[ Pobierz całość w formacie PDF ]
chwili wezmie sprawę w swoje ręce i nie pozwoli więcej sobą dyrygować. Najlepszym wyjściem byłoby wystąpić w kasynie razem, jako para. Zaistniała jednak zasadnicza trudność - nie zabrała z sobą nic wieczorowe- go, co mogłoby pasować do wytwornego smokingu, jaki przed chwilą przysłano na górę. Aby temu zaradzić, musiała zjechać na dół, do hotelowych butików. Stanęła przed windami i drżącą ręką dotknęła przycisku. Na przyjazd kabiny czekała jak na egzekucję. Kiedy kabina zapraszająco rozwarła drzwi, zafundowała sobie krótką, lecz intensywną autoterapię, po czym nadludzkim wysiłkiem zmusiła stopy, aby zechciały ruszyć do przodu. Bardzo pomogła jej w tym wizja wystrzałowej kreacji, którą za chwilę sobie zafunduje. Kiedy wysiadała na parterze, nogi jej drżały, lecz była dumna z siebie i Polgara & pona ous l a d an sc szczęśliwa. Szybko ruszyła na przegląd wystaw. Minęła kilka, zanim jej wzrok przyciągnęła krótka, szmaragdowozielona, koktajlowa, bardzo elegancka suknia, eksponowana na wystawie. To było to, po prostu ideał! Weszła do środka i podeszła do sprzedawczyni, która miała na wargach najbardziej jaskrawoczerwoną szminkę, jaką widziała w życiu. - Czym mogę ci służyć, kochanie? - odezwała się słodko butikowa kocica. - Chcę przymierzyć tę zieloną sukienkę z wystawy. Sprzedawczyni otaksowała ją wzrokiem. - Trzydzieści sześć... trzydzieści osiem... - zastanawiała się. - Trzydzieści osiem, bo może być za ciasna w biuście - skorygowała Fiona. - Zawsze mam z tym problem. - Problem? - Płomienne usta rozciągnęły się w uśmiechu. - Kotku, niejedna babka dałaby majątek, żeby mieć takie naturalne bufory. Znikła na zapleczu i za chwilę podała sukienkę. Kiedy Fiona ją włożyła, momentalnie poczuła się tak, jakby miała drugą skórę. Zielona satyna, kontrastująca z rudością włosów, pięknie układała się na ciele, stanik idealnie podkreślał biust, a długość nad kolanami zostawiała pole do popisu dla nóg. Plecy odsłaniał głęboki, zmysłowy dekolt. Skorpion będzie wystawiony na próbę, pomyślała z babską satysfakcją. - Biorę ją - powiedziała do ekspedientki, która nie szczędziła jej ochów i achów. - Doskonały wybór, kotku - pochwaliła kobieta. - A nie potrzebujesz przypadkiem pantofli, pończoch i torebki? Polgara & pona ous l a d an sc Cholera, święta racja! W ciągu następnych kilkunastu minut Fiona uzupełniła braki, podejmując szybkie decyzje przy totalnej aprobacie płomiennoustej kocicy, z którą nieomal się zaprzyjazniła. Na koniec, zapłaciwszy, zapytała, czy może skorzystać ze sklepowego telefonu, i zadzwoniła do Skorpiona. Był wściekły i zarzucił ją gradem pytań, lecz uprzedziła tylko krótko, że zaraz będzie. W odpowiedzi trzasnął słuchawką. Tym razem miała w sobie dosyć adrenaliny, żeby zmierzyć się ze schodami. W połowie drogi obiecała sobie, że wróci do uprawiania joggingu. A kiedy ta cała awantura się skończy, wróci do baru. Na krótko, bo w maju, gdy skończy szkołę, postara się zatrudnić jako asystentka menedżera w tak ekskluzywnym hotelu, jak ten. Potem zaś... może kredyt i własny interes - na początek mały, kameralny pensjonat ze śniadaniem. I byłoby pięknie, gdyby spotkała kogoś takiego jak Skorpion, z kim mogłaby razem realizować marzenia. Kiedy zdyszana dotarła do pokoju, Skorpion siedział na sofie z miną jak burza gradowa. - Gdzie byłaś? - warknął. - W