[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dużo. No, Bridget! Powiedz wkoÅ„cu, cosiÄ™ staÅ‚o. Bridget nigdynie mówiÅ‚a Tiffanyoatakachpaniki i le- ku, któryzażywaÅ‚a. UważaÅ‚a, żejest tozbyt osobista spra- wa i nawet najbliższa przyjaciółka niepowinna otymwie- dzieć. janes+a43 us o l a d - n a c s 58 - WHouston. Tammieszkam. - Ta rozmowa jeszcze bardziej uzmysÅ‚owiÅ‚a Bridget szaleÅ„stwo, jakie popeÅ‚nili. SpÄ™dziÅ‚a caÅ‚Ä… noc wjegoramionach, a nicosobieniewie- dzieli. Nie tylkoto byÅ‚oprzerażajÄ…ce. CaÅ‚a przygoda mogÅ‚a okazać siÄ™ bardzo niebezpieczna, bo Bridget byÅ‚a niemal pewna, że Jeremiah wcale siÄ™ nie zabezpieczyÅ‚. Jej sercezamarÅ‚o. Powinna gozapytać oto, aleniemiaÅ‚a odwagi. Pózniej. PorozmawiajÄ… o tympózniej. - MaszkogoÅ› wHouston?KogoÅ› szczególnego? - I tak, i nie. JeremiahsiÄ™gnÄ…Å‚ podzbaneki napeÅ‚niÅ‚ kubekkawÄ…. - Wspaniale! Czy możesz mi jednak powiedzieć, jak mamtorozumieć? - Niemusisz. Tonietwoja sprawa. WidziaÅ‚a, jak drgnęły mu wargi, ale na szczęście nic nie powiedziaÅ‚. Nie miaÅ‚a siÅ‚ystać, wiÄ™c osunęła siÄ™ na krzesÅ‚oi wresz- cie rozejrzaÅ‚a siÄ™ dookoÅ‚a. Kuchnia byÅ‚a jasna: Å›ciany po- malowanona żółto, szafki byÅ‚ybiaÅ‚e. Na stole staÅ‚ wazon z kwiatami, a kredens zarzucony byÅ‚ mnóstwemróżnych dokumentówi gazet. CaÅ‚e pomieszczenie sprawiaÅ‚o wra- żenie opuszczonegoi zaniedbanego. - WiÄ™c co ty wÅ‚aÅ›ciwie robisz wtymolbrzymimHou- ston? Znowu jÄ… zaskoczyÅ‚. Jego gÅ‚os brzmiaÅ‚ jednak Å‚agodnie i caÅ‚e napiÄ™cie zniknęło. - Jestemprawnikiem. GwizdnÄ…Å‚ zpodziwui napiÅ‚ siÄ™ kawy. - JesteÅ› zaskoczony- stwierdziÅ‚a. - Nocóż. NigdywżyciuniespotkaÅ‚emadwokata, któ- rynosiÅ‚by dżinsyi wysokie buty. janes+a43 us o l a d - n a c s 59 - BÄ™dziemywkontakcie. - JesteÅ› pewna, że nie rozmyÅ›lisz siÄ™ i nie wrócisz ze mnÄ…? - %7Å‚ycz mi szczęścia. - Bridget gÅ‚Ä™boko wciÄ…gnęła po- wietrze. - Potrzebujeszgobardzodużo, moimzdaniem. - PrzestaÅ„. NiebÄ…dzokrutna. - TozróbcoÅ›. JesteÅ› przecież prawnikiem. Onnie może zmusić ciÄ™ do niczego, jeÅ›li ty tego nie chcesz. Bridget milczaÅ‚a. - Widocznie jest wyjÄ…tkowy - stwierdziÅ‚a z ironiÄ… Tif- fanyi rzuciÅ‚a sÅ‚uchawkÄ™, pozostawiajÄ…c Bridget wpatrujÄ…- cÄ… siÄ™ bezmyÅ›lnie wtelefon. janes+a43 us o l a d - n a c s 60 ROZDZIAA ÓSMY - Wszyscywokół plotkujÄ…. Jeremiah zmarszczyÅ‚ brwi i spojrzaÅ‚ na