WÄ…tki
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dziesiątki razy wysłuchały dzieci Caitir. - ...i tak samotny rybak z wyspy May znalazł
prawdziwą miłość, chocia\ była to tylko Selky z morskiej głębiny.
Zanim skończyła mówić, Eleanor ju\ głęboko spała. Kathryn co chwila przymykała
oczy, ale jeszcze broniła się przed zaśnięciem.
- Eleanor śpi - zauwa\yła.
- Rzeczywiście - powiedziała Mairi. - Nie pogniewasz się, jak tu zostanie?
Kathryn pokręciła głową.
- Niemal zawsze sypiałyśmy razem.
- Je\eli wolisz, \ebym... Dziewczynka ziewnęła.
- Nie, wszystko w porzÄ…dku. Ale tylko na dzisiejszÄ… noc.
Mairi uśmiechnęła się, pogładziła ją po policzku i wstała.
- W takim razie dobranoc.
- Dobranoc - odpowiedziała Kathryn. Odwróciła się na bok i naciągnęła kołdrę
na ramiÄ™.
Mairi wyszła z komnaty. Tu\ za drzwiami natknęła się na czekającego na nią sir
Waltera.
- Właśnie cię szukałem, milady - rzekł.
- Tak? - spytała ze ściśniętym sercem. Była przekonana, \e odkrył jej kłamstwo
i ma zamiar powiedzieć Bartowi, \e pod jego dachem mieszka ktoś z Armstrongów -
wróg.
Walter wziął ją pod rękę i zaprowadził do słonecznej komnaty na końcu kru\ganka.
Weszli do środka. Stary rycerz wyjął z kominka płonącą drzazgę i zapalił nią świece
w lichtarzu stojÄ…cym na stole.
- Lord Norwyck prosił ci przekazać, pani, \e dziś wieczór nie wróci do zamku -
oznajmił. - Domagał się, \eby ci o tym powiedzieć.
Mairi spłonęła rumieńcem, zdając sobie sprawę z ukrytego znaczenia słów posłańca,
chocia\ miała świadomość, \e jej tajemnica jest jeszcze bezpieczna.
- Dziękuję, sir Walterze - bąknęła. - Niepokoiła-bym się, gdybym nie wiedziała.
- Właśnie - z roztargnieniem przytaknął sir Walter. Podszedł do kominka i przez
długą chwilę wpatrywał się w ogień. Wreszcie odwrócił się w stronę Mairi.
- Milady - zaczął. Na jego czole pojawiła się głęboka zmarszczka. - Ta baśń,
którą opowiadałaś dziewczynkom przed zaśnięciem, o foce z wyspy May. To jedna
ze szkockich legend, prawda?
Zaskoczona Mairi nie wiedziała, co powiedzieć.
- Spokojnie, pani - rzekł sir Walter, widząc, \e Mairi jest zakłopotana. -
Pamiętaj, \e nic do ciebie nie mam. Wolałbym jednak, \ebyś była ze mną szczera i
niczego nie ukrywała.
Mairi zmęczonym ruchem opadła na krzesło. Głęboko zaczerpnęła tchu i powiedziała
bardzo powoli:
- Odzyskałam pamięć, sir Walterze. Wiem ju\, kim jestem i skąd przybyłam.
- I?
- Z Francji - odparła. - Przez dziesięć minionych lat mieszkałam u kuzynki we
Francji. Wracałam do domu na swój własny ślub, kiedy nasz statek trafił na sztorm.
Wszyscy zginęli. Nawet Alain - dodała łamiącym się głosem. - Mą\ kuzynki.
Sir Walter ze smutkiem pokręcił głową.
- Straszna historia. Nic dziwnego, \e jesteÅ› zdenerwowana. Dlaczego nam nie
powiedziałaś?
Mairi zawahała się.
- Przypomniałam to sobie dopiero wczoraj rano. Wszystko: sztorm, statek.
- Kim zatem jesteÅ›?
Popatrzyła na niego, zastanawiając się, co zrobi, gdy pozna całą prawdę? Oskar\y ją
przed Bartem?
