WÄ…tki
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

okazało się korzystnr w tej nowej i naprawdę krytycznej sytuacji, bez względu na to, jak się sprawy dalej
potoczą. A jednak przejście od przeczucia grozy do jej urzeczywistnienia było niemałym szokiem i spadło na
mnie jak grom z nieba. Ani przez chwilę nie przypuszczałem, aby to gmeranie przy moich drzwiach mogło
być tylko omyłką. Byłem głęboko przekonany o złych zamiarach intruza i z kamiennym spokojem czekałem
na jego następne posunięcie.
Wkrótce ustało to ukradkowe dobieranie się do moich drzwi, usłyszałem zaś, że ktoś otwiera wytrychem
przyległy pokój od strony północnej. Następnie ten ktoś zaczął próbować zamek u drzwi łączących się z
moim pokojem. Zasuwa jednak dobrze trzymała i po chwili usłyszałem skrzypienie podłogi, kiedy maruder
opuszczał pokój. Znowu dobiegło mnie zgrzytanie zamka, nie budzące wątpliwości, że tym razem odbywa
się w pokoju od południa. Znowu próba otwarcie drzwi łączących się z moim pokojem i skrzypienie podczas
wychodzenia. Teraz rozległo się trzeszczenie podłogi w hallu i na schodach prowadzących w dół,
zrozumiałem więc, że maruder zniechęcił się pozamykanymi drzwiami i odłożył dalsze poczynania na lepsze
lub gorsze czasu, zależnie od tego, co pokaże przyszłość.
Gotowość do podjęcia działania dowodzi tylko, że podświadomie czegoś się lekałem i od paru godzin już
rozważałem możliwość ucieczki. Od pierwszego momentu czułem, że to niewidoczne dla mnie gmeranie
przy drzwiach stanowi niebezpieczeństwo, któremu nie powinienem stawić czoła, ale uciekać jak najszybciej.
Pozostawało mi tylko jedno - wydostać się z tego hotelu natychmiast, i to nie frontowymi schodami i nie
przez hall.
Wstałem cicho z łóżka i zapaliwszy latarkę chciałem włączyć lampę nad łóżkiem, żeby powrzucać
wszystkie swoje rzeczy do walizki. Okazało się jednak, że prąd został wyłączony. Jakieś tajemnicze,
złowieszcze odgłosy przybirały teraz na sile, ale nie mogłem się zorientować, co to być może. Kiedy tak
stałem zastanawiając się i wciąż jeszcze trzymając rękę na nieczynnym kontakcie, usłyszałem jakieś
skrzypnięcie podłogi o piętro niżej i wydało mi się, że wyraznie dochodzi mnie echo rozmowy. Po chwili
jednak nie byłem już pewien, czy jest to rzeczywiście rozmowa, bo jakieś chropawe poszczekiwanie i
rechotliwe pojedyncze sylaby zupełnie nie przypominały ludzkiej mowy. Wtedy przypomniałem sobie to
wszystko, co inspektor słyszał owej nocy w tym zatęchłym i zapowietrzonym budynku.
Wsunąwszy do kieszeni latarkę, nałożyłem kapelusz i na palcach podszedłem do okien, aby rozważyć
możliwość ucieczki. Mimo wyraznych zaleceń urzędowych odnośnie bezpieczeństwa, po tej stronie hotelu
nie było żadnego zejścia na wypadek pożaru, nie pozostawało mi więc nic innego, jak tylko wyskoczyć z
drugiego piętra wprost na wybrukowane podwórko. Z prawej i lewej strony przylegały do hotelu jakieś stare
budynki z cegły, których pochyłe dachy zapewniały dogodną możliwość ucieczki. Aby ich dosięgnąć,
musiałbym się znalezć o dwa pokoje dalej, w jedną albo w drugą stronę, więc zacząłem intensywniej
rozważać swoje możliwości.
Nie mogłem wyjść na korytarz, bo natychmiast posłyszano by moje kroku, nim bym zdołał otworzyć drzwi
do pożądanego pokoju. Mogłem więc jedynie sforsować niezbyt solidne łączące się z moim pokojem i
wyważyć je ramieniem jak taranem, gdyby zamki i zasuwy stawiały opór. Wydało mi się to możliwe do
wykonania, jako że wszystko w tym budynku się rozpadało; ale zdawałem sobie sprawę, że nie zdołam tego
zrobić bezszelestnie. Mogłem jedynie liczyć na to, że szybko się z tym uporam i że zdołam dobiec do okna,
nim wrogie siły otworzą właściwie drzwi wytrychem. Drzwi na korytarz w moim pokoju zabarykadowałem
biurkiem, starając się to robić jak najciszej.
Zdawałem sobie sprawę, że moje szanse są niewielkie, i byłem właściwie przygotowany na klęskę. Nawet
jeśli się przedostanę na dach, nie rozwiąże to jeszcze problemu, bo muszę przecież znalezć się na ziemi i
uciec z miasta. Stan opuszczenia i rujnacji przyległych budynków działał oczywiście na moją korzyść, a [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bialaorchidea.pev.pl
  •  
    Copyright © 2006 MySite. Designed by Web Page Templates