[ Pobierz całość w formacie PDF ]
taki cię\ar. Niezgrabne ciało odziane było w niestarannie pozszywane skóry. Ten ślad zapachu, który doleciał Holgera wzbudził w nim wielkie zadowolenie z tego, \e nie stoi pod wiatr. Olbrzym, o ile mogło to być ocenione poprzez plątaninę włosów i brody, miał akromegaliczne rysy twarzy, oczy kryły się pod okapami wystających łuków brwiowych, nos i szczęka sterczały prostacko, usta były grube i cię\kie, zęby przera\ająco wielkie. - Wsiadaj na Papillona, Hugi - powiedział Holger. Teraz, gdy pierwsze zaskoczenie minęło, przestał się bać. Nie odwa\yłby się bać. - Zatrzymam go tak długo, jak będę mógł. Alianora, wzbij się w powietrze. - Zostanę z tobą. - Jej głos trochę dr\ał, ale stanęła za nim z dumnie uniesioną głową. - Jak to się mogło stać? - jęknął Hugi. - On ze Zrodkowego Zwiata się wywodzi. Czary powinny stanąć mu na przeszkodzie. - Szedł za nami - powiedziała Alianora cierpko. - Tacy jak on potrafią stąpać cicho, jeśli chcą. Czekał na chwilę, kiedy wśród nas narodzą się myśli tak nieczyste, \e święte znaki stracą swoją moc. - Jej wzrok oskar\ał kulącego się krasnoluda. Holger wiedział jednak, \e Hugi niczemu tu nie zawinił i poczuł się dość podle. - Mówcie tak, \ebym mógł was słyszeć! Olbrzym nie mówił ogłuszająco głośno, nie miał te\ zbyt barbarzyńskiego akcentu. Trudno go było zrozumieć ze względu na tembr jego głosu: tak niski, \e niesłyszalne dolne rejestry dr\ały w kościach ludzi. Holger zwil\ył wargi, postąpił krok naprzód i powiedział swym najgrubszym głosem: - W imię Ojca i Syna i Ducha Zwiętego, rozkazuję ci odejść! - Pfe! - zlekcewa\ył go olbrzym. - Za pózno na to, śmiertelniku. Złamałeś krąg dobra grzesznymi chęciami, a nie dokonałeś jeszcze aktu skruchy. - Wyciągnął rękę. - Alfrik powiedział mi, \e idąc tędy znajdę smakowity łup. Oddajcie mi dziewczynę, a sami mo\ecie iść swoją drogą. Holger chciał wykrzyczeć jakieś gromkie wyzwanie, stosowne do jego pogardy dla takich propozycji. Na Boga, bywa los gorszy od śmierci! Niestety do głowy przychodziły mu tylko zdania niezbyt stosowne dla dziewczęcych uszu. Zamiast tego skoczył naprzód. Jego miecz ciął ogromne knykcie. - Olbrzym cofnął gwałtownie rękę, podmuchał na dymiącą ranę i krzyknął: - Wstrzymaj się! Porozmawiajmy! Holger, niemal zwalony z nóg decybelami, opuścił miecz. Jemu, który przywykł do tego, \e jest najwy\szą osobą w okolicy, wisząca w górze twarz wydawała się nawet szersza ni\ była w rzeczywistości. Ale stał twardo w miejscu. Usłyszał, jak basso profundissimo przemawia dość zgodnym tonem: - Posłuchaj śmiertelniku, czuję, \e jesteś wielkim rycerzem. I oczywiście rani mnie dotyk \elaza. Jednak jest mnie bardzo du\o i pewnie zgniótłbym cię głazami zanim zdą\yłbyś mi wyrządzić jakąś powa\niejszą szkodę. Co powiesz na zmagania w łatwiejszy sposób? Je\eli zwycię\ysz rozumem, będziecie mogli odejść bez przeszkód. Na dodatek zapełnię twój hełm złotem. - Wskazał na sakwę, wiszącą u jego pasa, w której musiało się mieścić kilkadziesiąt kilogramów. - Jeśli przegrasz, oddasz mi dziewczynę. - Nie! - Holger splunął na ziemię. - Poczekaj. Poczekaj kochany. - Alianora chwyciła jego ramię z nagłym zapałem. - Spytaj go, czy myśli o pojedynku na zagadki. Holger, zdziwiony, zrobił to. Olbrzym skinął głową. - Tak. Do twej wiadomości - my z Wielkiego Ludu siadujemy w naszych dworach w nieskończenie długie zimowe noce naszej ojczyzny, rok po roku, stulecie po stuleciu, i spędzamy czas, urządzając turnieje, w których liczy się umysł. Ponad