WÄ…tki
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- przyznała szczerze. - A jak to wyglądało w twoim przypadku? Czy była żona
złamała ci serce?
- Wypaliła mnie wewnętrznie, wykończyła psychicznie, a potem bez chwili
namysłu wyrzuciła, jak zużytą rzecz.
- Naprawdę? Kiedy... och, przepraszam, nie chciałam być wścibska...
- Rozwiedliśmy się ponad sześć lat temu, Rosie. Czas jest najlepszym
lekarstwem na rany. Nie mam pewności, czy równie dobrze leczy złość, ale
rany... zdecydowanie tak.
- Nie lubisz jej?
- Nie. Skłamałbym, twierdząc, że jest jedną z moich ulubionych osób.
- Masz do niej żal... urazę?
- Nie. Wybaczyłem Mags to, że mnie zraniła, oraz to, że nie dotrzymała
przysięgi małżeńskiej.
Rose domyśliła się, że Dave jest zwolennikiem nie tylko rycerskiego
zachowania, lecz również i monogamii.
68
- Nie znaczy to jednak, że ją lubię czy też chciałbym spędzać z nią czas -
dodał.
- Czy często ją widujesz?
- Nie, ale kilka razy w roku rozmawiamy przez telefon.
- O czym? - Nie była pewna, czy może zadawać mu takie pytania, ale czuła,
że jeśli chce dowiedzieć się czegoś więcej o jego przeszłości, teraz jest po temu
odpowiedni moment. W końcu to on zaczął rozmowę na ten temat.
- Rozwód zawsze jest niezwykle trudny, gdy w grę wchodzi dziecko. -
Wstrzymał oddech i zamknął oczy, czekając, aż Rose coś powie, ale w
słuchawce panowała głucha cisza.
- Masz dziecko? - wymamrotała w końcu.
W jej umyśle zadźwięczały ostrzegawcze dzwonki. Przecież obiecała sobie,
że za wszelką cenę będzie unikać rozwiedzionych mężczyzn... a już na pewno
tych, którzy posiadają dzieci. Dlaczego nikt w szpitalu nie powiedział jej o
tym? Być może dlatego, że nie interesowała się plotkami.
- Tak, sześcioletnią córkę, Melody.
69
ROZDZIAŁ ÓSMY
- Sześcioletnią? - Rose zaczęła drżeć. Niedobrze czuła się w towarzystwie
dzieci. Pod tym względem była podobna do matki, która nie potrafiła z nimi
postępować. Odsunęła od siebie te posępne myśli. - Sądziłam, że jesteś
rozwiedziony od... Przepraszam, Dave. To nie moja sprawa.
- A ja uważam, że twoja, Rosie. Bardzo cię lubię. Nie wiem, dokąd nasza
znajomość nas zaprowadzi, ale i tak coś już nas łączy. Nie zamierzam
zamęczać cię swymi przeżyciami, ale czy nie lepiej będzie, jeśli powiemy
sobie wszystko teraz, a nie później? Nie chcę żadnych nieporozumień.
Rose była tego samego zdania.
- Czy o tym właśnie zamierzałeś ze mną porozmawiać jutro wieczorem?
- W pewnym sensie.
- Melody... ładne imię.
- A mała jest bardzo miłym dzieckiem. Mags wybrała jej imię. Ona jest
typem kobiety, która musi decydować. Uważała, że dziecko będzie pasować do
jej nowego życia. Przyjaciółki Mags, które miały już potomstwo, opowiadały o
swych latoroślach jak o czymś niezwykłym i wyjątkowym. To podziałało na
Mags jak przysłowiowa czerwona płachta na byka i dłużej nie mogła oprzeć się
tej pokusie. Zaszła w ciążę podczas ostatniej próby ratowania naszego
małżeństwa. Nie miałem pojęcia, że wszystko ukartowała. - Potrząsnął głową,
zdumiony, że dał się tak perfidnie wykorzystać. - Pewnego ranka obudziłem
się, a jej nie było. Żadnego listu ani telefonu. Skontaktowałem się z jej
adwokatem, a on poinformował mnie, że Margaret wszczęła postępowanie
rozwodowe.
