WÄ…tki
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pozostawiwszy na miejscu MurenÄ™ z jednym legionem
i dwiema kohortami, by przeszkadzał nieprzyjacielowi
w formowaniu szyków, sam nad Kefisosem złożył ofiarę ze
zwierzęcia i opatrzony pomyślną wróżbą ruszył w drogę
w kierunku Cheronei. Tam chciał się połączyć ze stojącą
w mieście częścią swojego wojska i obejrzeć Turion, obsa-
dzone już wówczas przez nieprzyjaciela.
Turion  to stromy, stożkowaty szczyt góry, którą u nas
nazywają Ortopagos. U podnóża jej płynie strumień Morios
i stoi świątynia Apollona Turyjskiego. Przydomek ten
otrzymał Apollo od matki Chajrona, Turo, a Chajrona właś-
nie uważa się za założyciela Cheronei. Według innych miała
się w tym miejscu ukazać Kadmosowi krowa, którą mu bóg
Pytyjski dał za przewodniczkę. I od niej to podobno miejsco-
wość otrzymała swą nazwę, ponieważ w języku fenickim
wyraz  thor" oznacza krowÄ™.
Otóż teraz, kiedy Sulla zbliżał się do Cheronei, wyszedł
na jego spotkanie przebywający w mieście ów trybun woj-
skowy i idąc na czele swego wojska w pełnym uzbrojeniu
Wręczył mu wawrzynowy wieniec. Sulla przyjął wieniec,
żołnierzy serdecznie przywitał i zagrzał do czekającej ich
nowej bitwy. Wtedy przystąpiło do niego dwóch ludzi
z Cheronei, niejaki Homolojchos i Anaksydamos. Podejmo-
wali się oni zlikwidowania załogi nieprzyjacielskiej na
Turion z pomocą niewielkiej liczby przydzielonych im żoł-
nierzy. Twierdzili mianowicie, że istnieje nie znana nie-
przyjacielowi ścieżka prowadząca od tak zwanego Petra-
chos koło świątyni muz na szczyt sterczący ponad samym
Turion. Tą ścieżką  mówili  można będzie wejść i bez
trudu zaskoczyć tamtejszą załogę, a potem zasypać ją z góry
gradem kamieni albo przynajmniej spędzić w dół na równi-
nę. Kiedy jeszcze Gabiniusz zaświadczył, że do tych ludzi
można mieć zaufanie i można wierzyć w ich dzielność,
Sulla kazał im zaraz brać się do dzieła.
Sam tymczasem ustawił swe wojska w falangę i rozdzielił
konnicę na oba skrzydła, osobiście dowodząc skrzydłem
prawym, a lewe przekazujÄ…c Murenie. Natomiast legaci
jego, Galba i Hortensjusz, na czele kohort posiłkowych sta-
nęli w tyle na wzniesieniach jako straż, która miała na celu
zabezpieczenie całości przed ewentualnym otoczeniem przez
wroga. A było widać, że nieprzyjaciel szykuje z silnych od-
działów konnicy i lekkiej piechoty giętkie i ruchliwe
w swoich obrotach skrzydło, które miało się wydłużyć
i Rzymian otoczyć z tyłu pierścieniem.
Rozdział osiemnasty
Tymczasem Cheronejczycy pod dowództwem Erycjusza,
którego im Sulla przydzielił, obeszli niepostrzeżenie Turion
i nagle zjawili się nad głowami barbarzyńców, którzy
wśród wielkiego zamieszania i popłochu przeważnie sami
się o śmierć przyprawiali. Nie próbowali nawet stawiać
oporu i uciekali na łeb na szyję wpadając na własne
włócznie, lecieli w dół, spychając jedni drugich, podczas
gdy z góry ludzie Sulli nacierali na nich gwałtownie i ra-
zili bezbronnych pociskami. Padło tam wtedy trzy tysiące
nieprzyjaciela. Z ludzi tych, którzy zdołali stamtąd uciec,
jedną część zaszedł stojący już na stanowisku Murena i od-
ciąwszy im drogę wszystkich doszczętnie wygubił. Inni,
którym udało się przedrzeć na stronę macierzystego obozu,
wpadli w nieładzie na tamtejszą falangę wywołując wśród
żołnierzy niemało strachu i zamieszania. Przyczyniło to
dowódcom wiele kłopotu i niepotrzebnej straty czasu,
która też w niemałym stopniu stała się powodem ich
klęski.
Sulla bowiem wykorzystując to zamieszanie ruszył na
nich bezzwłocznie i szybkim marszem pokonał dzielącą
obie armie przestrzeń. W ten sposób uniemożliwił owym
wozom z kosami rozwinięcie odpowiedniej szybkości. Bo
siła ich zależy przede wszystkim od długości rozpędu,
który nadaje im ów gwałtowny rozmach dopiero na odpo-
wiedniej przestrzeni, podczas gdy rozpęd z niewielkiej od-
ległości jest słaby i bezskuteczny, podobnie jak lot strzały
z zle napiętej cięciwy.
Oto, co przydarzyło się wtedy przeciwnikowi Sulli. Już
pierwsze wozy toczyły się bez rozmachu i wpadły na Rzy-
mian z szybkością zgoła nieszkodliwą. Oni zaś klaskając
w dłonie, ze śmiechem wołali o następne  tak jak to
robią w cyrku przy wyścigach rydwanów.
Z kolei zderzyły się z sobą siły piechoty. Barbarzyńcy
pochyliwszy przed sobą długie lance, starali się pod gęstą
osłoną z tarcz utrzymać falangę w porządku, ale Rzymia-
nie z miejsca odrzucili oszczepy i z wydobytymi mieczami,
roztrącając na boki nieprzyjacielskie lance, dążyli do jak
najszybszego starcia wręcz. Gnał ich do tego gniew, gdy
zobaczyli, że w czołowej linii przed nieprzyjacielem idzie
piętnaście tysięcy niewolników. To dowódcy królewscy
za cenę wolności wezwali ich z miast przez heroldów
i wcielili grupami do oddziałów ciężkozbrojnych hoplitów.
Jakiś centurion rzymski powiedział wtedy, że o ile mu
wiadomo, niewolnicy majÄ… coÅ› do powiedzenia tylko
w święta Saturnaliów. A jednak głęboka i zwarta ich linia [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bialaorchidea.pev.pl
  •  
    Copyright © 2006 MySite. Designed by Web Page Templates