wszystko cenimy zagadki. Nie stracę czasu nawet je\eli pozwolę wam odejść po tym, jak usłyszę od ciebie trzy nowe zagadki, z których na dwie nie znajdę rozwiązania. Będę mógł je pózniej sam wykorzystać. - Jego potworne oblicze z niepokojem zwróciło się na wschód. - Pośpiesz się jednak. Oczy Alianory zabłysły. - Tak myślałam, Holger. Zgódz się. Mo\esz go przechytrzyć. Olbrzym zdawał się tego nie słyszeć. Oczywiście, pomyślał Holger, tak wielka istota nie mogła wychwytywać całej skali ludzkiego głosu. Odpowiedział falsetem: - Nic mi nie przychodzi do głowy. - Na pewno przyjdzie. - Jej entuzjazm nieco opadł. Zapatrzyła się w ziemię, grzebiąc w niej palcem u nogi. - Jeśli nie potrafisz, no có\, oddaj mnie. On tylko chce mnie zjeść. Ty jesteś, jak się zdaje, zbyt wa\ny dla całego świata, \eby ryzykować \ycie w walce o takie nic jak ja. Zastanawiał się gorączkowo. Jakie znał zagadki? "Cztery wiszą, cztery idą, dwa prowadzą, jeden goni...." Krowa. Pytanie Samsona do Filistynów. Kilka tego typu. Ale olbrzym niewątpliwie je słyszał w ciągu tych wieków, o których wspomniał. A on sam, Holger, nie był na tyle błyskotliwy, \eby na poczekaniu wymyślać nowe łamigłówki. - Wolę walczyć o kogoś, kogo znam, takiego jak ty, ni\... - zaczął. Przykucnięty olbrzym przerwał burknięciem: - Pośpiesz się, powiedziałem! , Szalona myśl przemknęła mu przez głowę. - Nie mo\e wytrzymać promieni słonecznych? - spytał Alianorę głosem eunucha. - Nie - odpowiedziała. - Jasne światlo zmienia jego skórę w kamień. - Uhu - zapiszczał Hugi - jak mu na tyle długo głowę zajmiesz, chłopie, \e świt go zaskoczy, będziemy mogli tę jego sakwę ze złota opró\nić. - Nie jestem tego pewna - powiedziała Alianora. - Słyszałam, \e skarby zdobyte takim podstępem są przeklęte i człowiek, który je posiądzie szybko umiera. Holger, za godzinę on musi uciekać przed światłem świtu. Nie potrafisz go zatrzymać przez ten czas, ty który zwycię\yłeś smoka? - Wydaje mi się... \e... mo\e. - Holger odwrócił się do olbrzyma, który zaczynał ju\ powarkiwać z niecierpliwością. - Zmierzę się z tobą - powiedział. - Trzy zagadki na dzisiejszą noc - zahuczał olbrzym. Uśmiechał się sadystycznie. - Mo\e następnej nocy za\ądam od ciebie trzech kolejnych, a potem znowu... Zwią\ dziewczynę, \eby nie mogła uciec. Szybko! Holger robił to najwolniej, jak się odwa\ył. Wią\ąc Alianorę, wypiszczał: - Mo\esz zrzucić te więzy, je\eli dojdzie do najgorszego. - Nie, nie ucieknę. Wtedy on by cię zaatakował. - I tak będę musiał z nim walczyć - powiedział Holger. - Mo\esz uratować przynajmniej swoje \ycie. - Jednak nie potrafił, mówiąc falsetem, nadąć swemu głosowi odpowiednio heroicznego brzmienia. Dorzucił kilka patyków do ognia i zwrócił się do olbrzyma, który usiadł, opierając owłosiony podbródek o kolana: - No, to zaczynamy. - Dobrze. Dowiesz się chyba z przyjemnością, \e masz zaszczyt zmierzyć się z mistrzem zagadek dziewięciu kolejnych turniejów. - Olbrzym spojrzał na Alianorę i oblizał się. - Delikatny kąsek. Miecz Holgera wyskoczył z pochwy, zanim on sam zorientował się do czego zmierza. - Hamuj swój plugawy jęzor! - krzyknął. - Wolisz walczyć? - Ogromne mięśnie zagrały pod skórą, - Nie. - Holger opanował się. Ale \e taki hipopotam odwa\ył się spojrzeć na Alianorę... ! - Dobrze. Pierwsza zagadka. Dlaczego kurczak przechodzi przez drogę? - Co? - Olbrzym rozdziawił usta, jego zęby zalśniły jak mokre kamienie. - Ty mnie o to pytasz? - Tak.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plbialaorchidea.pev.pl
|