butiku. Kupiłam sobie coś na wyjście z tobą. - Nie ma mowy. Fiona odłożyła zakupy na stolik i bojowo oparła ręce na biodrach. - Zaczęliśmy w jednej drużynie i tak skończymy - oświadczyła. - A poza tym podejrzewam, że niewiele wiesz o hazardzie. - Wystarczy. - Wystarczy? To znaczy, że wiesz za mało. Ja potrafię zagrać w black jacka i znam się na ruletce. Mogę również odegrać wdzięczną rolę twojej Polgara & pona ous l a d an sc asystentki, kotku. - Doktor cię rozpozna. - A ciebie? - Nie. Mam dobre przebranie. - Jakie? Założysz maskę? Pomyłka, tu nie karnawał w Nowym Orleanie - szydziła. - Zobaczysz. - Dobrze, zobaczę, a przez ten czas umyję się i przebiorę. Już chciał zaprotestować, lecz przerwała mu szybko. - Skończmy wreszcie te przepychanki, Skorpion. Dobrze wiesz, że wcale nie będę tu bezpieczna. Jeśli on naprawdę na mnie dybie, łatwiej dopadnie mnie samotną w pokoju niż w tłumie, u twojego boku. Darin westchnął z rezygnacją. - Dobrze, niech ci będzie. Tylko obiecaj, że jeśli zrobi się niebezpiecznie, wrócisz na górę. Układ stoi? - Stoi. - A teraz ganiaj do łazienki. Daję ci pół godziny. Po godzinie jeszcze nie wyszła. Darin podszedł do szafy i wyjął kaffiję. Natychmiast pomyślał o swoim bracie, Rafie, którego żona zginęła przed dwoma laty w wypadku, gdy poniósł ją narowisty wierzchowiec. Po tym wydarzeniu Raf przeniósł się do Stanów i rozwinął tu hodowlę koni, specjalnie selekcjonowanych ze względu na zalety charakteru. Choć obaj bracia różnili się pod wieloma względami, łączyła ich jedna, wspólna cecha - obaj stracili kobiety, które kochali. Przekleństwo obu zaczęło się od Polgara & pona ous l a d an sc przedwczesnej utraty ukochanej matki i prześladowało ich nadal, gdy z chłopców stali się mężczyznami. Z nich dwóch Raf lepiej poradził sobie z bólem i deklarował nawet, że ponownie się ożeni, podczas gdy Darin stwierdził, iż wybiera samotność. Jednak obaj uczynili podobnie - opuścili swój kraj, aby poszukać szczęścia i zapomnienia w nowym miejscu. O tym wszystkim rozmyślał Darin, drapując sobie na głowie zwoje materii. Kiedyś był księciem krwi, młodym człowiekiem, któremu urodzenie przyniosło władzę i pozycję, synem szejka Kareema Shakira, jednym z dziedziców ogromnej fortuny, którą gromadzili z dziada pradziada męż- czyzni z jego rodu. Był też szczęśliwym narzeczonym pięknej Tamry Fayed, jedynej kobiety, jaką w życiu kochał. Osiem lat temu ważna była dla niego tylko miłość - aż do chwili, kiedy Tamra musiała zginąć za sprawą rodowej zemsty. Odtąd nie liczyło się już nic. Aż do teraz. Dopóki nagle nie pojawiła się kobieta dzieląca z nim ten apartament. Fiona zaczęła coraz więcej dla niego znaczyć; więcej, niż gotów byłby przyznać. Lecz na tym koniec. Nigdy nie odda jej całego serca i duszy, tak jak Tamrze, to jasne. Nigdy już nie otworzy się na miłość. Tamten ból był zbyt wielki. Choć, jakimś cudem, w obecności Fiony nie dokuczał tak mocno jak kiedyś. Gdy był z nią, zapominał o dawnych koszmarach. Ba, zapominał nawet, po co naprawdę przyjechał do Las Vegas - aby uwolnić świat od psychopatycznego mordercy kobiet i porywacza dzieci. Polgara & pona ous l a d an sc Drzwi łazienki otworzyły się i Fiona wyszła na środek pokoju, obracając się jak modelka. Darin oniemiał. Patrzył na kobietę, o której
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plbialaorchidea.pev.pl
|