swojÄ… przyja- ciółkÄ™, IrmÄ™ Quill, która prowadziÅ‚a sklepspożywczy, ka- wiarniÄ™, bibliotekÄ™ i wiele innych instytucji. - Omnie?Tochceszmi powiedzieć? - Nie bÄ…dz taki zdziwiony i nie udawaj niewiniÄ…tka. Przecież dobrze wiesz, że chodzi o ciebie. Irma byÅ‚a drobnÄ… kobietkÄ… odowcipieostrymjakbrzy- twa. Alegdy siÄ™ uÅ›miechaÅ‚a, można jej byÅ‚odarować wszy- stko. UÅ›miech i bÅ‚yszczÄ…ce niebieskie oczy, których kolor nie zblakÅ‚, mimo iż zbliżaÅ‚a siÄ™ do siedemdziesiÄ…tki, spra- wiaÅ‚y, że wszyscyjÄ… lubili. AJeremiah miaÅ‚ prawdziwe szczęście. ByÅ‚ jej ulubieÅ„- cem, szczególnie po Å›mierci żony. - Maszjakieśświeżewarzywa? Irma uÅ›miechnęła siÄ™, wstaÅ‚a, podeszÅ‚a doszafki i nalaÅ‚a kawydodwóchkubków. Jakzwykle poruszaÅ‚a siÄ™ szybko i zwinnie. UsiadÅ‚a przykuchennymstolei popatrzyÅ‚a na goÅ›cia. - Przecież wiesz, że zawsze sÄ… u mnie Å›wieże warzywa - odparÅ‚a ostrymtonem. JeremiahniepoczuÅ‚ siÄ™ urażony. UÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ lekko. - Nodobrze. CociÄ™ gryzie? - Tonie mnie gryzie - stwierdziÅ‚a - lecz ciebie. Nie janes+a43 us o l a d - n a c s 61 janes+a43 us o l a d - n a c s 62 - WypiÅ‚em kilka piw. - WiÄ™cbyÅ‚eÅ› trzezwy, gdybraÅ‚eśślub? - WiedziaÅ‚emdobrze, co robiÄ™. - Jeremiah popatrzyÅ‚ Irmie prostowoczy. - Chyba żartujesz! - Gdy tylko jÄ… zobaczyÅ‚em, wiedziaÅ‚em, że musi być moja. - Ale małżeÅ„stwo? - Irma otworzyÅ‚a ze zdziwienia usta. - Wdzisiejszych czasach? - Czemu siÄ™ dziwisz? Poczekaj, aż jÄ… poznasz, Irmo. Ona jest inna, niezwykÅ‚a. - Atynie? - Alenietakjakona. - Gadasz gÅ‚upstwa. Kobiety pozabijaÅ‚yby siÄ™, żeby być z tobÄ…. - To dlaczego musiaÅ‚emwziąć udziaÅ‚ wlicytacji, aby jakÄ…Å› zdobyć? - zapytaÅ‚ ostrymtonem. - Bo jesteÅ› uparty i gÅ‚upi i nie pozwoliÅ‚eÅ›, aby przyja- ciele wyswatali ciÄ™ z którÄ…Å›. - I taknic z tegomałżeÅ„stwa niebÄ™dzie. Moja żona na pewno nie bÄ™dzie chciaÅ‚a tu mieszkać, a ja siÄ™ stÄ…d nie ruszÄ™. - Dlaczego? - Botojest moja ziemia. - Choć jest ci tutakciężko? - Tak - odpowiedziaÅ‚ Jeremiah i posmutniaÅ‚. - Ko- chamkażdymetr tej ziemi i jeszcze bÄ™dÄ™ miaÅ‚ z niej zyski. Albouda mi siÄ™ rozwinąć hodowlÄ™, albosiÄ™ zabijÄ™. Irma zuÅ›miechempogÅ‚adziÅ‚a gopodÅ‚oni. - Niezrozummnie zle. %7Å‚yczÄ™ ci wszystkiegonajlepsze- go i jestempewna, że twój plan siÄ™ powiedzie, ale chcia- janes+a43 us o l a d - n a c s 63 