WÄ…tki
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wiem teraz. Wszystko.
- O tym też?
Dora unosi głowę i przygląda mu się z boku z ciekawością,
przesuwa palcami po jego żebrach. Luka czuje, jak przechodzą
go dreszcze.
- A o tym?
Dora dotyka ustami jego brzucha i jeszcze zanim jej język
dotknie jego skóry, Luka wydaje z siebie westchnienie i
łagodnie odsuwają od siebie.
- Kocham cię. Zycie jest takie proste.
- Ja też cię kocham.
Życie jest takie proste.
W pokoju robi się jaśniej, w Paryżu zaczyna się szary,
mglisty, listopadowy dzień. Wszyscy zdążyli już powiedzieć:
„Kocham cię".
- No to jak będzie z tamtym mężczyzną z galerii?
XII
Luka spędza u Dory trzy miesiące.
- Nie chce mi się wyjeżdżać - mówi następnego ranka. Dora
leży w jego ramionach. Cały świat wygląda teraz o wiele lepiej
niż przedtem.
- Nie wolno ci już nigdy odejść.
Głos Dory brzmi marzycielsko i kończy się gdzieś na jego
ramieniu.
- Ja jeszcze nigdy nie odszedłem.
- Ten jeden raz się nie liczy, byłam wtedy dzieckiem i nie
miałam innego wyboru.
Całkiem możliwe, że Dora zaraz zaśnie.
- Być może, ale to ja zostałem, a ty wyjechałaś. Tamto nie
powinno się nigdy więcej zdarzyć.
- Dobrze, załatwione. I nie powinno się już nigdy zdarzyć, że
to ty odejdziesz, chociaż nigdy wcześniej tego nie zrobiłeś.
Dora wypowiedziała te słowa ledwo słyszalnym głosem.
- Zgoda.
- Cudownie.
- A co zrobimy teraz?
Głos Luki jest bardziej wyraźny niż głos Dory.
- Będziemy spać.
Jak postanowiła, tak zrobiła.
Luka mieszka u Dory.
- Podoba mi się twoje mieszkanie, jest duże i ciepłe. I ładnie
w nim pachnie.
Luka chodzi po mieszkaniu. Ręce trzyma w kieszeniach i
wszystko dokładnie ogląda.
-To ja tak pachnę, to mną tak tu pachnie. Mną z tobą.
Dora chodzi za Luką. Ręce trzyma w kieszeniach. Jego
kieszeniach.
- Czy duże? To tylko studenckie lokum. Luka się śmieje.
- O co chodzi?
- Nie masz pojęcia, jak wygląda studencka kwatera i ile osób
potrafi w niej mieszkać razem.
Luka odwraca się i patrzy na nią, jego oczy przepełnia
tkliwość. Nawet podziw. Jakby brak przeczucia z jej strony był
czymś cennym i niezwykłym.
Luka śpi w łóżku Dory.
To prawdziwe francuskie łóżko dla półtorej osoby. Luka
chyba nigdy tego nie zrozumie. Co to znaczy „półtorej osoby"?
Co to za osoba? Ale i tak jest tu przytulnie.
Nie ma takiej możliwości, żeby przez całą noc nie mogli się
wzajemnie dotknąć.
-Jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się zasnąć w takiej pozycji, że
ktoś mnie mocno trzymał w objęciach. Nigdy nie czułem na szyi
oddechu kogoś innego.
- Ale stałeś się nowym człowiekiem, i to w rekordowo
krótkim czasie.
Dora uśmiecha się i całuje go.
- Przeciwnie, w końcu stałem się osobą starszą, kimś, kim
zawsze byłem. Ale bez ciebie...
Patrzą na siebie i wszystko jest jasne.
