Ty możesz. Jak? W jaki sposób? - Tym się nie zajmuj, może ci się to wydać zbyt straszne. W każdym razie potrafię sprowadzić na nich spokój, odegnać atmosferę tragicznych wydarzeń, spowijającą dane miejsce, ale sposób, w jaki to robię, to wyłącznie moja sprawa. - Chyba rzeczywiście nie chcę tego wiedzieć - stwierdziła Ellen, czując dreszcze przebiegające jej przez ciało. - Naprawdę lepiej, żebyś nie wiedziała. Ale jeśli może to być dla ciebie jakąkolwiek pociechą, to wiedz, że ten szlachcic nie był szczególnie sympatycznym człowiekiem. Sam był sprawcą swoich cierpień. Zamknął się w tym pokoju powodowany żądzą zemsty, chciał dać nauczkę młodej pannie, która go odrzuciła... Leżał tak, użalając się nad sobą, i powoli 54 zasychał. Nikt nie przyszedł mu z pomocą. Pamiętasz, jak mówiono o ostatnim razie, kiedy go widziano ? - Tak. - To on sam zwlókł się z posłania i otworzył drzwi, chciał prosić, by go uratowano... Ale wtedy było już za pózno. Wyglądał jak mumia, a osoba, która go ujrzała, wzięła go za ducha
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plbialaorchidea.pev.pl
|