[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Man Lynyrd Skynyrd Rome em i przymknęłam na chwilę oczy. Miałam sporo doświadczenia w radzeniu sobie z rozkapryszonymi, ululanymi facetami Rule brylował w rozrabianiu po zbyt dużej liczbie głębszych ale w smutku i żalu, które wyzierały z nieobecnych błękitnych oczu, było coś, co nie pozwalało mi się skupić. Podejrzewałam, że Rome w mgnieniu oka potrafi się zmienić z lecącego przez ręce i rozlazłego naprutego gościa w kogoś sprawiającego poważne kłopoty. Ciężarówka była naprawdę wielka i musiałam przysunąć siedzenie maksymalnie blisko kierownicy, żeby móc jakoś prowadzić. Całe szczęście, że był to nowszy model, bo gdybym miała kierować jedną z tych starych landar, nie dosięgnęłabym nawet do pedałów. Dzięki Bogu miał też automatyczną skrzynię biegów od wieków nie miałam do czynienia z drążkiem. Obejrzałam się przez ramię na mojego pasażera i zobaczyłam, że skulił się na kanapie, opierając głowę o szybę. Oczy miał zamknięte, a pierś falowała mu rytmicznie i spokojnie. Planowałam zawiezć go do Victorian i poprosić Nasha, żeby pomógł mi go wtargać do środka, gdy nagle usłyszałam jego głos tak mroczny i chrapliwy, że aż przeszły mnie dreszcze: Zastanawiałaś się kiedyś, dlaczego ja ? Zmarszczyłam czoło i wysłałam Nashowi SMS-a z pytaniem, czy jest w domu. Dlaczego ja co? Nie miałam pojęcia, o czym bredzi; oczy miał wciąż zamknięte, więc nie byłam pewna, czy przypadkiem nie mówi przez sen. Dlaczego to ja przeżyłem? Dlaczego to ja wyszedłem z tego cało? Dlaczego umknąłem kulom tylko po to, żeby skończyć jako wrak człowieka, bezużyteczny i niepotrzebny? Czyj to był pomysł? Dlaczego nie zasłużyłem na to, żeby Remy mi się zwierzył? Dlaczego mi nie ufał? Dlaczego?! Gdzie w tym wszystkim sens? Nie do końca rozumiałam, co ma na myśli, ale ton jego głosu łamał mi serce nikt w kwiecie wieku, tak tętniący życiem nie powinien być tak rozgoryczony. Nigdy wcześniej nie zastanawiałam się nad tym, jak ciężko może być komuś, kto tyle przeszedł, ale Rome sprawiał wrażenie człowieka zżeranego bezsensownym poczuciem winy. Pewnie powinieneś o tym porozmawiać z psychologiem byle nie po próbie zapicia się na śmierć zauważyłam. Każdego dnia giną ludzie, którzy na to nie zasłużyli& To nie w porządku! Nie powinno tak być. Wszystko powinno mieć jakiś powód albo przyczynę& Mylił się, wiedziałam o tym aż za dobrze i powinien się o tym dowiedzieć, jak tylko wytrzezwieje. W tym momencie rozległ się sygnał mojego telefonu; sprawdziłam wiadomość dopiero na światłach. Zaklęłam cicho pod nosem: Nash był poza domem i nie zanosiło się na to, żeby szybko wrócił. Nie miałam ochoty zawracać Rule owi dupy, nie mówiąc już o tym, że nie był zbyt wielkim wrażliwcem, a nie mogłam w tym stanie zostawić Rome a samemu sobie. Podsumowując: nie miałam wyjścia; musiałam zabrać go do siebie i położyć na kanapie, dopóki nie wytrzezwieje. Jet był w trasie, a Ayden pracowała do pózna, co oznaczało, że będę musiała tylko wysłuchać miliona pytań i wytrzymać dziwne spojrzenia Asy. Codziennie dzieje się milion rzeczy, które nigdy nie powinny się wydarzyć. Niestety, takie jest życie odparłam. Nie powinno tak być. Obejrzałam się na niego i spostrzegłam, że jego jasne oczy są szeroko otwarte i wpatrują się z napięciem w moją twarz. Czułam się niepewnie pod tym taksującym spojrzeniem. Może i nie. Słuchaj, zabiorę cię na trochę do siebie. Przekimasz się i coś przegryziesz, a potem, kiedy już będziesz na chodzie, podrzucisz mnie po mój samochód. W porządku? Zamknął znowu oczy, a jego szeroka pierś wzniosła się i opadła, całkiem jakby było mu wszystko jedno. Z ciężkim sercem musiałam przyznać, że martwiłam się o niego, jednak niezależnie od tego, jakie troski dzwigał na barkach, było ich tyle i tak ciężkich, że niemal czułam przytłaczające go ich brzemię. Dotarliśmy do Washington Park, gdzie mieszkałam z resztą ekipy w niewielkim domku. Sądziłam, że Rome w końcu zasnął, jednak jak tylko wyłączyłam silnik jego maszyny, otworzył szeroko oczy i znowu wbił we mnie świdrujące spojrzenie. Dlaczego po mnie przyjechałaś? Zakręciłam kluczykami i otworzyłam drzwi samochodu. Bo twój brat jest dla mnie jak rodzina, a on się o ciebie troszczy i nie chciałam, żeby się martwił. Radzę sobie w takich sytuacjach znacznie lepiej niż on. W jakich sytuacjach? Zdołał samodzielnie otworzyć drzwi, ale słyszałam, jak przeklina pod nosem, a potem głuche uderzenie, kiedy stracił równowagę i wyrżnął o zderzak. Westchnęłam i podeszłam, żeby pomóc mu wstać. Mówię o radzeniu sobie z kolesiami, którzy się czymś gryzą i wyżywają na swoich najbliższych, bo wiedzą, że ci zniosą to bez słowa skargi. Możemy się siłować do upadłego, kapitanie Ponuraku nie boję się ciebie. Sprawiał, że czułam się przy nim niepewnie i przerażało mnie to, ale on wcale nie musiał o tym wiedzieć. Zawsze
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plbialaorchidea.pev.pl
|