Czasem Luka budzi się w łóżku Dory i nie jest pewien, gdzie
się znajduje. Sądzi, że jest jeszcze w Zagrzebiu, w łóżku jakiejś
kobiety, którą poznał poprzedniego wieczoru. Potem jednak
budzi się także jego nos i wtedy czuje zapach Dory, zapach jej
włosów pachnących teatrem, skóry pachnącej różami. To jej
krem na noc, Dora twierdzi, że aktorki muszą bardziej od innych
kobiet dbać o swój wygląd. Wszystko to dzieje się w ciągu kilku
sekund. Luka obejmuje Dorę, trzymają w ramionach, Dora
mruczy czasem coś niezrozumiałego do niego albo do kogoś
innego, kto odwiedza ją w snach, albo po prostu go pieści. Leżą
na wpół rozbudzeni i kochają się na wpół rozbudzeni z na wpół
otwartymi oczami.
Luka siedzi w niewielkim pokoju jadalnym w mieszkaniu
Dory i je.
- Smakuje mi to - mówi i nakłada sobie więcej.
-Tak, umiem gotować, jeśli mi się chce. Dora mówi z
pełnymi ustami i oboje się śmieją. Często się śmieją. Jeszcze
nigdy dwoje ludzi nie śmiało się tak często.
- Jak się nazywa ta potrawa?
- Sama ją wymyśliłam.
- Ale przecież musi mieć jakąś nazwę.
- Po co? Czy wszystkie twoje obrazy mają nazwy?
- Oczywiście. Bez nazwy się nie da, nie mógłbym ich nawet
sprzedać.
- Aleja nie zamierzam sprzedawać moich kulinarnych
wynalazków!
Oboje znowu się śmieją, czas płynie, a oni znowu się śmieją.
Jakby w głowach i sercach nadal mieli sześć i dziewięć lat. Nie
więcej.
- To bez znaczenia! Bo jeśli jutro będę musiał powiedzieć
moim miłośnikom, kupcom i dziennikarzom, którzy nie dają mi
spokoju,jak się nazywa moja ulubiona potrawa, to co im wtedy
powiem? „Ach, wiecie państwo, jest taka potrawa z dużą ilością
warzyw i koziego sera, do tego ryż z ciemnym sosem,
prawdopodobnie pomidory i czerwone wino...".
Luka robi przy tym przesadnie komiczną minę. Oboje znowu
się śmieją.
- No dobrze, jeśli tak uważasz, to nazwę tę potrawę, na którą
nie ma nawet przepisu, łukazzioni, oczywiście pisane przez „k".
Dora się pochyla, a Luka wydaje z siebie entuzjastyczny
okrzyk. Oboje są szczęśliwi, szczęśliwsi niż wtedy, gdy mieli
sześć i dziewięć lat.
Luka wychodzi z Dorą na spacer po mieście.
Dora pokonuje codziennie niewielką odległość, oboje ciepło
się ubierają, bo spadł już pierwszy śnieg. Mimo to nie zwracają
uwagi na chłód, na czerwone nosy i zmarznięte policzki. Ale
żarty już się skończyły! Mróz szczypie tak bardzo, że najlepiej
w ogóle nie oddychać. Byłby z tym oczywiście problem.
Pocierają więc sobie wzajemnie uszy i chuchają sobie w twarz
ciepłym powietrzem. Dora próbuje jak zwykle schować się pod
kurtką Luki, ale potykają się i raz za razem lądują na twardej
ziemi. Potem próbują się śmiać, ale jakoś im to nie wychodzi.
Wszystko jest skute mrozem. Twarde jak kamień. Nic innego
nie czuć. Pędzą więc do domu, żeby znaleźć się znowu w
ciepłym miejscu.
Czasem jednak niebo nie jest takie szare, słońcu udaje się
przebić, na niebie widać ze dwie chmury, jedna sunie za drugą.
Dora i Luka spoglądają na siebie konspiracyjnym wzrokiem, [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bialaorchidea.pev.pl
  •  
    Copyright © 2006 MySite. Designed by Web Page Templates