WÄ…tki
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Na twoim miejscu wierzyłbym przynajmniej w to, że jest dobra w robieniu stroików
i wieńców! - Wygląda na to, że dużo sobie obiecuje po waszej współpracy. A skoro już o tym
mówimy, mam pojechać do niej i zabrać z jej domu parę stołów, które wam tu będą
potrzebne. Z dawnego warsztatu naprawczego zrobi się prawdziwa artystyczna pracownia!
Shawna zmarszczyła nos.
- Prawdę mówiąc, wcale nie jestem pewna, czy sobie z tym poradzę.
- Melissa ci pokaże, jak się to robi, jestem pewien, że szybko to złapiesz. Już sama
myśl o tym, że miałaby się uczyć czegokolwiek od Melissy, nie za bardzo podobała się
Shawnie. Jednak umowa była umową i należało jej dotrzymać.
Chuck rozpalił grzejnik naftowy i ustawił go w wysprzątanym pomieszczeniu
dawnego warsztatu, żeby je trochę ogrzać przed ostatecznym przekształceniem w artystyczną
pracownię ozdobnych wieńców, girland i stroików. Potem wsiadł do półciężarówki i pojechał
po stoły.
Po dwudziestu minutach wrócił ze stołami i z Melissą. Stoły były takie jak trzeba, a
Melissa taka jak zawsze - tyle że tym razem miała na sobie czerwonobrązowy sweter niemal
dokładnie tego samego koloru, co jej włosy. Nie można było nie przyznać, że - niestety! -
wyglądała w tym prześlicznie.
Klientów na razie praktycznie nie było, więc Shawna nie miała pretekstu, żeby
wykręcić się od zbliżającego się nieubłaganie momentu rozpoczęcia współpracy.
Tak więc wraz Chuckiem zaczęła zbierać większe i mniejsze świerkowe gałązki i
znosić je do pracowni, podczas gdy Melissa pobiegła do sklepu matki po nożyczki, szpulki z
mocną nitką do wiązania gałązek, maszynkę do wyciskania kleju na gorąco, a także ozdobne
wstążki i wszelkie inne dodatki potrzebne przy wyrabianiu stroików i wieńców.
Od momentu rozpoczęcia pracy minęła ledwie godzina, ale dla Shawny czas wlókł się
tego ranka wręcz nieznośnie. Grzejnik zapewne podniósł temperaturę wyziębionego
pomieszczenia o kilka stopni, ale i tak było tam zimno. Odczuły to zwłaszcza nogi Shawny, w
bardzo eleganckich co prawda, ale nie ocieplonych butach. Również palce dłoni były tak
zmarznięte, że chwilami traciła czucie i tylko z najwyższym trudem utrzymywała gałązkę czy
nitkę.
Melissa natomiast w ogóle nie zwracała uwagi na niską temperaturę. Jej palce
pracowały wręcz błyskawicznie, podobnie zresztą jak i język. Mówiła niemal bez przerwy - o
szkole, o chłopcach, o pracy w sklepie matki i o zbliżającym się balu. A jednocześnie pod jej
palcami powstawał, niemal niezauważalnie, kolejny pięknie wykonany i efektownie
ozdobiony wieniec.
- Słyszałam, że już kupiłaś sobie sukienkę na ten bal - powiedziała, przewiązując
gotowy wieniec kolorową wstążką.
Shawna spojrzała na nią zaskoczona.
- Kto ci to mówił?
- Chuck! - Melissa zawiązała końce wstążki w kształtną kokardkę, a w jej węzeł
wstawiła kilka dobranych kolorystycznie suchych kwiatów. - Chuck mówił mi, że wczoraj
byłaś tu gdzieś w pobliżu na zakupach.
Shawna kiwnęła głową.
- Jakiego koloru jest ta sukienka? I gdzie ją kupiłaś? [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bialaorchidea.pev.pl
  •  
    Copyright © 2006 MySite. Designed by Web Page Templates