WÄ…tki
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

spojrzenia się spotkały. Zawsze się zastanawiała, jak to robił, że
bezbłędnie wyczuwał jej obecność.
- Dobrze spałaś?
- Tak, dziękuję - odparła grzecznie.
Po chwili weszła Hannah, niosąc dwa talerze. Sherri wypiła kawę.
- Dziękuję, Hannah. Już się martwiłem, że nie będzie twoich
specjałów - powiedział Greg, odkładając gazetę.
Hannah zaśmiała się i poszła do kuchni. Znów byli sami. Sherri
nalała sobie kawy i zjadła kawałek rogalika.
- Rzeczywiście, Hannah to wielki skarb - przyznała. -Są pyszne!
Greg uśmiechnął się.
- Nie myślałem, że tak wcześnie wstaniesz. Kiedyś nie zrywałaś się o
świcie.
- Nie wiem, która godzina.
- Lepiej siÄ™ czujesz?
90
RS
- Tak. Cieszę się, że wyszłam ze szpitala. Greg spojrzał na zegarek i
wstał od stołu.
- Zadzwoń do mnie, jeśli będziesz czegoś potrzebować. Sherri
chciała mu powiedzieć tyle rzeczy, ale uznała, że lepiej poczekać na
bardziej odpowiednią chwilę. Zależało jej na utrzymaniu dobrej atmosfery.
Patrzyła przez okno, jak Greg idzie chodnikiem do garażu. Zniknął
za żywopłotem, a po chwili usłyszała, jak odjeżdża. Miała za sobą kolejne
stresujące spotkanie, ale do wieczora mogła się cieszyć swobodą.
Greg zaparkował przed posterunkiem. Z chwilą gdy się znalazł w
środku, odetchnął. Tu się czuł jak ryba w wodzie, prowadził śledztwa,
rozwiązywał zagadki, gromadził zeznania. Znał się na tym. Kiedy usiadł
za biurkiem, przyszedł Pete.
Usiadł obok i spytał:
- Jak poszło?
- Witam, sierżancie. Co słychać?
- Dobra, dobra! Co powiedziała, kiedy zawiozłeś ją do domu?
- To co zwykle, że jestem arogancki i despotyczny.
- No jasne. W końcu to prawda. Ale co poza tym?
- Nic się nie zmieniło. Toleruje mnie i tyle.
- Przykro mi. Kiedyś byliście szczęśliwi. Miałem nadzieję, że gdy
spędzicie razem więcej czasu, znajdziecie sposób na kłopoty.
- Znalazł się Amor! A gdzie twój łuk i strzała? Mam pomysł, znajdz
sobie inny cel.
Pete wstał i wzruszył ramionami.
91
RS
- Wiem, jak ci ciężko, odkąd odeszła Sherri. Może przynajmniej
wam się uda wyjaśnić dawne nieporozumienia, nawet jeśli znów się
rozejdziecie - powiedział Pete i przez kilka minut przyglądał się Gregowi.
- Wiesz co? - odezwał się po chwili. - Mogłeś przecież wynająć jej
mieszkanie i znalezć kogoś do opieki. Nie musiałeś zabierać jej do domu.
- Naprawdę? - rzucił Greg, nie podnosząc wzroku znad papierów.
- Myślę, że chcesz ją odzyskać i teraz masz szansę, póki ona nie
zacznie chodzić. Oczywiście, jesteś zbyt dumny, by się do tego przyznać.
Greg się roześmiał.
- Niezle kombinujesz, Amorku.
- Przyzwoity z ciebie gość, Hogan.
- Powiedz to szefowi. Znów mnie dręczy.
- Nic nowego.
Greg westchnął i oparł się o krzesło.
- O wszystko siÄ™ mnie czepia - westchnÄ…Å‚.
- Boi się o swój stołek. Greg podniósł do góry oczy.
- Po co mi praca za biurkiem? Lubię być w terenie.
- Powiedz mu, że w kolejnym rozdaniu poprzesz jego kandydaturę na
stanowisko.
Greg zaklÄ…Å‚ pod nosem.
Pete zaśmiał się i odszedł, a Greg zaczął się zastanawiać, jak
przerwać wojnę z kapitanem. Co do Sherri, Pete się mylił. Nie było mu
bez niej tak zle. Może trochę się nudził, ale nic więcej. Wniosła do jego
życia radość, ale to było kiedyś. Teraz chciała od niego uciec. Miał
nadzieję, że uda im się spokojnie porozmawiać. Niestety Sherri używała
92
RS
języka, którego nie rozumiał. Nadal nie wiedział, co takiego zrobił, że
odeszła. Pewnie nigdy się nie dowie.
Pete miał rację co do jednego. Powinien był od razu znalezć dla niej
mieszkanie z niskim czynszem. Gdyby jej coś kupił, na pewno by tego nie
przyjęła.
Musiał zrobić wszystko, by się do niej ponownie nie przywiązać.
Jeśli nadal będzie tak oschła jak przy śniadaniu, wszystko pójdzie jak z
płatka.
Greg wrócił do papierów. Nie chciał dać kapitanowi kolejnej szansy
do utyskiwań.
Minęły dwa tygodnie. Greg wrócił do domu. Z głębi ogrodu
dobiegały śmiechy i pluskanie wody. Gdy wszedł na trawnik, zobaczył
przy basenie Svena, Hannah, Sherri i jakiegoś młodego mężczyznę.
Zastanawiał się, kto to mógł być, choć jak dla niego Sherri mogła mieć
tuzin mężczyzn. Nic go to nie obchodziło.
- Greg! - zawołała Hannah. - Chodz do nas! Zwiętujemy!
Podszedł do basenu. Sven i Hannah mieli na sobie mokre kostiumy.
Dzień był upalny, w sam raz na pływanie.
- Co takiego?
Nieznajomy wstał i podszedł do Grega.
- Jestem Troy, rehabilitant Sherri. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bialaorchidea.pev.pl
  •  
    Copyright © 2006 MySite. Designed by Web Page Templates