A mo\e jednak zrozumie jej niechęć do Carmaga i rodzinnego domu i pozwoli jej
zostać?
- Jestem Mairi Armstrong - powiedziała.  Córka Lachanna, siostra Dughlasa i
narzeczona Carmaga MacEwena.
Sir Walter a\ zaniemówił ze zdumienia. Poczerwieniał na twarzy i popatrzył na nią
nie całkiem przytomnym wzrokiem.
- Armstrong - powtórzył bezbarwnym głosem. -MacEwena! - zawołał nieco
głośniej. - Tego prostaka?! Masz go poślubić?
- Tak - cicho odparła Mairi. - Ojciec uwa\a, \e to przypieczętuje pakt z
MacEwenami. Oddał mnie w zamian za... za...
- Ten człek kala własne gniazdo! - wykrzyknął Walter. - Nic zatem dziwnego,
\e nagle Armstrongowie nabrali odwagi. Z takim sojusznikiem jak MacEwen nie
zbywa im na uzbrojeniu ani na \ołnierzach.
Mairi nic nie odpowiedziała, bo nie znała się na prowadzeniu wojny. Wiedziała
tylko, \e musi coś zrobić, aby przekonać sir Waltera, \eby dochował tajemnicy.
- Naprawdę miałaś wyjść za MacEwena?  zapytał rycerz.
Skinęła głową i otarła łzy z kącików oczu.
- Nie dziwne zatem, \e nie chciałaś nam o tym mówić. Nie mogę cię za to
winić. Co teraz zrobisz?
- Nic - odparła, patrząc na niego błagalnym wzr-kiem. - Chciałabym pozostać
tutaj, w Norwyck, jako nikomu nieznana lady Marguerite.
- A co z lordem Norwyck? - spytał Walter. - Powiesz mu? Mairi pokręciła
głową.
- Nigdy nie mo\e się dowiedzieć. Nienawidzi wszystkich Armstrongów. Nawet
teraz nie potrafi mi zaufać, a gdyby przypadkiem usłyszał, kim naprawdę jestem...
Pomyślałby, \e zwiodłam go specjalnie, \e planowałam coś okropnego.
Walter mruknął coś gniewnie pod nosem i energicznie potarł podbródek. Zamyślony
przeszedł na drugą stronę pokoju. Mairi obserwowała go w napięciu. Zdawała sobie
sprawę z tego, \e jej los spoczął w jego rękach. Od decyzji rycerza zale\ała jej
przyszłość. Całe dalsze \ycie.
- Nigdy nie poślubię Carmaga MacEwena - oznajmiła półgłosem, ale z
niezwykłą siłą. - Prędzej umrę, nizli zostanę jego \oną.
Walter pokiwał głową.
- Stawiasz mnie w bardzo trudnej sytuacji - odparł.
- Przepraszam. Nie powinnam była ci nic mówić, panie.
Obruszył się i przez chwilę stał bez słowa, zatopiony w głębokiej zadumie. Wreszcie
podszedł do kominka.
- Wiele zrobiłaś, odkąd jesteś na naszym zamku - powiedział, stając tyłem do
ognia. - Wzięłaś w ryzy panienkę Eleanor, udało ci się pocieszyć Kathryn. John
dzięki tobie zyskał na pewności siebie - a bywały chwile, zanim się zjawiłaś, \e
chłopak nie wiedział, co ze sobą począć.
A Bartholomew? - spytał. - Rozpacz w jego oczach została zastąpiona czymś
zupełnie nowym.
Mairi z zapartym tchem słuchała słów rycerza.
- Tak, tak - zapewnił ją Walter. - Zauwa\yłem w nich cień nadziei.
- Kiedy siÄ™ dowie, kim naprawdÄ™ jestem, to ju\ na pewno na mnie nie spojrzy.
Jak nic odda mnie MacEwenowi - powiedziała smętnie, wstała z krzesła i odeszła
kilka kroków na bok, nerwowo zaciskając dłonie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bialaorchidea.pev.pl
  •  
    Copyright © 2006 MySite. Designed by Web Page Templates