[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jutro zaręczy się z Turem. Co zdarzy się następnej nocy? Rozdział ósmy. Ture podał Ingebjorg ramię, poczym podeszli do księdza. Pod Ingebjorg drżały kolana i czuła, że pocą się jej dłonie. Patrząc przed siebie, i nie mając odwagi zerknąć na księdza, pomyślała, że może Turemu nieprzyjemnie jest trzymać ją teraz za rękę... Nie znała tego kapłana, ale mu- siała mu wyznać, że wydała na świat nieślubne dziecko. Skrzyczał ją i powiedział, że cudzołóstwo to jeden z najgorszych grzechów i że za nieślubne dziecko nie sposób do końca odpokutować. Potem mówił, jaki to straszny grzech cudzołożyć z mężatką, że to grzech zagrożony klątwą kościelną i wygnaniem, i że żona winnego tego męża nie ma obowiązku z nim mieszkać. Mężczyzna może dopuścić do rodu i dziedzictwa dziecko, zrodzone ze służącej albo nawet żebraczki, ale nie takie, które jest owocem cudzołóstwa", powiedział na koniec, posyłając jej mroczne i pełne nagany spojrzenie. Nie pojmowała, dlaczego to wszystko do niej mówi? Nie wiedział przecież, że kiedy popełniła ów grzech była zaręczona z Bergtorem, powiedziała mu też, że dziecko urodziło się martwe. Pomyślała sobie, że powinien to wszystko skierować raczej do ochmistrza, cudzołożącego z Giselą... Odgoniła od siebie te myśli i spróbowała skupić się na słowach księdza. Obok niej stał jej przyszły oblubieniec, trzymał ją za rękę i chciał ją w przyszłości za żonę mimo, że popełniła grzech, ten najgorszy z możliwych. Zwiadkowie przypieczętowali teraz zrękowiny, kładąc na nich swoje ręce, i przez moment Ingebjorg poczuła na sobie dłonie Bergtora. Drżały lekko. A potem Ture wypowiedział formułkę zrękowin głośno i wyraznie: Niech świadkiem będzie mi Bóg i ci mężowie, co tu stoją, że ja, Ture Gustavsson, zaręczam się z Ingebjorg Ołavsdatter, zgodnie z prawem ludzkim i boskim, na warunkach, które zostały omówione przy tych oto świadkach. Ze przy- rzekam, że pojmę ją za żonę, a ona mnie za męża i że nie opuszczę jej aż do śmierci i że będziemy żyć razem tak, jak o tym stanowi prawo boskie i krajowe". Na koniec kapłan wyrecytował kilka słów po łacinie i udzielił im swego błogosławieństwa. Nagle Ingebjorg poczuła, jakby ktoś przejechał jej po plecach zimną ręką. Zrobiło jej się ciemno przed oczyma i poczuła, że się dusi. Trwało to przez ułamek sekundy i minęło zanim jeszcze Ture zwrócił się do niej i ucałował najpierw jej rękę, a potem jej usta. Któraś ze służących podeszła z dwoma pucharami i po chwili narzeczeni wznieśli toast za wszystkich obecnych. Ingebjorg widziała ich twarze jak przez mgłę. Co się z nią działo? Skąd nagle ten zimny dreszcz na plecach? Czy to ostrzeżenie? Odgoniła tę myśl i zrugała samą siebie. Musi skończyć z tymi ostrzeżeniami! Mimo, że niektóre jej wizje, sny i przeczucia okazały się prorocze, przecież nie zawsze tak było. Musi przestać na nie zwracać uwagę, bo utrudni życie sobie i innym. I nigdy sama nie zazna spokoju... Zmusiła się do uśmiechu i zwróciła twarz do Turego. Odpowiedział jej uśmiechem i objął ramieniem. - Twoje zdrowie, mała Ingebjorg. Jak się cieszę, że cię znalazłem. Wreszcie w moim życiu zapanuje jakiś ład! Zrobiło jej się przykro, że wyraził się mała", bo od razu poczuła się niedoświadczona, niedojrzała i nieodpowiednia na jego żonę. Nie zrozumiała też o co mu chodzi z tym ładem w życiu", ale wytłumaczyła sobie, że pewnie chce już być szacownym, żonatym mężczyzną z małżonką u boku. Goście podchodzili teraz jeden po drugim, by im pogratulować i życzyć szczęścia. Pierwsza zjawiła się Gisela. Objęła ją sztywno, po czym szybko podeszła do Turego i przytuliła się do niego, szepcząc jakieś życzenia wprost do jego ucha. A potem odchyliła głowę i zajrzała mu w oczy. - Ingebjorg nie ma pojęcia, ile miała szczęścia! - rzekła, uśmiechając się do niego kokieteryjnie. - Bo dostał jej się najprzystojniejszy rycerz w obu królestwach! Goście, którzy stali na tyle blisko, by słyszeć, co powiedziała, zaśmiali się sztucznie, a Bergtor ruszył do nich, by zatrzeć złe wrażenie. Mocno objął Ingebjorg i wykrzyknął: - Ture nie ma pojęcia, ile miał szczęścia! Bo dostało mu się najpiękniejsze i najmilsze dziewczę w obu królestwach miłościwie nam panującego Magnusa! Goście zaśmiali się, a niektórzy zaczęli klaskać. Ingebjorg zastanawiała się, czy to z powodu żartobliwego przedrzeznienia Giseli, czy z powodu podkreślenia, że oba królestwa należą do Magnusa. Ture skłonił się dwornie i przyjął życzenia Bergtora z szerokim uśmiechem. Jego ojciec, stryj i kilku innych krewnych tego ranka przypłynęło statkami, ale matka odmówiła tak dalekiej podróży, a wraz z nią jego obie siostry. Sprawiło to przykrość Ingebjorg, ale czasy były wszak niespokojne, poza tym mieszkały one aż na zamku Varberg, a jeśli nie radziły sobie dobrze z chorobą morską, podróż statkiem w istocie byłaby dla nich uciążliwa. Ture
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plbialaorchidea.pev.pl
|