WÄ…tki
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

celem Iglicy jest gmach ONZ. C 130 nie potrzebował długiego pasa do lądowania, a LaGuardia,
choć nie lądowały na niej regularnie samoloty wojskowe, była lotniskiem najbliższym gmachowi
ONZ.
Jeśli wysoki, szczupły, o chudej twarzy pułkownik August czegoś nie znosił, tym czymś
było z pewnością oczekiwanie. Pozostało mu to po służbie w Wietnamie; kiedy czekał miał
wrażenie, że nie kontroluje sytuacji. Jako jeniec wojenny w obozie oczekiwał zawsze kolejnego
nocnego przesłuchania, kolejnego katowania, kolejnej śmierci kogoś, z kim służył i walczył.
Czekał na informacje, przekazywane ostrożnym szeptem, czekał na kolejnych przywożonych
przez Wietnamczyków jeńców. Najgorsze było jednak oczekiwanie wówczas, gdy zdecydował
się na ucieczkę. Musiał zrezygnować, gdy jego kolega został ranny i potrzebował opieki
medycznej. Druga taka szansa się nie nadarzyła, strażnicy już o to zadbali. Musiał czekać aż
powolni, niemrawi, zainteresowani wyłącznie zachowaniem twarzy dyplomaci wynegocjują w
Paryżu jego zwolnienie. Nauczyło go to, że czekają wyłącznie ludzie, którzy nie mają innego
wyjścia. Powiedział kiedyś Liz Gordon, że oczekiwanie to jedyna prawdziwa definicja
masochizmu.
Gmach ONZ przylegał do rzeki, więc August rozkazał żołnierzom przygotować sprzęt do
walki z wody, a ponieważ udawali się na Manhattan, wszyscy ubrani byli po cywilnemu. Podczas
gdy sprawdzali wyposażenie, pułkownik skorzystał z komputera, by odwiedzić stronę
Organizacji Narodów Zjednoczonych. Nigdy nie był w jej siedzibie, więc chciał się dowiedzieć,
jak mniej więcej wygląda. Przeglądał kolejne podstrony, a tymczasem sieciowe serwisy
informacyjne podawały właściwie bez przerwy wiadomości o wzięciu zakładników. Sam ten fakt
nie przestawał go zdumiewać; nie dziwił się jednak wyłącznie temu, iż terroryści zaatakowali cel
nie mający nic wspólnego z działalnością wojskową. O wiele dziwniejsze wydawało się, że na
pomoc wezwano żołnierzy sił zbrojnych Stanów Zjednoczonych. Nawet w najśmielszych snach
nie wyobrażał sobie scenariusza, w którym wezwano by ich w podobnej sytuacji.
Studiował opcje strony, kiedy stanęli za nim Sandra DeVonne i Chick Grey. Znalazł ikony
kierujące na podstrony takie jak:  Pokój i bezpieczeństwo ,  Zagadnienia humanitarne ,  Prawa
człowieka i tym podobne propagandowe tematy. Sprawdził  Bazy danych , szukając planów
tego cholernego budynku. Nie tylko nigdy go nie odwiedził, ale wcale nie miał ochoty go
odwiedzać. Mimo wszystkich peanów na cześć pokoju i praw człowieka, ONZ nie zawahało się
pozostawić go na łasce Wietnamczyków przez ponad dwa lata.
W bazach danych znalazł mnóstwo dodatkowych informacji. Nagrania wideo z obrad Rady
Bezpieczeństwa i Zgromadzenia Ogólnego. Informacje o statusie eksterytorialnym. Listę
traktatów międzynarodowych. Układ o minach lądowych. Była też baza danych o kursach
treningowych dla żołnierzy sił pokojowych. Ba, była nawet lista symboli dokumentów ONZ,
sama opisana skrótem: UN I QUE od UN Info Ouest.
 Mam nadzieję, że Bob Herbert ma więcej szczęścia  powiedział.  Nie znalazłem ani
jednej mapy.
 Być może zakazano ich publikowania ze względów bezpieczeństwa?  podsunęła
Sandra DeVonne. W Iglicy ta śliczna Murzynka specjalizowała się w wywiadzie geograficznym,
który służył dziś nie tylko planowaniu misji rozpoznawczych, lecz także do programowania
inteligentnych pocisków manewrujących.  Gdyby dokładne plany były powszechnie dostępne,
można byłoby, na przykład, zaplanować i przeprowadzić atak rakietowy, nie ruszając się nawet z
miejsca.
 Wiesz, na tym właśnie polega dziś problem bezpieczeństwa  wtrącił Grey.  Można
zafundować sobie najlepsze i najdroższe zabezpieczenia przeciwko terrorystom, lecz nim nie
broni się przed staroświeckimi metodami. Wariat z plastikowym nożem albo damską spinką do
kapelusza zawsze może złapać stewardesę i porwać samolot.
 Co nie oznacza, że należy im tę zabawę ułatwiać  zaprotestowała DeVonne.
 Oczywiście, że nie. Tylko nie oszukujmy się, że te zabezpieczenia mają jakiekolwiek
praktyczne znaczenie. Terroryści nadal lecą sobie spokojnie tam, gdzie chcą dolecieć, a
zdecydowany zamachowiec ciągle jest w stanie przedostać się w pobliże znanego polityka.
Zadzwonił telefon. Podoficer dyżurny odebrał rozmowę, po czym wezwał Augusta.
Pułkownik natychmiast wziął od niego słuchawkę. Po wyjściu z sali gotowości, w przypadku
otrzymania pozwolenia na akcję, żołnierze Iglicy mieli korzystać wyłącznie z przenośnych
telefonów satelitarnych TAC SAT, w bazie używali jednak zabezpieczonej linii.
 Pułkownik August.
 Brett, tu Mike.  Przy świadkach oficerowie przestrzegali form, w rozmowach
prywatnych byli jednak przyjaciółmi, znającymi się od dziecka.  Wchodzicie do akcji.
 Rozumiem, wchodzimy do akcji.  Spojrzał na żołnierzy. Już wstawali z krzeseł i
zbierali ekwipunek.
 Szczegóły misji przekażę wam, kiedy przylecicie na miejsce.
 Do zobaczenia za pół godziny  odparł August i odłożył słuchawkę.
W niespełna trzy minuty pózniej żołnierze Iglicy zapinali pasy w hałaśliwym helikopterze,
szykującym się do lotu do Andrews. Pułkownik August zastanawiał się podczas startu nad pewną
niepokojącą anomalią. Zwykle szczegóły misji przekazywano do komputerów maszyny przez
bezpieczny modem łączności ziemia powietrze. Oszczędzało to czas i dawało żołnierzom coś do
roboty podczas lotu. Tymczasem Rodgers powiedział, że przekaże je na miejscu. Jeśli oznaczało
to to, co jego zdaniem oznaczało, wieczór miał być bardziej interesujący i niezwykły niż się
spodziewał.
15
uð Nowy Jork, sobota 22.08
Kiedy młode skrzypaczki weszły do sali Rady Bezpieczeństwa, zebrały się za stołem w
kształcie podkowy, stojącym na głównym poziomie pomieszczenia. Czekała już na nich pani
Dorn, ich opiekunka. Ta dwudziestosześcioletnia dziewczyna poprzedniego wieczoru dała recital
w Waszyngtonie, po czym następnego dnia przyleciała do Nowego Jorku. Właśnie przeglądała
partyturę, kiedy do jednego z zasłoniętych okien podeszła Harleigh Hood. Wyjrzała na [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bialaorchidea.pev.pl
  •  
    Copyright © 2006 MySite. Designed by Web Page Templates