[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Wkrótce zacznie ci burczeć w brzuszku. Napijemy się trochę mleczka, a potem przygotuję ci coś dobrego do zjedzenia, dobrze? rzekła pogodnie. Pózniej cię wykąpię i znowu będziesz czyściutka, mój mały brudasku. Otworzyła lodówkę i wyciągnęła mleko. - Potem się pobawimy, dopóki tatuś z mamusią nie przyjdą cię zabrać - obiecywała małej, nie dopuszczając myśli, że mogłoby być inaczej. Dziewczynka niecierpliwiła się. Jej płacz sprowadził do kuchni gderliwą Addy. 117 RS - Co za piekło! Zwiększ pod tym płomień i nakarm ją. Krzyczy tak, że mogłaby martwego poderwać na nogi - skarżyła się Addy. - Chyba lepiej się czuje, co? - Na to wygląda. Jak myślisz, czy Dan będzie zły, gdy zadzwonię spytać o jej ojca? - Nie. Tb dobry człowiek. Powiedziałam ci to, gdy tylko przyjechałaś. Zrozumie, że się martwisz. Wszystko po kolei" - pomyślała Esther. Przygotowała owsiankę z miodem i nakarmiła Susie. Następna na liście była kąpiel, lecz chęć rozmowy z Danem wzięła górę. Oddalony o kilometry Dan używał starych sztuczek. Czytał w jej myślach; wiedział, że się niepokoi. Zadzwonił do Esther w chwili, gdy ona sięgała po słuchawkę. - Cześć, kochanie. Dobrze się czujesz? - zapytał. - Tak. A ty? Jak poszło? Tak się martwiłam o ciebie. Usłyszała śmiech Dana i natychmiast poczuła się lepiej. - Moje ręce działały jak prowadzone przez automatycznego pilota. Udało się. Będzie zdrów. A jak dziecko? - zadał pytanie, w równym stopniu ciekawy reakcji Esther, jak i stanu małej. Wiedział, że Susie ma się dobrze, inaczej Esther zadzwoniłaby. To, czego naprawdę chciał się dowiedzieć, usłyszał w głosie Esther. - Jest słodka i śliczna. Właśnie miałam ją wykąpać, by poznać prawdziwy kolor jej włosów. Zjadła furę owsianki. Nie wiem, jak może nadal się ruszać - opowiadała z entuzjazmem. Jej słowa rozgrzały serce Dana. - Baw się dobrze. - Nic innego nie robię. 118 RS - Wiem - rzekł poważnie. - Ale nie przywiązuj się za bardzo. Matka wkrótce przyjedzie ją zabrać. - Dzięki Bogu - wyszeptała z ulgą. - Czy jest zdrowa? - Tak. Pojechała przedwczoraj z wizytą do Buckton. Nie mogła wrócić przez most. Dzwoniliśmy do niej, policja przetransportuje ją dzisiaj helikopterem. Dan powiedział jeszcze, że chce zostać z pacjentem, ale wróci na lunch. - Spałeś w nocy? - Próbowałem, lecz tęskniłem za tobą i przesiedziałem całą noc. - Ach, daruj sobie! Pewnie zabawiałeś się w superchirurga i było cudownie. Przyznaj się - żartowała. - W porządku. Przyznaję. Przyjemnie znowu robić coś, w czym jestem najlepszy. Ale to nie znaczy, że ciągle chcę się tym zajmować. Esther czuła, że nie powinna naciskać go bardziej. Fesstus już nad tym pracował i to wystarczało. - Czy Eddy jest z tobą nadal? - Nie. Tom urządził w nocy awanturę. - I co Eddy powiedział na to? - Niewiele. - Chyba nie powinnam była pozwalać mu przychodzić - zastanowiła się Esther. Wiedziała, że warto było ryzykować, lecz wątpiła, czy tak samo myślał Eddy. - Nie sądzę, byś mogła go powstrzymać. Uważa, że jesteś fantastyczna. Ja zresztą też. Westchnęła z wahaniem. - Kocham cię - powiedziała. 119 RS - Ja cię też kocham. Wrócę pózniej. Odpocznij trochę -odparł i odłożył słuchawkę. Wiedziała, że wkrótce ktoś dowie się o jej przyjazni z Eddym. Będą musieli zagrać w otwarte karty z Tomem i Jewel. Esther obawiała się, że biedny Eddy niezle zarobi, kiedy wszystko wyjdzie na jaw. Na razie jednak Belldonowie musieli poczekać. Dziecko czekało na kąpiel, a Esther aż swędziały palce, żeby zacząć. Zmiała się ze swoich instynktów macierzyńskich, które wymykały się spod kontroli po tak długim uwięzieniu. Zapomniała już, jak ciepłe i przyjemne w dotyku może być ciało dziecka. Zapomniała słodki zapach maleństwa. A z pewnością nie pamiętała, jak ruchliwe potrafią być ręce dziecka. Reszta poranka upłynęła na usuwaniu rzeczy Dana ze strefy zagrożenia. Mówiąc dokładniej - z drogi Susie. Wkrótce okazało się, że mała nie jest już niemowlakiem. - Ten dzieciak się zabije - zawyrokowała Addy. Obie z Esther obserwowały Susie obijającą się o meble. - Nie. Donny... Donny też tak chodził przez parę tygodni. To chyba normalne na początku - przypomniała sobie Esther, czując głęboki ból. Ale to było wszystko. Straszliwe cierpienie, które nosiła w sobie tak długo, zastąpiło sprawiające ból wspomnienie. Susie spała już, gdy wrócił Dan. Stali przy łóżku Esther, przysuniętym do ściany i zastawionym wysokimi krzesłami. - Jej tata kazał ci podziękować - wyszeptał. Esther tylko skinęła głową. - Czy dobrze się czujesz, kochanie? Wiedział o jej pełnych bólu myślach. Czuła to w jego głosie. Jeszcze raz skinęła głową i przytuliła się do niego. - Dan. Chcę mieć drugie dziecko. Nasze dziecko - powiedziała. 120 RS
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plbialaorchidea.pev.pl
|