- Ale co z dzieckiem?
- Powiedziała mi, że jestem ojcem... w jakiś czas po narodzinach Melody.
Zobaczyłem moją córeczkę, dopiero gdy miała osiem miesięcy. Wówczas
Mags zdawała już sobie sprawę, że macierzyństwo nie jest takim
dobrodziejstwem, jak zapewniały ją przyjaciółki. Zatrudniła nianię, walczyła o
wyłączną opiekę nad dzieckiem i wygrała.
- Czy jesteś pewny. ,.?To znaczy... czy ona...?
- Jest moja? Tak. Zrobiłem testy, które potwierdziły moje ojcostwo. Tak, na
pewno jest moim dzieckiem.
- Jak często ją widujesz?
- Dość często. Okropnie za nią tęsknię, ale rozbite małżeństwo jest częścią
naszego życia.
70
- Pewnie ubolewasz nad tym, że jest tak daleko.
- Owszem.
- Domyślam się, że one mieszkają w Sydney.
- Tak.
- Czy jeździsz do córki, czy ona cię tu odwiedza?
- I jedno, i drugie. Właściwie... - Urwał, a potem wziął głęboki oddech i
dodał: - Ona przyjeżdża tu w czwartek.
- W czwartek? Najbliższy czwartek?
- Tak.
- Ale to już za dwa dni!
- Wiem. Zamierzałem polecieć po nią do Sydney, ale Mags przysyła ją tu
pod opieką niani.
Rose zabrakło słów. Jest rozwiedziony i ma córkę, która niebawem
przyjedzie do Bröken Hill. Otworzyła i zamknęła usta, jak złota rybka. Była
tak oszołomiona tymi nowinami, że nie mogła wydobyć z siebie głosu.
- Rosie? Wiem, że to dużo na początek, ale jak już mówiłem, chcę, żeby
wszystko zostało powiedziane.
- Jak... długo ona tu zostanie? Dave nerwowo odchrząknął.
- Mam nadzieję, że... na zawsze.
- Słucham?
- Oczywiście, o ile Mags nie zmieni zdania.
- Dave, masz rację. To istotnie dla mnie za dużo.
- Wiem, ale niczego przed tobą nie ukrywam, Rosie. Przepraszam. Zapewne
najlepszą radą, jakiej mogę ci udzielić, jest ta, żebyś trzymała się ode mnie z
daleka, choć ja wcale tego nie chcę.
- Dlaczego?
- Bo od sześciu lat jesteś pierwszą kobietą, którą się zainteresowałem.
Znów zaniemówiła. To wyznanie zupełnie ją zaskoczyło. Z jego słów
wyraźnie wynika, że naprawdę ją lubi.
- Rosie?
- Hm. Och... dziękuję. Miło z twojej strony, że to powiedziałeś, ale... pytając
cię „dlaczego", co innego miałam na myśli.
- A co?
- Dlaczego twoja córka zostaje tu na zawsze?
- Bo Mags wychodzi za mąż. Ślub odbędzie się w najbliższą sobotę, a ona
nie chce, żeby Mel przeszkadzała jej w nowym życiu.
- To okropne. Więc ty zaproponowałeś, że ją weźmiesz.
71
- Prawdę mówiąc, Mags chciała oddać ją do internatu.
- Co? Przecież ona ma dopiero sześć lat.
Dave uśmiechnął się do siebie. Rose naprawdę nadaje na tych samych
falach.
- Właśnie to sobie pomyślałem.
- Zatem zamierzasz wystąpić o wyłączną opiekę?
- Tak. Kiedy powiedziałem o tym Mags, ona poinformowała mnie, że sprawa
jest w sądzie i że odpowiednie papiery są już przygotowane. Sądziłem, że [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bialaorchidea.pev.pl
  •  
    Copyright © 2006 MySite. Designed by Web Page Templates