Å‚abym, żebyÅ› byÅ‚ szczęśliwy. Ale dlaczego sÄ…dzisz, że ta kobieta jest inna? SkÄ…dpochodzi? - ZHouston. Ale, jakja, czegoÅ› szuka, choć nie wiem, czego. Jestemjednak pewny, że Bridget Martin może mnie uszczęśliwić. - Jego gÅ‚os brzmiaÅ‚ zaczepnie, jakby sta- raÅ‚ siÄ™ przekonać o tymnie tylko swojÄ… przyjaciółkÄ™, ale i siebie. Irma uÅ›miechnęła siÄ™. - No, toopowiedzmi otej cudownej kobiecie. ZaczÄ…Å‚ mówić, pomijajÄ…c oczywiÅ›cie szczegóły wspól- nie spÄ™dzonej nocy. Nie potrafiÅ‚ jeszcze dojść do siebie po tym, co siÄ™ staÅ‚o. PamiÄ™taÅ‚ tylko, że kiedy objÄ…Å‚ Bridget wtaÅ„cu i poczuÅ‚ dotyk jej ciaÅ‚a - oszalaÅ‚. WiedziaÅ‚, że musi jÄ… zdobyć i nic go przed tymnie powstrzyma. - PowiedziaÅ‚eÅ› ciotce? - Nie i nie powiem. Przynajmniej nie teraz. Bridget też oniej nie wie. - NaprawdÄ™ Å‚udzisz siÄ™, że to małżeÅ„stwo ma szansÄ™ przetrwania? - Irma mówiÅ‚a cicho, a wjej oczach pojawiÅ‚ siÄ™ wyraz troski. - Wjednej chwili jestemtego pewny, a wdrugiej nie. Jeszcze nigdy nie odczuwaÅ‚emczegoÅ› takiego. - Nie należysz przecież do ludzi, którzy kierujÄ… siÄ™ impulsami. - Cóż, zawszecoÅ› zdarza siÄ™ porazpierwszy. - I myÅ›lisz, że gdy wrócisz do domu, ona wciąż tam bÄ™dzie? PoczuÅ‚ strach. - Nie mampojÄ™cia. Ale skoro wspomniaÅ‚aÅ› o domu, przypomniaÅ‚emsobie, że muszÄ™ wracać, bo wkrótce ocieli siÄ™ jedna z moichkrów. janes+a43 us o l a d - n a c s 64 - Może zatelefonujesz do doktora Minshewa, żeby ci pomógÅ‚? - Nie stać mnie na opÅ‚acenie weterynarza. Poza tymon jest takcholernie uparty... - PrzyganiaÅ‚ kocioÅ‚ garnkowi. JesteÅ› jeszcze bardziej upartyniż on. JeremiahrozeÅ›miaÅ‚ siÄ™ i pogÅ‚askaÅ‚ IrmÄ™ popoliczku. - No, idz już, jeÅ›li musisz. RuszyÅ‚ do ciężarówki, myÅ›lÄ…c o tym, co zastanie na farmie. - Acoz Taylor? PowiedziaÅ‚eÅ› swojej żonieo.,.? - Nie. Na toteż niejestemna razieprzygotowany. - Mamwrażenie, że samsiÄ™ prosisz okÅ‚opoty- stwier- dziÅ‚a stanowczo Irma. - ChcÄ™, żeby Bridget najpierwprzyzwyczaiÅ‚a, siÄ™ do tego, że jest mojÄ… żonÄ… - powiedziaÅ‚ ze zÅ‚oÅ›ciÄ… Jeremiah. CzuÅ‚ siÄ™ niepewnie i zaczynaÅ‚ siÄ™ bać tego, co zrobiÅ‚. Nie chciaÅ‚ jednak, żeby ktokolwiek otymwiedziaÅ‚, a szczegól- nie Irma, która kochaÅ‚a gojaksyna. - Powiedzjej oTaylor. SkinÄ…Å‚ gÅ‚owÄ…, wsiadÅ‚ dociężarówki i odjechaÅ‚.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plbialaorchidea.pev.pl
|