|
|
|
|
|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Horatia Livingstonea, dlatego występowali jako postacie drugoplanowe. Na zdjęciach zaś widniały zbli\enia ich twarzy. Bili otworzył kilka teczek i pokazał jej parę innych zdjęć tych samych mę\czyzn. 382 Ten tutaj, przy furgonetce. Jak on się nazywał? Pan Brown odpowiedziała, na co Bili się roześmiał. Wie pani, jak jest "Brown" po hiszpańsku? spytał. Nie. Moreno. W tym przypadku Hernan Moreno. Telewizja to optyczny środek przekazu powiedziała. Zdję cia mówią same za siebie. Czy mogę dostać te pańskie odbitki, \eby porównać z moimi? Ju\ robimy kopie odparł Bili i wymieniamy się zdjęciami. Jej kamerzysta musiał zostać w taksówce przed wejściem. Zrobił chył kiem parę zdjęć biurowca. Nie miało to \adnego znaczenia. Myślał, \e fotografuje siedzibę CIA. Mylił się. Po powrocie do hotelu "Sonesta Beach" Sabrina rozło\yła zdjęcia własne i te otrzymane na du\ym stole w wynajętej sali bankietowej i kamerzysta wszystkie je sfilmował. Panna Tennant wygłosiła komentarz przed kamerą na tle ściany sali z powieszonym zdjęciem prezydenta Busha, które wypo\yczyli od kierownika hotelu. Wystarczy, \eby wywołać wra\enie reporta\u z wnętrza w samym sercu siedziby CIA. Trochę pózniej tego samego ranka znalezli pustą zatoczkę, do której prowadził piaszczysty zjazd z autostrady US Highway One i Sabrina Ten nant jeszcze raz zrobiła wejście przed kamerą, na tle białego piasku, ko łyszących się palm i błękitu nieba, czyli niby to na pla\y wyspy Sunshine. W południe puściła cały swój materiał przez satelitę do BSB w Londy nie. Odbyła te\ długą rozmowę z redaktorem wydarzeń bie\ących, a w tym czasie monta\yści zajęli się nadesłanym materiałem. Powstał z tego pięt nastominutowy reporta\, który sprawiał wra\enie, \e filmowano go z wy raznym zamierzeniem, przyświecała mu zaś idea aktywnego, demaskator skiego dziennikarstwa. Redaktor zmienił kolejność programów w niedzielnym południowym wydaniu magazynu "Countdown" i zadzwonił do niej na Florydę. To będzie bomba powiedział. Dobra robota, złotko. McCready te\ nie pró\nował. Poranek spędził przy przenośnym tele fonie, na rozmowach z Londynem i Waszyngtonem. W Londynie odnalazł dyrektora Regimentu Słu\b Specjalnych stacjo nującego w koszarach księcia Yorku przy Kings Road w dzielnicy Chel sea. Opalony młody generał wysłuchał prośby McCreadyego. W zasadzie mam odpowiedział. Dwóch prowadzi w tej chwili szkolenie w Fort Bragg. Będę musiał wyrobić im przepustki. 383 . Strona 274 forsyth Fa szerz.txt Nie ma na to czasu powiedział McCready. Słuchaj, czy im się nie nale\y zaległy urlop? Zdaje się, \e tak przyznał dyrektor. Zwietnie. W takim razie proponuję im trzy dni turystyki i wypo czynku na słonecznej pla\y. Propozycja nie do przebicia. Sam, z ciebie jest podstępny stary skurczybyk oświadczył ge nerał. Zobaczę, co się da zrobić. Ale oni będą na urlopie, dobra? Opalają się i nic poza tym. Porzuć wszelkie podejrzenia odparł McCready. Do Bo\ego Narodzenia brakowało jeszcze tylko siedem dni i miesz kańcy Port Plaisance po południu czynili przygotowania do świąt. Mimo panującego upału wiele wystaw sklepowych dekorowano podo biznami ptaszków rudzików, gałązek ostrokrzewu, nadpalonych po lan z kominka i śniegiem ze styropianu. Bardzo niewielu wyspiarzy wi działo w \yciu rudzika albo krzak ostrokrzewu, nie mówiąc ju\ o śniegu, lecz brytyjska tradycja wiktoriańska od dawna głosiła, \e Jezus narodził się w takim właśnie otoczeniu, wobec czego wszystkie te elementy stały się nieodzowną częścią bo\onarodzeniowych dekoracji. Przed kościołem anglikańskim pastor Ouince, wspomagany przez gromadkę gorliwych dziewczynek, przystrajał szopkę ze słomianym dasz kiem. Na sianie le\ała plastikowa laleczka i dzieci ustawiały wokół figur ki wołów, owiec, osiołków i pasterzy. Na skraju miasteczka wielebny Drakę prowadził próbę chóru śpiewa jącego kolędy. Jego głęboki bas załamywał się momentami. Pod czarną koszulą tors ciasno spowijały mu banda\e nało\one przez doktora Jonesa, \eby ul\yć pękniętym \ebrom, i chwilami nie mógł wydobyć głosu, jakby tracił oddech. Jego parafianie rzucali sobie znaczące spojrzenia. Wszyscy wiedzieli, co mu się przydarzyło we czwartek wieczorem. W Port Plaisance nic nie pozostawało długo tajemnicą. O trzeciej na Parliament Square wjechała rozklekotana furgonetka. Zza kierownicy podniosła się ogromna postać Firestonea. Przeszedł do tyłu, otworzył drzwi i wystawił stamtąd panią Coltrane razem z jej
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plbialaorchidea.pev.pl
|
|
|