WÄ…tki
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przygnębienie. Wkrótce zmieniono również kierownika zespołu. Na jego miejsce przyszedł człowiek
nikomu w tym mieście bliżej nie znany; jak się okazało  młody, niezwykle rzutki i pełen zapału.
Zaskoczył on całe środowisko swą zdecydowaną, odważną decyzją, by jednak  na przekór wszystkiemu
 prace konserwatorskie kontynuować. Ponieważ obawiano się prowokacji, nie bardzo chciano z nowym
kierownikiem współpracować, wobec czego zaskoczył on środowisko po raz drugi oświadczając, że
konserwacji dokona sam, i to w czynie społecznym, po godzinach pracy. Jak zapowiedział, tak zrobił.
Nie pytając nikogo o zdanie (tak się przynajmniej zdawało), zabrał obraz markiza z Czytelni Naukowej
do domu i pracując nieprzerwanie przez dwa miesiące (od tego zależał przecież jego prestiż) dotrzymał
danego słowa i  ku zdumieniu środowiska  odnowiony obraz zawisł na dawnym miejscu. Każdy mógł
naocznie sprawdzić, jak wzorowo praca została wykonana. Radość była powszechna i wielu stałych
bywalców i bibliotekarzy zapisało się do organizacji partyjnej.
Dopiero w 1980 roku, we wrześniu czy pazdzierniku, podjęto nowe prace konserwatorskie w ramach
ogólnej odnowy i wkrótce okazało się, a zdjęcie rentgenowskie potwierdziło pewne wcześniejsze
przypuszczenia, a mianowicie, że w wyniku ostatnich zabiegów wcale nie oczyszczono oczu i ust
markiza ze zbędnych dodatków, lecz  jak to już poprzednio miało miejsce  na całą twarz nałożono
jeszcze jedną warstwę, będącą jej doskonałą kopią, która w skuteczny sposób zamaskowała wszystkie
ukryte pod nią deformacje. Wprawdzie już wcześniej pisał w tej sprawie ponownie przeniesiony na
prowincję były kierownik zespołu, który tyle lat się obrazem zajmował, lecz jedyną konsekwencją jego
listów było przeniesienie na jeszcze dalszą prowincję i na tak mało znaczące stanowisko, że jego
kolejnych listów już nikt nie czytał, pomijając, oczywiście; rozgłośnię o nazwie Radio Wolna Europa,
która nie omieszkała wykorzystać sprawy markiza Orii do własnych i jakże plugawych celów. Tak więc,
kiedy jesienią 1980 roku sprawa ta wyszła na jaw, wciąż jeszcze młodego i rzutkiego konserwatora
natychmiast zwolniono, zarzucając mu (na zebraniu związkowym w Stoczni) między innymi
przywłaszczenie talonu na kolorowy telewizor, bezgraniczną pychę i pogardę dla robotników. Kościół
nazwał go  bezbożnikiem , a nawet milczący dotąd Komitet (którego tym razem nie spalono) bąknął coś
o  woluntaryzmie . Rzadko się zdarza w tym mieście, by te trzy instytucje były jednomyślne. Niebawem
z prowincji powrócił triumfalnie były kierownik zespołu, który  udzieliwszy wielu wywiadów  w
błyskawicznym tempie dokonał nowej konserwacji obrazu, czemu w serii entuzjastycznych artykułów
sekundował odnowiony  Głos Wybrzeża . I w ten to sposób, po raz pierwszy po wielu latach zupełnie
już  czysty portret markiza Orii zawisł na tradycyjnym miejscu w Czytelni Naukowej Biblioteki
Gdańskiej PAN u. Tylko najbardziej sceptyczni stali bywalcy i bibliotekarze nie byli do końca
przekonani, czy aby coś się za tym nie kryje. Ale ogólnie rzecz biorąc, entuzjazm był wielki i wielu
wypisało się z partii i zaczęło chodzić do kościoła.
Obraz nie powisiał jednak długo w spokoju, gdyż pod koniec następnego roku, na skutek
nieprzewidzianych okoliczności powołano komisarza do spraw konserwacji, a ten  być może przez
nadgorliwość albo i przez brak kompetencji  nakazał dokonania oceny prawidłowości dotychczasowych
prac konserwatorskich portretu. Ocena ta wykazała wiele nieprawidłowości, które  pozostawione same
sobie  doprowadzić musiały do ruiny obrazu: Odpowiedzialnego kierownika zespołu nawet nie ścigano,
gdyż i tak został internowany wraz z paroma innymi delegatami na II Kongres Nauki Polskiej. W
 internacie miał też złożyć przysięgę, że już nigdy niczego nie będzie odnawiał ani konserwował.
Markiza Orii ze zrozumiałych względów internować nie można było, choć byłoby za co, gdyż przez te
paręnaście miesięcy wyrządził sporo szkód, lecz można go było ukarać nową konserwacją. Wrócił z niej [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bialaorchidea.pev.pl
  •  
    Copyright © 2006 MySite. Designed by Web Page Templates